poniedziałek, 30 listopada 2015

Kim jest narcyz? Część 3.

Narcystyczna matka jest prawdziwą królową dramatu – kiedy coś idzie nie po jej myśli, robi sceny, wrzeszczy, płacze, mdleje, terroryzuje otoczenie. Wrażliwi ludzie nie są w stanie tego znieść. Krzyki i groźby (często np. grożenie samobójstwem, jeśli nie zrobisz tego, czego narcystyczna matka od Ciebie żąda), awantury, histeria i terror. Przy czym to wszystko jest jedynie wyśmienitym aktorstwem. Poznasz to po tym, że zaraz po takich scenach często wszyscy wokół są emocjonalnie wyczerpani, a narcyza zachowuje się jak gdyby nic. Dziesięć minut po tym, jak groziła Ci samobójstwem, rozwodem czy sądem, idzie sobie zrobić kanapkę do kuchni, albo spodziewa się, że zabawisz ją lekką konwersacją. Jakby nic się nie wydarzyło. Oczekuje, że natychmiast wrócisz do swojej funkcjonalności i nadal będziesz do użytku dla niej. Nie rozumie, dlaczego "zepsułaś się", nie widzi Twoich uczuć. Nad najcięższą urazą wobec Ciebie i najgorszymi słowami przechodzi do porządku dziennego i nie rozumie, o co masz pretensje, uważa, że dramatyzujesz i przesadzasz. Wprost, kłamiąc w żywe oczy, może twierdzić, że nic takiego nie zrobiła i nie powiedziała. Jednocześnie, jeśli Ty urazisz narcyzę, spodziewaj się wielotygodniowych, ba, czasami nawet wieloletnich reperkusji – gniewu, obrazy, zemsty, niekończącej się wendetty. Jej wolno wszystko, ale jeśli Ty okażesz choć odrobinę emocji, narcyza nazwie Cię wariatką i niezrównoważoną idiotką.

Bardziej subtelna narcyza potrafi sterować otoczeniem przy pomocy samych min, spojrzeń, zmarszczeniem brwi. Otoczenie tak boi się jej gniewu, że wystarczy jej jedno spojrzenie, by skłonić wszystkich, by robili to, co zechce. Nie musi nic mówić. 

Narcyza szybko się nudzi, bo jest pusta w środku, w głębi serca czuje się nieszczęśliwa i bezwartościowa, za co wini otoczenie. Jej dzieci i małżonek nieustannie wokół niej skaczą, próbując ją uszczęśliwić, poprawić jej nastrój itd. Chodzą jak na szpilkach, bojąc się wywołać kolejną awanturę i histeryczne wybuchy. Czują się odpowiedzialni za samopoczucie narcyzy totalnie, w każdym aspekcie, przez cały czas.

Narcyza nigdy nie poniesie porażki – przyznanie się do porażki jest niedopuszczalne w jej mniemaniu. Jeśli Twoja matka uważa, że cokolwiek się stało, zawsze jest to wina innych (najczęściej Twoja), albo, że właściwie przecież to jest sukces, nie przegrana – prawdopodobnie jest narcystyczna. Naczelną reakcją narcyzy po porażce, czy wobec problemu, jest szukanie winnych. Oczywiście, winny temu będzie każdy, ale nie narcyza. Matka obwiniała mnie o wszystko: od tego, że mam szerokie łydki, do tego, że mój ojciec umarł, a ja go nie zdołałam uratować. Przy czym energia idzie tylko na szukanie (i ukaranie) winnych, nie na rozwiązanie problemu czy poszukiwanie sposobu, by mu zapobiec w przyszłości. Narcyza nigdy nie widzi swojego udziału w sprawie – prowadzenie terapii rodzinnej czy małżeńskiej z narcyzą jest praktycznie niemożliwe, bo nie czuje się za nic odpowiedzialna. Każda porażka niemal zabija narcyzę, bo jej idealny obraz nie ma prawa do porażek. Uczy więc ona swoje dziecko, by niepowodzenia, będące naturalnym elementem życia, uznawało za totalną katastrofę, rzecz ostateczną i nienaprawialną. Niczego mu nigdy nie wybacza i uczy je, by niczego nigdy sobie nie wybaczało. Hoduje je na perfekcjonistę. 

