czwartek, 19 listopada 2015

Moja matka mnie nie kocha...

Matka... symbol bezwarunkowej miłości, poświęcenia i oddania. Ojciec - kochający, bohater chroniący swoje dziecko przed złem, wzór mężczyzny.

Czyżby?

A co jeśli tak nie jest? Prawdopodobnie trafiłaś tutaj... moi czytelnicy/czytelniczki są kobietami i mężczyznami, ale dla klarowniejszego wywodu pozwolę sobie zwracać się do nich w formie żeńskiej. Męska końcówka w takich sytuacjach jest i tak zanadto rozpowszechniona ;).

Kontynuując - prawdopodobnie trafiłaś tutaj, bo czujesz, że z Twoją rodziną jest coś nie tak. Twoja matka (równie dobrze to może być ojciec) jest jakaś... inna. Kiedy byłaś małą dziewczynką, Twoja matka jawiła Ci się jako wielka królowa, piękna, wspaniała i... niedostępna. Wokół niej - dwór. Posłuszny, gotowy na każde skinienie Królowej, skoncentrowany na niej. Ty byłaś jak Kopciuszek - często niegodna Takiej Matki. Za brzydka, za mała, za duża, za chuda, za gruba, zbyt niepokorna, zbyt uległa, za hałaśliwa, zbyt cicha, za mało się uczyłaś, byłaś zbyt wielkim kujonem. Twoje ubrania były zbyt nieporządne lub byłaś przesadnie pedantyczna. Byłaś zbyt uczuciowa albo nieczuła dla niej... zdaniem Twojej matki. Czujesz już, o co chodzi?

Cokolwiek robiłaś, jaka nie byłaś, nigdy nie byłaś dla niej DOŚĆ DOBRA. Kiedy inne dziewczynki biegły z płaczem po pocieszenie do swej matki, wpadały w jej ramiona z ufnością, Ciebie... matka odsuwała z niesmakiem, żebyś jej nie pobrudziła łzami, w krótkich słowach wyrażała swoje zdegustowanie. Spotkało Cię coś złego? To na pewno TWOJA WINA. Inne dziewczynki z radością dzieliły się z matką swoimi osiągnięciami, nagradzane uśmiechem, pochwałą, przytuleniem. Twoje nigdy nie cieszyły Twojej matki. Nigdy nie były tak imponujące jak osiągnięcia kuzynek, koleżanek, dzieci innych kobiet... Zawsze mogłaś przecież osiągnąć więcej, prawda? W inny sposób. Lepiej. Nie, nie byłaś w stanie jej zadowolić.

Ale ze zdumieniem słyszałaś jak się chwali Tobą wobec obcych osób. Jak słodko rozwodzi się nad Twoimi przymiotami, kiedy ma publiczność. Zawsze przy tym bardzo podkreśla jak wiele jej zawdzięczasz, ze właściwie cały ten Twój sukces to naprawdę JEJ SUKCES. Taka cudowna z niej matka... Ta urocza dama w sekundę po wyjściu gości przemienia się w złośliwego potwora z wykrzywioną złością i dezaprobatą twarzą. Była słodka, póki mogła podkreślać przy użyciu Twojej osoby, jaka jest wspaniała. Teraz już nie jesteś jej potrzebna.

Rosłaś. Może wypiękniałaś, tak jak ja w okresie dojrzewania. Byłam dużo ładniejsza od swojej matki, stałam się kobietą zanim moja matka skończyła 40 lat, a ona nie mogła tego znieść. Zawiść, krytyka, bolesne uwagi pod adresem mojej figury, fryzury, stylu. Próby zdyskredytowania mojej urody. Porównania do dziwek i szmat, kiedy wyglądałam szczególnie dobrze. Próby oszpecenia przez strzyżenie tępymi nożyczkami za karę. Jednocześnie ciągłe wpajanie, że uroda, która masz to Twoja jedyna wartość, że jak nie będziesz jej pielęgnować, będziesz zerem. Dbasz o urodę - jesteś zerem, próżną, pustą lalką według niej. Nie dbasz - jesteś zerem, bo przecież tylko to liczy się w życiu. Twoja matka ma obsesje na punkcie swojej urody. Moja nawet po sześćdziesiątce nie przestała uważać się za wystrzałową dziewczynę, co w praktyce sprowadzało się do tego, że nie nosiła okularów, choć była prawie ślepa. Okulary są dla lamerów, nie dla wystrzałowych dziewczyn po sześćdziesiątce ;).

