czwartek, 23 lutego 2017

"Wróżba. Wspomnienia dziewczynki" - Agneta Pleijel

Książką Agnety Pleijel zainteresowałam się po przeczytaniu tego wywiadu. Jestem ogromnie ciekawa doświadczeń innych kobiet, każde mnie czegoś uczy. Pomyślałam też, że historia wzięta z życia, lepiej niż jakiekolwiek teoretyczne wywody, pomoże uzmysłowić sobie, jakie są skutki dorastania w narcystycznej rodzinie. Chociaż pisałam już o tym. Powieść okazała się bardzo ciekawą lekturą. Subiektywną autobiografią w formie strumienia świadomości, w którym autorka wspomina swoje dzieciństwo i lata młodości. Pleijel, pisząca wcześniej fikcję (choć powiązaną z prawdziwymi wydarzeniami), we Wróżbie daje dojść do głosu dziewczynce, którą była. Jest to smutne, ale pełne trafnych spostrzeżeń i szczerych refleksji świadectwo życia w narcystycznej rodzinie. Jednak nie odbierające nadziei. Poza tym, to znakomita proza, mimo rwanej formy i licznych dygresji.

Fabuła nie jest tajemnicą, wiemy jak wszystko się skończy. Esencją jest doświadczenie wzrastania z narcystyczną matką, nieszczęśliwym ojcem i to, jaki wpływ ta rodzina wywiera na całe życie bohaterki, szczególnie rujnując jej życie miłosne. Sama Pleijel wspomina w wywiadzie, że oboje rodzice byli trochę narcystyczni, unika jednak oceniania ich w jednoznaczny sposób. Zastrzega, że wszystko to jest przefiltrowane przez jej subiektywną pamięć, naruszoną upływem czasu: oboje rodzice już nie żyją i nie mogą się bronić. Dostrzegam w tych zastrzeżeniach wzruszającą, ale i typową dla córek narcystycznych matek ostrożność, by nawet po śmierci matki w niczym jej nie uchybić. I jest to nie tylko skutek trenowania córki tak, by brała pod uwagę przede wszystkim perspektywę matki; jest to także wyraz dawania innym tego, czego się samemu nie dostało: uważności i delikatności. Autorka wyszła zatem cało z tej opresji: pozostała wrażliwym człowiekiem.

Ciekawe, że autorka pisze o Dziewczynce, a później młodej kobiecie będącej jej bohaterką, "ona", a innym razem "ja". W ten sposób, moim zdaniem, zwiększa dystans emocjonalny do bohaterki, w chwilach, które są dla niej szczególnie trudne. Ja też w takich momentach życia doznawałam pewnego rodzaju dysocjacji - patrzyłam na siebie trochę z boku, oddzielona od siebie, odcięta od uczuć.

Jej rodzice, to - jak wiele narcystycznych rodzin - żadna patologia. Wręcz przeciwnie. Stosunkowo zamożna i wykształcona elita społeczeństwa. Właściwie to w tej rodzinie nie dzieje się, przynajmniej do czasu, "nic takiego". Nic takiego, oprócz obojętności, zaabsorbowania wyłącznie swoim życiem, tchórzliwego konformizmu dla własnej wygody. Ojciec Dziewczynki, to naukowiec i profesor matematyki. Pochłonięty swoją pracą, ale także uciekający w nią od domowego piekiełka. Matka Dziewczynki jest pianistką. Niespełnioną, bo zajmującą się domem i trzema córkami. Szczerze nienawidzącą swoich domowych obowiązków i rodzicielstwa, wiecznie sfrustrowaną i nieszczęśliwą, obwiniającą za swoje nieszczęście męża, a przede wszystkim trzy córki. Bohaterka książki bardzo wcześnie orientuje się, jak bardzo mama jest nieszczęśliwa i czuje się temu winna. I jednocześnie - niewidzialna. Niedostrzegana przez matkę, wiecznie nieobecnego ojca zajętego karierą naukową, dwie młodsze siostry, wobec których jak wszystkie dzieci z narcystycznych rodzin przyjmuje postawę opiekuna. Bardzo samotna wśród rówieśników, z powodu częstych zmian miejsca zamieszkania, kiedy rodzina podąża za pracą ojca. Dziewczynka nie znajduje oparcia także w surowych dziadkach: profesorze uniwersyteckim, przy którym jej ojciec staje się zrzędliwy, ani przy babci od strony matki, która jej, jako najstarszej, każe świecić przykładem, odbierając jej prawo do dzieciństwa. W domu dziadków nie ma ciepła ani okazywania uczuć:
Słowa są jak kry. Nie dlatego, że są zimne, ale ponieważ nikt nie przejmuje się wodą między kawałkami lodu. To, co niewypowiedzianie, zaostrza się. 