Miłość własna narcyzy jest bardzo warunkowa. Podobnie widzi związki z innymi – żeby zasłużyć na to, co ona uważa za miłość, należy posłusznie poddać się jej oczekiwaniom, ślepo spełniać wszelkie jej pragnienia i rozkazy, odrzucić własne uczucia, potrzeby i dążenia. A przy tym bezkrytycznie ją podziwiać. Pod takim warunkiem będzie nas "kochała", choć z prawdziwą miłością nie ma to nic wspólnego. Narcystyczna "miłość" dla kogoś to jedynie pakt o nieagresji. Warunkowy i tymczasowy. Taką "miłością" moja matka kochała mojego ojca, który bez szemrania robił absolutnie wszystko co mu kazała. Stanowili symbiotycznie związaną parę, przy czym symbioza to niewłaściwe określenie, bo relacja z narcyzą jest jednostronna. Ty dajesz, ona bierze. Ona rozkazuje, Ty się podporządkowujesz. Ona brudzi, Ty sprzątasz. Ty żywisz, ona pasożytuje. Mój ojciec był żywicielem dla tego pasożyta, matka wykorzystywała go bezwstydnie unikając obowiązków dorosłej osoby i oczekując wyręczania absolutnie we wszystkim. Rodzice byli nierozłączni, ale wszystko robił mój ojciec, odkąd wyniosłam się z rodzinnego domu, ponad 20 lat temu. Prał, sprzątał, gotował, robił zakupy, płacił rachunki, umawiał matkę do lekarzy, woził ją samochodem. Wiązał jej nawet buty, choć była zdrowa i pełnosprawna. Przywykł do roli sługi i czuł się w niej dobrze, choć okresowo reagował gniewem (nigdy nie skierowanym na nią, jej braku akceptacji bał się śmiertelnie). Moja narcystyczna matka nie brała odpowiedzialności za siebie i odgrywała wygodną rolę bezradnego dziecka, małej dziewczynki, którą wszyscy mają obsługiwać. Ojciec, dopóki choroba go nie powaliła, czuł się w obowiązku skoczyć natychmiast, jak tylko jego pani skinęła palcem (dosłownie, kiwnęła palcem i ojciec skakał, by nalać jej wody, nie musiała nawet nic mówić). Moja matka do tego posunęła się w swoim wygodnictwie, że kiedy zmarła moja babcia, to mojemu ojcu zleciła zadanie powiadomienie wszystkich o jej śmierci i rozpoczęcie przygotowań do pogrzebu. Choć sam wtedy był już umierający i świadomy tego. Wiedziała o jego strachu przed śmiercią i myśleniem o własnym pogrzebie, ale i tak postanowiła się nim posłużyć, jak zawsze. To zestawienie - brak odpowiedzialności za siebie  i chęć posiadania przywilejów dziecka przy zachowaniu władzy rodzica - to typowe dla wszystkich narcyzów. A inny człowiek, którego narcyza "pokocha" jest tylko posłusznym narzędziem w jej ręku. Nigdy nie jest kochany dla niego samego, a jedynie akceptowany, za to, co robi dla narcyzy. "Miłość" też ta jest tylko czasowa i z reguły kończy się, poddana próbie poważnych kłopotów życiowych typu ciężka choroba, o czym napiszę jeszcze jutro.

C. D. N.

niedziela, 29 listopada 2015

Kim jest narcyz? część 2.