Pierwsze miłosne doświadczenia i zawody. Lecisz jak na skrzydłach do mamy, żeby się z nią podzielić swoim szczęściem. Ona przy najbliższej okazji zabawi towarzystwo intymnymi szczegółami Twojego miłosnego życia. Wyśmieje Twoje obawy. Ponabija się z Twoim zwierzeń. Wszystko, żeby przyciągnąć do siebie UWAGĘ innych, być w centrum zainteresowania. Koszt, jaki Ty poniesiesz, się nie liczy.

Masz kłopoty z przyjaciółką, zwierzasz się mamie, szukasz jej rady. Każda jej rada na Twoje kłopoty jest w gruncie rzeczy taka sama: to Ty jesteś kłopotem. To Twoja wina, że rzucił Cie chłopak, nie dość się starałaś zadowolić innych. Pierwsze zdanie mojej matki, kiedy rozpadło się moje pierwsze małżeństwo i cała we łzach zwróciłam się do niej: To wszystko twoja wina. Tak, byłam wyłącznie winna bycia zdradzaną żoną.

Właśnie. Dla Twojej matki sens i cel Twojego istnienia jest jeden: zadowolić ją. Twoim zadaniem jest zaspokoić jej wszelkie potrzeby, dodać jej autorytetu, poważania u innych, wzbudzać w innych podziw dla niej. Masz dawać jej UWAGĘ. Masz przyciągać do niej UWAGĘ innych.

Celowo używam Caps Locka. UWAGA to dla narcystycznego rodzica najważniejszy zasób w życiu, narkotyk, którego jest wiecznie głodny. Narcyz zrobi wszystko dla zdobycia uwagi innych. Żywi się podziwem i zainteresowaniem innych ludzi, także całkiem obcych i przypadkowych przechodniów.

Nie widzi Ciebie, Twoich potrzeb, uczuć, wyborów, preferencji. Są nieistotne, mają dostosować się do niej i jej oczekiwań. Jesteś tylko przedmiotem, którego używa, by znaleźć się w centrum uwagi.

Czujesz się niewidzialna, czujesz się odrzucona, gorsza, zła, winna. Ciągle próbujesz sobie wytłumaczyć, dlaczego Twoja matka jest aż tak krytyczna, niemiła, nielojalna, obojętna, niechętna, wrogo nastawiona. Próbujesz szukać winy w sobie, dochodzisz do wniosku, że musisz robić coś źle.

Aż nagle nachodzi Cię dojmująca myśl: moja matka mnie nie kocha. Tak, to straszna myśl, rzecz nie do pomyślenia. Ale to prawda, jeśli ktoś Cię tak traktuje przez całe życie odpowiedź jest bardzo prosta: TWOJA MATKA CIĘ NIE KOCHA. Ale ta bolesna konstatacja, jeśli już tylko ją dopuścisz do swej świadomości to pierwszy krok na drodze do zdrowienia i odzyskania swojego życia. Chcesz iść dalej?


10 komentarzy:

  1. O Jezu.....Czytam o sobie.....AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA...Lata życia w upokarzaniu, przeświadczeniu że na nic nie zasługuję, że jestem głąbem, idiotką, która tylko ją rani....AAAAAAAA

    OdpowiedzUsuń
  2. To tez przykład mojej "matki" bo na tak zaszczytne miano to trzeba sobie zasłużyć, a ona na nie nie zasluguje. Potwór w ludzkiej skórze, ktory z uśmiechem na ustach uwielbial mnie gnębic, ponizac a na koniec wyrzucił z domu. Mam nadzieje, ze to zero, ktore chodzi jeszcze po tym swiecie, i udaje hrabine, slono zapłaci za swoje ochydne wysepki.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, to żeś dała strzał w dziesiątkę