Jedyną osobą w rodzinie bohaterki, która dokonuje prawdziwie własnego życiowego wyboru i podąża za miłością, jest jej ciotka Ricki, siostra ojca. I choć to wyzwolenie przychodzi dla niej późno, ta postać jest dla Dziewczynki kołem ratunkowym, który pozwala jej trwać. Dziewczynka chwyta ten przekaz wolności jak zabiedzona roślinka promienie słońca. Ciotka, jako jedyna z rodziny, zdaje się ją dostrzegać:
Traktuje ją jak równą sobie, co sprawia, że dziewczynka jest zaskoczona i wdzięczna. 

Ojciec Dziewczynki to typowy przyzwalający ojciec. Dziewczynka czuje jego miłość, ale widzi, że ojciec nigdy wprost nie przeciwstawia się żonie. Pełen poczucia winy za jej "nieszczęście" w postaci trzech córek i konieczności prowadzenia domu, po powrocie z pracy zmywa, sprząta, stara się zająć dziećmi. Ma z nimi niezły kontakt. Jednak staje gdzieś w połowie drogi, w pół kroku, pół decyzji. Nie potrafi ani ich obronić przed obojętną, obwiniającą matką, ani nie potrafi jednoznacznie wyrwać się z takiego życia i porzucić żony. Pełen dystansu do niej, w głębi ducha niechęci, pretensji, nie próbuje niczego załatwić, tylko ucieka. Najpierw do pracy, potem do kochanki. Dzieci zostają same.

Matka kocha muzykę, ale Dziewczynka nie jest muzykalna. Ale to niejedyny powód do niezadowolenia z córki. Matka  nigdy nie jest zadowolona z Dziewczynki. Nieustanna krytyka ją rani:
Kiedy to się zdarza, czuje się rozbita. Niekochana. Skóra jest jakby rozdarta. Kocha mamę. Bardzo ją kocha, ale boi się jej. Mama łatwo się denerwuje. 

Kiedy matka zabiera ją na koncert, Dziewczynka ze wszystkich sił stara się nie zawieść jej oczekiwań, choć muzyka jej się nie podoba, kryje więc swoje uczucia. Ta postawa zostaje jej na długie lata.
Postanawia się cieszyć. (...) Nie bardzo jej się udaje, wtedy wymyśla papierową laleczkę. Papierową laleczkę można rozbierać i ubierać, jak się chce. Udaje, że jest papierową laleczką. (...) Jesteś najlepsza mamą na świecie, wykrzykuje papierowa laleczka z przekonaniem. 

Dziewczynka czuje się winna wszystkim nieszczęściom matki:
A gdy w następnej chwili mama wzdycha i mówi, że jej życie ucieka, dziewczynkę ściska poczucie winy, jak spinacz do bielizny. (...) Myśli tylko o sobie. Tak mówi mama i ma rację. 

Dziewczynka, samotna i niekochana, zazdrości innym dzieciom, które mają miłość rodziców:
Nienawidzi Annemarie za to, że tak się jej kadzi i się do niej podlizuje. Na nią nikt nie chucha.(...) Przynależność; myśli stojąc obok; znowu struna zazdrości. 
Popłakuje w środku. Nazbyt często. (...) Nie ma pojęcia, skąd ten smutek, który rzuca się na nią. 