Rozmowa z narcyzą przypomina monolog. Jej w najmniejszym stopniu nie interesują Twoje sprawy. W najlepszym przypadku narcyza będzie zdawkowo potakiwała, w najgorszym przystąpi do totalnego negowania, że to co masz do powiedzenia ma choćby najmniejsze znaczenie. Narcyza jest mistrzem przechwytywania uwagi – zawsze kieruje rozmowę na siebie samą i swoje sprawy. To jedyny temat, któremu jest w stanie poświęcić uwagę. Narcyzi mają też skłonność do zanudzania otoczenia swoimi ulubionymi tematami (ignorują zmęczenie słuchaczy). Przechwycą każdy temat, byle przyciągnąć uwagę. Jeśli spotkało Cię jakieś nieszczęście (choroba, rozwód, utrata pracy), spodziewaj się, że narcystyczna matka najpierw Cię obwini o to, co Cię spotkało, a potem uczyni z Twojego nieszczęścia główny temat rozmów i opowieści, które przyciągną uwagę DO NIEJ. Nie do Ciebie. Co więcej, często Twoja matka będzie obcym osobom przedstawiała się jako Twój główny zbawca, osoba, która ratuje Cię z opresji, jest taka cudowna i godna podziwu. Zatka Cię ze zdumienia, jak przypadkiem się o tym dowiesz – bo w rzeczywistości matka najczęściej palcem nie kiwnęła, by Ci pomóc. Rozmowa z narcyzą przypomina licytację – kto jest lepszy. Narcyza musi ją wygrać, inaczej wycofuje się z kontaktu.

Narcyza nie zna pojęcia kompromis. Wszystko musi być tak, jak ona chce, na jej warunkach. Nie bierze nigdy pod uwagę tego, że innym coś może nie odpowiadać. Użyje wszelkich środków, od manipulacji psychologicznej, poprzez szantaż emocjonalny, nasyłanie na Ciebie krewnych, spiskowanie z Twoimi bliskimi, zastraszanie, przekupywanie, grożenie sądem albo przemocą fizyczną wobec Ciebie, żeby postawić na swoim. To dla niej najważniejsza sprawa. Narcyzi tracą przy tym często z oczu przedmiot sporu – to np. rodzice walczący do upadłego w sądzie o dzieci przy rozwodzie – nie dzieci są dla nich ważne, ale wygrana. Sytuacje konfliktu traktują zawsze jako walkę o władzę i są gotowi stracić wszystko i wszystkich, zostać na spalonej ziemi, byle w swoim pojęciu wygrać.

Narcyza często pozuje na cierpiętnicę i ofiarę. Opowiada wszystkim, jak bardzo poświęca się dla Ciebie i całej swojej rodziny. Robi to, nawet, jak jej o nic nie prosisz i de facto nic dla Ciebie nie robi. Często zaskakuje Cię nieodpowiednimi prezentami (o których wie, że Ci się nie spodobają, albo wprost sprawią Ci przykrość), akcjami, które są Ci do niczego nie potrzebne, a niby mają Ci pomóc. Robi to, bo chce, żebyś poczuła zobowiązanie do wdzięczności i wzajemności. Nie słucha, co Ci jest potrzebne, sama daje Ci to, co uważa za stosowne i żąda za to wdzięczności. To np. matka, która gotuje Ci zupę pomidorową, choć prosiłaś, żeby posiedziała z dzieckiem, jak musisz wyskoczyć do lekarza. Czyni Cię nieustannie swoją dłużniczką. Czuje się urażona, że nie jesteś dozgonnie wdzięczna. To często osoba, która znając Cię od urodzenia, nie wie, co lubisz jeść, jakie masz hobby, na co chorujesz, itd. Po prostu nigdy nie zwracała na to uwagi. Nie cierpię koloru zielonego, nie mam ani jednej zielonej rzeczy, nie cierpię małych torebeczek, ale dostałam od matki w prezencie malutką, zieloną torebkę. I oczekiwała ode mnie ogromnej wdzięczności. Jej prezenty dla Ciebie to często jakieś zleżałe rzeczy, z przeceny, przechodnie prezenty, uszkodzone czy przybrudzone. Za to Twoja wdzięczność ma być kryształowa. W ten sposób zawsze ona wyjdzie na poświętliwą ofiarę, a Ty na niewdzięcznicę. To mistrzyni manipulacji.