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie. Mam identycznie taką matkę. Do tego prawie niewidomą więc ma super broń. Przeciwstawiasz się? przecież WIESZ że ona NIE WIDZI!!! JAK MOŻESZ PYSKOWAĆ NIEWIDOMEJ MATCE??? Ty śmieciu jak możesz ignorować niewidomą matkę i nie słuchać dokładnie tego co mówi i robić tego co chce??? Jestem od zawsze sama na świecie. Ojciec oczywiście za NIEWIDOMĄ żoną najchętniej by mnie zatłukł kiedy tylko mamusia zrobi smutną minkę. Nie wiem po co żyję, wszystkiego czego mnie mamusia nauczyła jest kłamstwem. A oczywiście ona była najlepsza a cały świat był be więc nie mam znajomych i przyjaciół bo inni ludzie to podludzie, tylko mamusia wie najlepiej i tylko ona mnie kocha przecież. Miałam 25 lat kiedy przestałam wierzyć że to normalne, że każdy tak ma i że jestem czy kiedykolwiek byłam kochana. Jestem tylko przedmiotem który musi żyć bo przecież gdybym nagle umarła na tę depresję albo anoreksję którą mam od 15 lat, to CO BY SĄSIEDZI O MATCE POMYŚLELI??? Dlatego nie wolno mi umierać i "uczesz się chociaż" bo sąsiedzi patrzą a ty wyglądasz jak bezdomna"... Dzięki mamo... Będziesz mi się niestety śnić do końca życia nawet jak odejdziesz....

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem facetem, ale jakbym czytał o sobie...

    Matka wg której nawet dzieci z sierocińca sobie we wszystkim radziły lepiej, wszyscy byli lepsi, dostałem 4-kę - stać mnie na 5-kę, wg moich byłych dziewczyn opowiadała że jestem leniem (później wykorzystywały to i mówiły "przecież twoja mama tak mówiła"). Choćby człowiek nie wiem co zrobił, wiecznie było mało, inni byli lepsi. Jak już nie miała się do czego przyczepić, to że chudy jestem, ale jak w wieku nastoletnim buszowałem po lodówce, to albo pusto albo ile to ona musi się natyrać, żebym miał co jeść. Oczywiście, gdy byłem mały, to lanie za byle co - ale to rzekomo ojciec był zły, bo bił i pił (choćbym nie wiem jak wytężał pamięć, nie przypominam sobie lania od ojca). Gdy ktoś przyszedł z pretensjami, że coś złego zrobiłem, to nawet jak wiedziała, że byłem niewinny, to i tak obrywało mi się przy oskarżycielach. Podejrzenia o branie narkotyków (bo podobno jakiś biały proszek znalazła - nigdy żadnego białego proszku nie miałem!), o kradzieże itd. Wożenie mnie po psychiatrach, psychologach a nawet na rezonans mózgu, bo ciągle byłem wg niej nienormalny. Ubieranie mnie w marynarki i garnitury gdy byłem nastolatkiem, wściekanie się o byle co, robienie mi obciachu przy rodzinie i znajomych, wspomniane chwalenie się za moimi plecami moimi przeciętnymi osiągnięciami (ale mnie osobiście za to wręcz rugałą, że stać mnie na więcej). Można tak pisać, pisać, pisać... Nawet gdy teściowa ukradła mi córeczkę, to TEŻ MOJA WINA! Bo ona "mnie zna i wie, że jakbym był dobry, to by tak się nie stało"...
    Teraz jestem na etapie, że zachorowała na nowotwór przeze mnie (przestała się leczyć, pomimo że dostałą jako jedna z nielicznych w kraju nowoczesną terapię - to też moja wina), że po rozwodzie nie mogła poznać żadnego faceta przeze mnie...
    Mam deprechę, ale wmawia wszystkim że to zwykłe lenistwo, bo mi się pracować nie chce. Ech...

    No i ex teściowa, która uprowadziła mi córeczkę... Ale ta to nie narcyz - to już psychopatka. Moja ex (która zanim zaszła w ciążę byłą fajną dziewczyną i fajnie się uzupełnialiśmy) panicznie boi się jej i wykonuje wszystkie rozkazy niczym sterowalne zombi. Jak zaszła w ciążę, to stałą się wobec mnie wręcz opresyjna i też na każdym kroku zaczęła mnie obwiniać o cokolwiek i zniewalać bylebym czuł się winny.
    Ex teściowa zrobiła nawet chrzciny, nie powiadamiając mnie ani mojej rodziny sms-em, wmawiając przy tym wszystkim ,że przecież nie chciałem chrzcin... Na wizyty u córeczki była wzywana czasem policja. Dla nich to nieistotne - wzywa zrozpaczona starsza pani, a tu łysy bandzior, więc na pewno winny.