Dziewczynka, często zmieniając miejsce zamieszkania wraz z nowymi kontraktami ojca, wciąż wchodzi w nowe środowiska, do nowych szkół, próbuje zdobyć swoje miejsce. Gdy z wielkim trudem zdobywa koleżanki, znowu musi się przeprowadzić. W rezultacie staje się nikim, bez własnego zdania i właściwości:
Wpasować się, nadać. Być zaakceptowaną. (...) ale grozi jej bezkształt. 
(...) Czuje znajome ukłucie wyobcowania, dręczące uczucie, że ciągle zmuszona jest obserwować siebie oczami innych. 

Kiedy Dziewczynka choruje na szkarlatynę, kilka tygodni spędza w szpitalnej izolatce. Czuje się, jakby była zupełnie nieważna i nikt nie zauważył jej braku. Znajduje sposób na to, by nie narażać się rodzicom:
Pobyt w szpitalu uświadamia jej, że świetnie sobie bez niej radzą. Czyżby jej nie chcieli? Dziecko, które z jakiegoś powody wystawiło się na odrzucenie, staje się przymilne. 

Dziewczynka obserwuje i jest w pełni świadoma konfliktów między rodzicami, już jako kilkuletnie dziecko. Widzi manipulacje i demonstracje matki, która przy użyciu poczucia winy steruje ojcem. Widzi jego wściekłość i rozgoryczenie. Ale i brak jednoznacznej decyzji, by coś zmienić.
Mama demonstruję albo absorbuje. Tata nic nie mówi.(...) powiększa się żyła na jego skroni. To znaczy, że jest zły.  

Dziewczynka czuje się odpowiedzialna za wszystkich dorosłych. W chwilach napięć robi wszystko, nawet pajacuje, byle tylko odsunąć zagrożenie konfliktem i ratować swoją rozpadającą się rodzinę.
Wszyscy powinni się kochać. Jeśli nie, ona pęknie na pół. 
(...) Nie po raz pierwszy rozumie, że dorośli przemilczają nieprzyjemne sprawy. 

Małżeństwo rodziców Dziewczynka porównuje do szybkowaru. Tłumione emocje muszą znaleźć ujście, bo wszystko eksploduje. Ale długo nie znajdują. Podczas kłótni rodziców, Dziewczynka próbuje dojść, które z nich ma rację. Rozsądzić, naprawić, gorączkowo ratować. Kiedy nie potrafi zdecydować, czuje, że to wszystko jej wina. Czasem jej się zdaje, że jest jedyną, która widzi, co się dzieje w jej rodzinie, że tata ma kochankę. Kochanką jest najbliższa przyjaciółka matki, ale matka woli udawać, że nic nie wie, albo, co gorsze, naprawdę nic nie wie, bo nigdy nie dostrzegała nikogo, oprócz siebie samej. Wszyscy inni widzą rodzinę jako normalną, a nawet momentami sielankową. I to też sprawia, że Dziewczynka jest coraz bardziej samotna.

Dziewczynka ma wymyśloną przyjaciółkę. Wyobrażoną, wygłodzoną istotę, którą karmi resztkami jedzenia ze swojego domu. Docenia jej towarzystwo. To lepsze towarzystwo niż żadne. Ta wygłodzona dziewczyna to ona sama, w ten sposób nieporadna nastolatka symbolicznie próbuje zaopiekować się sobą.

Dziewczynka, niekochana, wszędzie dostrzega brak miłości. Jej serce łamią samobójstwa obcych ludzi, zamarznięty bezdomny na ulicy, coraz bardziej widoczny rozpad małżeństwa rodziców. Staje się na zawsze szczególnie wrażliwa na innych opuszczonych ludzi. Widzę w Dziewczynce dużo siebie.

Dziewczynka zaczyna dorastać. Wpływ rodziny na jej życie uczuciowe jest druzgocący. Jej reakcją na pierwszy zawód miłosny jest postanowienie, jakie wiele z nas, córek narcystycznych matek podejmuje:
(...) Nigdy więcej miłości. Jedyne wyjście: stać się niedostępną. Nie można po prostu zniknąć w otchłani. Trzeba utworzyć linię demarkacyjną wobec tego, co jest chorobą, która sprawia, że człowiek całkiem traci kontrolę. 
(...) Przyznać się do miłości to to samo, co być porzuconym. 