Narcyza jest nałogowym, patologicznym kłamcą. Zawsze przedstawia siebie i swoją rodzinę światu zewnętrznemu jako ideały, a swoje dzieci albo jako najlepsze albo najgorsze (obie te skrajne alternatywy pozwalają przyciągać uwagę słuchaczy do niej jako idealnej matki albo godnej podziwu ofiary). Zajadle Cię krytykuje, ale do obcych przechwala się Twoimi sukcesami, opowiada, jaka jesteś cudowna. Przemilcza kryzysy, problemy, trudne sprawy. Nie informuje nawet najbliższych osób. Jak pierwszy raz zerwałam kontakt z rodzicami, moja matka nie poinformowała o niczym swojej "ukochanej" siostry. Siostry, która uważa ją (moją matkę) za najbliższą osobę na świecie. Zapewne, kiedy straciłam z matką kontakt ostatecznie, albo nadal jej o niczym nie poinformowała, albo (co bardziej prawdopodobne, bo ciotka przestała się do mnie odzywać) przekazała jej same kłamstwa na mój temat. Narcyza jest mistrzem odwracania kota ogonem – oskarży Cię o to, co sama Ci zrobiła. Powie, że to Ty ją skrzywdziłaś, oskarży Cię o najokropniejsze rzeczy (jej bezczelność przerośnie Twoje najśmielsze oczekiwania), przedstawi siebie jako biedną Twoją ofiarę. Skala i szczegółowość tego kłamstwa Cię porazi – narcyza bowiem kłamie całe życie i robi to tak umiejętnie, że to podobno jedyny rodzaj człowieka, który jest w stanie oszukać wykrywacz kłamstw. Narcyza potrafi być bardzo przekonująca w tych kłamstwach, bo sama w nie wierzy. Kłamstwa dotyczą każdej dziedziny życia narcyzy – cokolwiek opowiada, zawsze ubarwia i podkreśla swoje znaczenie w tej sytuacji, rozwodzi się o swoich rzekomych osiągnięciach, koneksjach, znajomościach, majątku i możliwościach. Nie wierz w jej porady, nawet jeśli radzisz się w sprawach, w których jest ekspertem zawodowym. Moja matka dwa razy mnie bezczelnie okłamała lub powiedziała coś, co sądziła, że chcę usłyszeć, za chwilę wdzięczności i podziwu z mojej strony. Konsekwencje uwierzenia w te porady spadły tylko na mnie. Potem twierdziła, że źle ją zrozumiałam

Narcyza uważa, że tylko ludzie wyjątkowi o specjalnym znaczeniu zasługują na jej uwagę i szacunek. Nakłamie, byle tylko znaleźć się w ich pobliżu. Podziwia celebrytów z telewizji, choćby niczego sobą nie reprezentowali poza medialną sławą. Możliwe, że będzie Ci całkiem serio stawiała za wzór postacie z serialu. Są jej bliżsi niż prawdziwa, wartościowa osoba z krwi i kości, czyli Ty. 

C. D. N.


sobota, 28 listopada 2015

Kim jest narcyz? część 1.

Nie będę się tutaj rozwodzić nad szczegółowymi definicjami psychologicznymi, te można znaleźć w Wikipedii

Ujmując rzecz praktycznie, jest to zaburzenie, będące skutkiem utworzenia fałszywego obrazu siebie samego, wskutek (prawdopodobnie) doznania we wczesnym dzieciństwie odrzucenia. Osoba taka nie wierzy, że może być pokochana taka, jaka jest naprawdę. Stwarza więc swój wyidealizowany obraz w oczach własnych, obdarza go "miłością" i za wszelką cenę dąży, by obraz ten utrzymać w oczach innych. Wierzy, że bycie ideałem jest konieczne i wystarczające do bycia kochanym. W głębi serca wie, że nie jest tym ideałem i czuje się bezwartościowa.  Ponieważ piszę tu głównie o swojej matce będę używać określenia narcyza.