    Przegrałem sprawę o dziecko (bo nikt nie wierzy, że babcia potrafi był potworem - wręcz uwierzono w jej brednie, którymi zainteresowała prokuraturę), teraz jeszcze czekam na sprawę karną, gdzie ex teściowa oskarżyła mnie o takie czyny, o jakich nawet bym nie pomyślał, a co dopiero zrobił.

    Opisujesz tu często sądy, ale one sprawdzają się jedynie odn. kobiet. Niestety, często narcyzki wykorzystują swój urok i sądy powierzają im dzieci... Ojciec, choćby nie wiem jaki był dobry, to tylko 3-5% starających się o dziecko wygrywa w sądach :(
    Ja już straciłem dziecko (wręcz panicznie boję się jechać w odwiedziny, żeby znowu nie być narażony na jakieś schizy i prowokacje).
    Myślałem, żeby chociaż walczyć o dobre imię, ale dwa narcyzy i to co w ostatnich trzech latach się działo, sprawiło, że już nawet antydepresanty nie działają... Chyba pora odpocząć - w więzieniu czy w psychiatryku czy pod mostem czy na suchym drzewie - obojętne.

    Szkoda tylko dziecka, które będzie musiało przechodzić to samo piekło...

    Pozdrawiam i dziękuję za tego bloga - czyta się go jak swoją autobiografię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do mnie to dotarło niedawno, że mnie nie kocha. Jak jej to powiedziałam, to nawet nie zaprzeczyła, tylko znowu przerzuciła winę na mnie, że dobro, które dawała innym ludziom zawsze do niej wracało, tylko ode mnie nie. Już jakiś czas temu to podejrzewałam, że mnie nie kochała nigdy, ale oczywiście przyjaciele mówili, że to niemożliwe. No zdziwienie, jednak możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest mi smutno i żal, że Ja dorosła 65 latka z własnymi dziećmi, mężem doświadczona życiowo przez choroby, operacje dzieci, męża uciekam się do wylewania gorzkich żalów na internetowym forum. Od wczorajszej niedzieli tj. 15 sierpnia 2021 roku świat mi się zawalił. Przeszłam swoisty sąd nad sobą. Sędziami była moja matka, siostrzenica z mężem i siostrzeniec z żoną. Zrządzeniem losu w maju zmarły na raka moje 2 siostry. Obie leczyły się od dwóch lat na raka. Obie odeszły w maju tego roku. Ja, mój mąż, moja córka,syn opiekowaliśmy się jedną z nich do ostatniego dnia. A po śmierci moja matka wykrzyczała mi w obecności siostrzeńców,że byłam najgorszą opiekunką i nie życzyłaby nikomu takiej opieki. Na moje żałosne pytanie "Mamo czy nie ta córka ci umarła?",dostałam odpowiedź twierdzącą.JAK MAM ŻYĆ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeżywasz właśnie żałobę po kochającej matce, matce, której nigdy nie miałaś. I po zmarłych siostrach. Wiele na Ciebie spadło naraz, ogromnie Ci współczuję. Pamiętaj tylko, że to, jaką masz matkę w żaden sposób nie świadczy o Tobie. To jej problem, że nie umie kochać, a nie Twój, że coś jest z Tobą nie tak i nie jesteś warta miłości. Jesteś wartym miłości, dobrym człowiekiem, o czym świadczy to, jak opiekowałaś się swymi siostrami. To naturalne i normalne, że odczuwasz ogromny żal i smutek, trzeba dać tym uczuciom czas, jedyne, czego trzeba unikać, to szukania w sobie przyczyny tego nieszczęścia. Bo niekochająca matka psychopatka to jest katastrofa pochodzenia nienaturalnego, na którą nie mamy żadnego wpływu. Polecam Ci posty oznaczone #zdrowenie. Trzymaj się, nie jesteś sama.

      Usuń
  8. Niekochanie to jedno. To często jest wręcz czysta nienawiść do dziecka. Potem takie dziecko jak dorośnie nie umie odróżnić prawdziwej miłości od nienawiści i pakuje się w kolejne toksyczne związki.

    OdpowiedzUsuń

Z uwagi na tematykę bloga i konieczność chronienia jego Czytelniczek i Czytelników przed emocjonalnymi nadużyciami, wszystkie komentarze będą moderowane.