To, co jej się potem przydarza, to nic nie znaczące miłostki, w których nic nie czuje i dzięki temu zachowuje poczucie kontroli. Dziewczynka nie wierzy, że ktoś mógłby pokochać ją, istotę, której nie kocha nawet własna matka. Gardzi tymi, którzy okazują jej miłość i dobroć:
Jeśli miałaby być szczera, poszła z nim, bo wydawał się bezpieczny. Bo wiedziała, że go nie chce, co daje jej przewagę. To powtórzy się z innymi. Nie chce zbliżyć się do miłości. Jest zbyt niebezpieczna. (...) Ale z nim także zrywa. Może właśnie dlatego, że jest im dobrze. (...) Wydało jej się to nie do zniesienia. Może był zbyt stały w uczuciach. Zbyt godny zaufania. Zbyt troskliwy. Po prostu za dobry. (...)Pociąga ją to, co wyniszczone. Rozpad. Tam czuje się jak w domu (...) Nikt jej nie kocha. Nawet ona sama.

Dziewczynka nakrywa ojca z kochanką na gorącym uczynku. Dorośli zachowują się, jakby nic się nie stało, tym samym zmuszając Dziewczynkę do milczenia na temat tego, czego była świadkiem. Dziewczynka cierpi katusze, rozdarta w konflikcie lojalności między matką i ojcem, czując, że jeśli będzie lojalna wobec ojca, oszuka matkę, a jeśli powie matce, to ona będzie winna rozpadowi małżeństwa rodziców. Za naturalne przyjmuje osobistą odpowiedzialność za dorosłych.

Pierwszy pozytywny przełom w jej życiu zdarza się, kiedy ciotka Ricki, siostra ojca, nieoczekiwanie znika podczas zagranicznej wycieczki. I tytułowa Wróżba zaczyna się wypełniać. Dziewczynka widzi w swoim życiu pierwszą kobietę, która będąc już dorosła, zaczyna się zachowywać jak dorosła - urywa się swojemu kontrolującemu ojcu i idzie za głosem serca. Ulega pasji i przygodzie, nie kontroluje się. Zachowuje w sercu swoją tajemnicę.

Tymczasem ojciec decyduje się porzucić rodzinę, wyprowadza się, ale o niczym nie rozmawia z córkami. Samotnie muszą sobie radzić z nową sytuacją. Ojciec nie chce się ostatecznie zdecydować, nie dąży do rozwodu, ani nie wiąże się otwarcie z kochanką. Ta sytuacja trwa lata. Uczy Dziewczynkę lawirowania między rodzicami - matką, która domaga się bezwzględnej lojalności, żąda potępienia ojca. Matka uważa, że winny jest jedynie ojciec, który ją porzucił i nie poczuwa się do żadnego udziału w tym, co się stało. Grając niewinną ofiarę męża, którego latami dręczyła swoim "unieszczęśliwieniem", domaga się od córki, by go jednoznacznie odrzuciła. I ojcem, który jako jedyny okazywał Dziewczynce trochę szczerego zainteresowania, ale niczego nie wyjaśnia, trwa w zawieszeniu i uważa, że nad tym, co się wydarzyło, należy przejść do porządku dziennego (jak nad wszystkimi emocjami w jego tłumiącej uczucia rodzinie pochodzenia). Dziewczynka, zabiegając o oboje, uczy się, że ona i jej prawa nie istnieją, a jedyną jej życiową rolą jest zadowalanie innych. Nie dająca się pogodzić sprzeczność uczuć wobec rodziców i domaganie się przez matkę oceny i wyboru, pozostawia ją na całe lata pozbawioną granic i odciętą od swoich uczuć i potrzeb.
Ambiwalencja to pragnienie dwóch rzeczy jednocześnie. (...) Wciąż się martwić, żeby kogoś nie zranić. A przez to nie móc stworzyć własnych konturów. Lini demarkacyjnej wobec innych. (...) Ambiwalencja jest w niej coraz głębsza. Aż staje się głęboka jak Rów Mariański. 
Rzeczywistość mamy to kamień, ciężar i bezsporność (...) W mamie nie ma miejsca na nic poza nią samą. 