W tym obrazie nie ma miejsca na błędy, słabości i niedoskonałość. Narcystyczna matka nigdy nie przyzna się do błędu. Nigdy nie przeprasza i nie uznaje ze stosowne naprawić uczynionej krzywdy. Najmniejszy wyłom w wyidealizowanym obrazie oznacza, że całe jej wyobrażenie o sobie popada w ruinę, a najmniejszy błąd sprawia, że czuje się bezwartościowa. Jej cała wartość, to uznanie w oczach innych. Z tego powodu nie znosi najmniejszej nawet krytyki, jest bardzo drażliwa na swoim punkcie. Jeśli Twoja matka nigdy Cię nie przeprasza, albo czyni to w sposób pokrętny (moja mówiła np. Popełniliśmy jakieś błędy, ale to było tak dawno temu), prawdopodobnie jest narcystyczna. Zdrowy emocjonalnie człowiek jest w stanie pojąć, że się myli, że pobłądził. Narcyza uważa, że nikt nie ma prawa jej krytykować, nie przyjmuje do wiadomości nawet oczywistych faktów, będzie zarzucała Ci kłamstwo albo brutalnie Cie zaatakuje (bywa, że nawet fizycznie), byle tylko nie dopuścić, że nie jest idealna.

Innych ludzi za to z lubością, zajadle, okrutnie i bezwyjątkowo krytykuje. Odkąd pamiętam, dla mojej matki ludzie to byli kretyni, głupki, idiotki, zwłaszcza zajadle byli atakowani ci, którzy mieli czelność mieć odmienne zdanie niż ona albo po prostu przekazywać jej prawdę, która się jej nie podobała. Kiedy mój ojciec był umierający, nawymyślała lekarzom, którzy taktownie poinformowali ją, że mogą już jedynie łagodzić jego cierpienia (było to pół roku po tym, jak już wiedziała, że choroba jest nieuleczalna). Żądała od nich zmiany rzeczywistości. Takie zachowanie samo w sobie mieści się w zachowaniach zdrowych ludzi wobec nieuchronności śmierci (zaprzeczanie i gniew), ale to był jej STAŁY sposób myślenia i działania. Zaprzeczała temu, że jej mąż umiera do samej jego śmierci, a nawet już po niej koncentrowała się na szukaniu winnych temu stanowi rzeczy (robiła mi wyrzuty, że nie zrobiłam czegoś tam jeszcze, o czym doskonale wiedziała, że nie pomogłoby mu). Jeśli fakty nie odpowiadają narcyzie, tym gorzej dla faktów. Jeśli Twoja matka jest zajadle krytyczna wobec Ciebie i innych, a całkowicie bezkrytyczna wobec siebie, prawdopodobnie jest narcystyczna. Myślenie narcyzy jest zero-jedynkowe – albo jest się idealnym – ona, ewentualnie jej posłuszni niewolnicy, albo jest się kompletnym zerem. Stany pośrednie, wyrozumiałość, wątpliwości, rozważanie intencji innych ludzi dla narcyzy nie istnieją.


Narcyza ma przekonanie, że należą jej się jakieś specjalne uprawnienia, większe niż innym ludziom. Oczekuje, że zawsze będziesz na jej usługi, gotowa jej wysłuchać, pocieszyć, służyć pomocą. Domaga się uwagi w tej samej sekundzie, w jakiej poczuje, że jej potrzebuje. Zachowuje się przy tym, jak głodne pisklę w gnieździe – domaga się karmienia natychmiast i nie zważa na inne Twoje plany, zobowiązania, ograniczenia. Kiedy zmarł mój ojciec, matka się zaczęła domagać, że codziennie będę u niej w domu, że będę opiekowała się nią jak dzieckiem, kiedy jest u mnie, a jeśli nie, to że będę dzwonić i wysłuchiwać, jak ona się czuje. Nie interesowało ją to, że mam swoją rodzinę, dzieci (w tym niepełnosprawne), pracę, plany, itd. Jak zaplanowała wyprawę na weekend, oczywiste dla niej było, że jeśli zadzwoni w piątek wieczorem, mam natychmiast rzucić wszystkie swoje zajęcia zaplanowane na sobotę i zająć się organizacją tego wyjazdu. 

A co się dzieje, kiedy Ty potrzebujesz narcyzy? Otóż, nie dzieje się... NIC. Narcyza nie ma dla Ciebie czasu, uwagi. Mniej subtelni narcyzi, jak tylko wyłuszczysz swoją prośbę lub problem, zapewnią Cię, że to jeszcze nic, oni to mają problem i gładko przechodzą do omawiania swoich spraw, nie poświęcając Ci ani chwili uwagi. Będą tak długo omawiać swoje potrzeby, że poczujesz, że jesteś wprost bezczelny pragnąc COKOLWIEK od nich dostać. Bardziej subtelni (jak moja matka) wprost Ci rzadko odmawiają (ewentualnie poradzą, żebyś zwrócił się do specjalistów), ale zawsze będą mieli jakieś inne, nie cierpiące zwłoki zajęcia. ZAWSZE. Wręcz anegdotyczne jest, jakie podają owe powody odmowy – np. muszą podlać jakiś tam krzaczek na działce i w związku z tym, nie mogą przyjechać do Ciebie i zrobić Ci zakupów (leżysz z ciężką anginą i wysoką gorączką sama w domu). Do naszych rodzinnych anegdot przeszła kwestia o "pilnej próbie chóru" ;) przy prośbie dotyczącej bezpośrednio życia i zdrowia. 

Po latach takiego treningu przyłapiesz się na tym, że jak Twoja narcystyczna matka dzwoni, żeby jej zrobić zakupy, Ty rzucasz ważną prezentację w pracy i swoje chore dziecko, żeby zaspokoić jej potrzeby w pierwszej kolejności. To się stało odruchem dla mnie – wiele lat pracy zajęło mi się jego pozbycie. Co więcej, uczysz się o nic nie prosić – tylko narcyza ma prawo czegoś chcieć. Generalnie sami się zajmowaliśmy naszą rodziną i dziećmi, ale czasem, w awaryjnych sytuacjach potrzebowaliśmy pomocy dziadków. NIGDY nie byli chętni (moja narcystyczna matka i przyzwalający ojciec), a sytuacje, kiedy zostali z chorym dzieckiem czy zawieźli niepełnosprawne dziecko na terapię przez ostatnie kilkanaście lat możemy policzyć na palcach jednej ręki. Nie prosiliśmy nigdy o nic dla siebie, ale nawet dla "ukochanej" wnuczki narcyza nie jest w stanie NIC zrobić. NIGDY. A jeśli z rzadka, w sytuacjach podbramkowych prosisz o pomoc, jesteś ich zdaniem ROSZCZENIOWA. Narcystyczna matka staje się narcystyczną babcią. Patrzysz więc z żalem na prawdziwie kochające babcie, którzy chętnie, z miłości i z własnej inicjatywy zajmują się wnukiem i wspierają swoje dzieci. Z latami przestajesz prosić o cokolwiek. 

C.D.N.

czwartek, 19 listopada 2015

Moja matka mnie nie kocha...

Matka... symbol bezwarunkowej miłości, poświęcenia i oddania. Ojciec - kochający, bohater chroniący swoje dziecko przed złem, wzór mężczyzny.

Czyżby?

A co jeśli tak nie jest? Prawdopodobnie trafiłaś tutaj... moi czytelnicy/czytelniczki są kobietami i mężczyznami, ale dla klarowniejszego wywodu pozwolę sobie zwracać się do nich w formie żeńskiej. Męska końcówka w takich sytuacjach jest i tak zanadto rozpowszechniona ;).