Matka jest tak zraniona, że zupełnie nie zauważa, co czuje Dziewczynka. Skoro narcystyczna matka cierpi, cierpieć musi również jej córka:
Byłam wściekła na mamę. Broniłam taty w walce z nią. Właściwie to nie jego broniłam, ale siebie. Nie chciałam być wciągnięta. Nie chciałam. 

Dziewczynka nie ma wsparcia również od dziadków. Oni także składają na nią, jeszcze nastolatkę, odpowiedzialność za matkę:
Moja kochana, duża wnuczko, tak bardzo martwię się o Twoją mamę. Musisz wziąć na siebie odpowiedzialność, od której uciekł Twój ojciec. (...) Liczę na Ciebie. Musisz zaopiekować się swoją mamą.  

Dziewczynka radzi sobie jak umie. Opiekuje się porzuconą matką jak dorosła dzieckiem, co stwarza pozory bliskości:
(...) Stara się być uprzejma wobec mamy. To jedyne, co może zrobić, dźwigać odpowiedzialności od której tata uciekł. 
(...) Odrzucenie przez mamę jest męką, ale bliskość jeszcze gorsza. Być może to ten rzadki moment, kiedy mama wreszcie ją dostrzega. Ale ona chce tylko uciec. Dokądkolwiek. Daleko. 

Ojciec również traktuje ją jak dorosłą i równą sobie:
W tym momencie czuje, że jej niedobrze. Zwierza jej się z czegoś, co jej się nie należy, z czego się nie powinno zwierzać przed dziewiętnastolatką. 

Matka zaczyna się nieco interesować życiem Dziewczynki. Jednak nie po to, by się wspólnie cieszyć z jej związku. Tylko po to, by ją kontrolować, poniżyć i wpędzić w poczucie winy.
Jeśli odpowie, w kolejnej sekundzie może się to obrócić przeciwko niej. 

Ale powoli, Dziewczynka, a właściwie już Kobieta zaczyna się buntować, początkowo destrukcyjnie. Nie będzie córką, jakiej pragnie matka. Będzie czymś dokładnie przeciwnym. W tym odrzuceniu matki nadal jest od niej zależna.
Zdajesz sobie sprawę, że kobieta, która przed zamążpójściem sypia z więcej niż dwoma jest kobietą upadłą? Boże, paraliż nagle pęka. Odnajduje swój głos. Co za bzdury. (...) Postanawia zostać kobietą upadłą Zamierza kochać się z dwudziestoma, pięćdziesięcioma, setką. Więcej.
(...) A jednak dziwne, że kiedy idzie do łóżka ze swoim chłopakiem, a potem z innymi, musi mocno ściskać uda, żeby nie pojawiła się między nimi twarz matki. (...) nieszczęśliwa. Pełna wyrzutów. 

Bohaterka próbuje się wyrwać z tego koszmaru. Wyjeżdża na kilka dni do Paryża, zostaje całe tygodnie, ma kochanka, szwenda się po ulicach i szuka siebie. W końcu nadciąga matka z karną ekspedycją, by zabrać ją do domu. Ale na próżno. Ona już na stałe nie wróci. Dziewczynka dorosła i postanawia wyjechać na studia.

Matka prosi:
Nie przeprowadzaj się. Proszę, kochana, nie zostawiaj mnie. Nie ty. 

Na szczęście, Dziewczynka, która jest już kobietą, odchodzi. Wie, że musi siebie ratować.

Agneto, ogromnie Ci współczuję. Nie wiem, jak potoczyły się Twoje dalsze losy. Ale jesteś zwyciężczynią. Wiele z nas odnajduje się w Twojej książce. Bardzo Ci dziękuję.


poniedziałek, 13 lutego 2017

Język narcystyczny, część 2.