Kontynuując - prawdopodobnie trafiłaś tutaj, bo czujesz, że z Twoją rodziną jest coś nie tak. Twoja matka (równie dobrze to może być ojciec) jest jakaś... inna. Kiedy byłaś małą dziewczynką, Twoja matka jawiła Ci się jako wielka królowa, piękna, wspaniała i... niedostępna. Wokół niej - dwór. Posłuszny, gotowy na każde skinienie Królowej, skoncentrowany na niej. Ty byłaś jak Kopciuszek - często niegodna Takiej Matki. Za brzydka, za mała, za duża, za chuda, za gruba, zbyt niepokorna, zbyt uległa, za hałaśliwa, zbyt cicha, za mało się uczyłaś, byłaś zbyt wielkim kujonem. Twoje ubrania były zbyt nieporządne lub byłaś przesadnie pedantyczna. Byłaś zbyt uczuciowa albo nieczuła dla niej... zdaniem Twojej matki. Czujesz już, o co chodzi?

Cokolwiek robiłaś, jaka nie byłaś, nigdy nie byłaś dla niej DOŚĆ DOBRA. Kiedy inne dziewczynki biegły z płaczem po pocieszenie do swej matki, wpadały w jej ramiona z ufnością, Ciebie... matka odsuwała z niesmakiem, żebyś jej nie pobrudziła łzami, w krótkich słowach wyrażała swoje zdegustowanie. Spotkało Cię coś złego? To na pewno TWOJA WINA. Inne dziewczynki z radością dzieliły się z matką swoimi osiągnięciami, nagradzane uśmiechem, pochwałą, przytuleniem. Twoje nigdy nie cieszyły Twojej matki. Nigdy nie były tak imponujące jak osiągnięcia kuzynek, koleżanek, dzieci innych kobiet... Zawsze mogłaś przecież osiągnąć więcej, prawda? W inny sposób. Lepiej. Nie, nie byłaś w stanie jej zadowolić.

Ale ze zdumieniem słyszałaś jak się chwali Tobą wobec obcych osób. Jak słodko rozwodzi się nad Twoimi przymiotami, kiedy ma publiczność. Zawsze przy tym bardzo podkreśla jak wiele jej zawdzięczasz, ze właściwie cały ten Twój sukces to naprawdę JEJ SUKCES. Taka cudowna z niej matka... Ta urocza dama w sekundę po wyjściu gości przemienia się w złośliwego potwora z wykrzywioną złością i dezaprobatą twarzą. Była słodka, póki mogła podkreślać przy użyciu Twojej osoby, jaka jest wspaniała. Teraz już nie jesteś jej potrzebna.

Rosłaś. Może wypiękniałaś, tak jak ja w okresie dojrzewania. Byłam dużo ładniejsza od swojej matki, stałam się kobietą zanim moja matka skończyła 40 lat, a ona nie mogła tego znieść. Zawiść, krytyka, bolesne uwagi pod adresem mojej figury, fryzury, stylu. Próby zdyskredytowania mojej urody. Porównania do dziwek i szmat, kiedy wyglądałam szczególnie dobrze. Próby oszpecenia przez strzyżenie tępymi nożyczkami za karę. Jednocześnie ciągłe wpajanie, że uroda, która masz to Twoja jedyna wartość, że jak nie będziesz jej pielęgnować, będziesz zerem. Dbasz o urodę - jesteś zerem, próżną, pustą lalką według niej. Nie dbasz - jesteś zerem, bo przecież tylko to liczy się w życiu. Twoja matka ma obsesje na punkcie swojej urody. Moja nawet po sześćdziesiątce nie przestała uważać się za wystrzałową dziewczynę, co w praktyce sprowadzało się do tego, że nie nosiła okularów, choć była prawie ślepa. Okulary są dla lamerów, nie dla wystrzałowych dziewczyn po sześćdziesiątce ;).

Pierwsze miłosne doświadczenia i zawody. Lecisz jak na skrzydłach do mamy, żeby się z nią podzielić swoim szczęściem. Ona przy najbliższej okazji zabawi towarzystwo intymnymi szczegółami Twojego miłosnego życia. Wyśmieje Twoje obawy. Ponabija się z Twoim zwierzeń. Wszystko, żeby przyciągnąć do siebie UWAGĘ innych, być w centrum zainteresowania. Koszt, jaki Ty poniesiesz, się nie liczy.

Masz kłopoty z przyjaciółką, zwierzasz się mamie, szukasz jej rady. Każda jej rada na Twoje kłopoty jest w gruncie rzeczy taka sama: to Ty jesteś kłopotem. To Twoja wina, że rzucił Cie chłopak, nie dość się starałaś zadowolić innych. Pierwsze zdanie mojej matki, kiedy rozpadło się moje pierwsze małżeństwo i cała we łzach zwróciłam się do niej: To wszystko twoja wina. Tak, byłam wyłącznie winna bycia zdradzaną żoną.

Właśnie. Dla Twojej matki sens i cel Twojego istnienia jest jeden: zadowolić ją. Twoim zadaniem jest zaspokoić jej wszelkie potrzeby, dodać jej autorytetu, poważania u innych, wzbudzać w innych podziw dla niej. Masz dawać jej UWAGĘ. Masz przyciągać do niej UWAGĘ innych.

Celowo używam Caps Locka. UWAGA to dla narcystycznego rodzica najważniejszy zasób w życiu, narkotyk, którego jest wiecznie głodny. Narcyz zrobi wszystko dla zdobycia uwagi innych. Żywi się podziwem i zainteresowaniem innych ludzi, także całkiem obcych i przypadkowych przechodniów.

Nie widzi Ciebie, Twoich potrzeb, uczuć, wyborów, preferencji. Są nieistotne, mają dostosować się do niej i jej oczekiwań. Jesteś tylko przedmiotem, którego używa, by znaleźć się w centrum uwagi.

Czujesz się niewidzialna, czujesz się odrzucona, gorsza, zła, winna. Ciągle próbujesz sobie wytłumaczyć, dlaczego Twoja matka jest aż tak krytyczna, niemiła, nielojalna, obojętna, niechętna, wrogo nastawiona. Próbujesz szukać winy w sobie, dochodzisz do wniosku, że musisz robić coś źle.

Aż nagle nachodzi Cię dojmująca myśl: moja matka mnie nie kocha. Tak, to straszna myśl, rzecz nie do pomyślenia. Ale to prawda, jeśli ktoś Cię tak traktuje przez całe życie odpowiedź jest bardzo prosta: TWOJA MATKA CIĘ NIE KOCHA. Ale ta bolesna konstatacja, jeśli już tylko ją dopuścisz do swej świadomości to pierwszy krok na drodze do zdrowienia i odzyskania swojego życia. Chcesz iść dalej?


środa, 18 listopada 2015

Dzień dobry i co dalej...

Nigdy nie myślałam, że będę pisać bloga. Wydawało mi się to czynnością, hmmm... narcystyczną ;). Tutaj jednak nie zamierzam poświęcać miejsca sobie, tylko zająć się problemem mało docenionym w naszym społeczeństwie. A dość powszechnym. Rodzicami o narcystycznej osobowości i ich wpływem na dzieci - także te dorosłe... Może nawet szczególnie będę pisać o wpływie na dorosłe dzieci. Nie ukrywam, że problem dotknął mnie osobiście - jestem córką narcystycznej matki. Po wielu latach cierpienia i złych kontaktów z matką nagle, przez przypadek trafiłam w angielskojęzycznym internecie na strony/fora/listy dyskusyjne o narcyzmie w rodzinie. Bum! Olśnienie. Wszystko idealnie pasowało do mojej matki. Zawsze myślałam, że coś jest nie tak, najpierw - że ze mną. Potem - z nią i całą moją rodziną, która się wokół niej kręciła. Wszystko zaczęło się układać. Chociaż intuicyjnie podjęłam już kroki, by siebie ochronić, znalazłam ich uzasadnienie, wyjaśnienie, przekonanie, że nie jestem sama. Że inni też przez to przeszli. Że nie wymyśliłam tego, że moje uczucia są prawdziwe. Doszłam do wniosku, że bardzo brakuje na ten temat informacji po polsku, informacji praktycznej, jak sobie z tym radzić, co robić. Siłą rzeczy pisząc o tym sięgnę do własnych doświadczeń, ale tylko po to, by odnieść to do realiów naszego życia. Tu i teraz. Mam nadzieję, że ten blog komuś pomoże.