Kolejną funkcją narcystycznego języka, która służy podtrzymywaniu iluzji narcyzy o jej idealnym ego i zmuszaniu Cie do posłuszeństwa, jest zaprzeczanie złym rzeczom, które ona robi. W głębi serca ona doskonale wie, że jej zachowanie jest karygodne. Jednak nie może tego przyznać, nawet sama przed sobą. Zmniejsza więc swoją winę, udając, że niczego złego nie zrobiła, tylko Twoja reakcja jest nieadekwatna. Odrzucanie odpowiedzialności za swoje postępowanie odbywa się w ten sposób, że ona albo zaprzecza, że to się w ogóle wydarzyło (bezczelnie, w żywe oczy kłamie, choć doskonale wie, jaka jest prawda) albo twierdzi, że Ty to wymyśliłaś/wyolbrzymiasz/przesadzasz. Przerzucając piłkę na Twoją połowę, próbuje Ci wmówić, że to z Tobą jest coś nie tak. Wspominałam już o tej technice manipulacji w poście o gaszeniu. Parę przykładów:

Nigdy tego nie powiedziałam! - kiedy doskonale pamiętasz, co do słowa, a nawet masz to nagrane. Kiedy jej pokażesz dowód, np. w postaci nagrania, prawdopodobnie usłyszysz:

Zawsze reagujesz przesadnie/jesteś przewrażliwiona na swoim punkcie! - kiedy dopominasz się o odrobinę szacunku, mówisz, że coś Cię uraziło, ona nie chce przyznać, że źle zrobiła, że Cię obraziła, więc woli udawać, że to co zrobiła było w porządku, a to z Tobą jest problem.

Wyobrażasz sobie niestworzone rzeczy! - kiedy wiesz, że to, o czym mówisz jest twardym faktem

Nie mam pojęcia o czym mówisz! - kiedy zarówno Ty, jak i ona doskonale wiecie, o co chodzi

Mam dość twoich dramatów! - za każdym razem, kiedy w najdelikatniejszy nawet sposób nie zgadzasz się z nią i odmawiasz uznania, że jej zachowanie jest w porządku. Narcystyczna matka nazwie dramatyzowaniem każdy przejaw obrony własnego stanowiska i własnej godności z Twojej strony.

Jesteś jedyną osobą, która tego nie rozumie! - kiedy nie zgadasz się z nią - nie dość, że twierdzi, że to z Tobą jest źle, to jeszcze sugeruje, że jesteś jedyna, korzystając z siły społecznego dowodu słuszności. O ironio, często na poziomie werbalnym, oficjalnie, wszyscy rzeczywiście się z nią zgadzają (np. Twój przyzwalający ojciec czy jej skrzydlate małpy), choć oczywiście wszyscy wiedza, że to narcyza źle Cię traktuje.

Zawsze mnie o wszystko obwiniasz/oskarżasz! - kiedy masz w ręku twarde dowody jej nielojalności, obojętności czy wrogich działań. Ona nie chce uznać, że problemem jest jej zachowanie. Problem, według narcyzy, jest w tym, że śmiesz na to reagować i się temu przeciwstawiać.

Jesteś patologicznie podejrzliwa/masz paranoję! - wtedy, kiedy już wielokrotnie doświadczyłaś z jej strony zdrady i masz faktyczne powody, by być ostrożna i podejrzliwa. Ona była nielojalna, ale To Ty masz się czuć winna za to, że straciłaś do niej zaufanie.

To wszystko twoja wina!/Ty mnie do tego zmusiłaś - kiedy narcyza zrobiła ci coś szczególnie podłego - próbuje przerzucić odpowiedzialność za swoje zachowanie na Ciebie. Moja matka, kiedy jej przypomniałam, że tłukła mnie całe lata, potrafiła odpowiedzieć tylko: Bo byłaś niegrzeczna!

Specjalnie mnie prowokujesz  - kiedy zrobiła Ci coś bardzo złego. Tekst, który matka wygłosiła do mojego synka, kiedy go fizycznie napadła. Wiele miesięcy wracał do tego tekstu, zanim uwierzył, że nie ponosi żadnej winy za to, że ona go skrzywdziła.

Nie radzisz sobie - kiedy mówisz jej, że coś Cię zabolało, płaczesz, okazujesz swoje cierpienie. Tak naprawdę ona mówi: nie obchodzi mnie twoje cierpienie, jak śmiesz o tym mówić? Nie potrafisz w milczeniu znosić mojego chamstwa i agresji. Jesteś żałosnym, użalającym się nad sobą śmieciem, który zasługuje na moją pogardę. To takie ohydne, czegoś potrzebować od innych. Jestem ponad to i sprawnie udaję, że nic mnie nie obchodzi, co inni o mnie myślą i że niczego od nich nie potrzebuję.

Ile razy mam powtarzać "przepraszam"?  - kiedy ona stale robi te same złe rzeczy i co więcej, wcale Cię nie przeprosiła. Tak naprawdę ona mówi: nie zamierzam cię przepraszać, bo robię co uważam za słuszne. Nie wolno ci zwracać uwagi na to, że wciąż robię ci te same, bolesne dla ciebie rzeczy i nie zmieniam swojego zachowania. Nie przypominaj mi, że skoro udawałam, że przeprosiłam, to powinnam unikać takiego zachowania w przyszłości. Mam prawo robić co chcę i deptać cię, bo jestem wyższą od ciebie istotą.

Czemu nie pogodzisz się wreszcie z przeszłością/Opanuj swoje demony/To było dawno - kiedy ona stale robi te same złe rzeczy. Tak naprawdę ona mówi: nie śmiej mi przypominać o przeszłości, problem leży po twojej stronie, że nie umiesz zrozumieć, kto tu rządzi. Robiłam tak i będę robić, a ty siedź cicho i pogódź się z tym wreszcie. Jestem doskonała i nie śmiej mnie krytykować.

Spójrz na swoje problemy  - gdy jej coś konkretnego zarzucasz, a ona usiłuje uniknąć odpowiedzialności. Tak naprawdę ona mówi: zrobię wszystko, by odwrócić twoją uwagę od tego, co zrobiłam, przejdę do ataku i krytyki, byś musiała skupić swoją energię na bronieniu się. Sama tego wielokrotnie doświadczyłam, np. powiedziałam do mojej matki: Właśnie trzeci raz złapałam cię na kłamstwie. A ona na to: a twoja córka mnie trzy lata temu okłamała! Jak ty ją wychowujesz?!

Taka jestem i musisz z tym żyć - kiedy oczekujesz od niej jakiejkolwiek pozytywnej zmiany. Tak naprawdę ona mówi: nie zamierzam się zmienić, poddaj się bez dyskusji. Jestem doskonała.

Masz obsesję kontroli  - wtedy, kiedy oczekujesz, że ona dotrzyma danego słowa czy wypełni umowę. Tak naprawdę ona mówi: twoje oczekiwanie, że będę podlegała twojej ocenie jest bezczelne, nie masz prawa ode mnie wymagać, bym wypełniała umowy, bo jestem kimś więcej od ciebie i to ja decyduje, co robię. Słowo dane tobie nic dla mnie nie znaczy. Wmówię ci, że to nie ja jestem niewiarygodna, tylko ty wymagasz za dużo.

Kilka przykładów z komentarzy moich Czytelniczek:

- znowu o coś ci chodzi
- znowu masz jakiś problem
- jestem jaka jestem
- ty chyba naprawdę już zgłupiałaś
- wiecznie jesteś niezadowolona
- zastanów się
- nie masz racji
- przemyśl to sobie
- jesteś psychologiem, powinnaś wykazać się większą mądrością i zrozumieniem
- nie psychologizuj mi tu!
- jak śmiesz!
- bo ty zawsze musisz mieć swoje zdanie

Narcyzy używają też swego rodzaju języka odwrotnego do manipulowania ludźmi. Odniosę się tutaj do metafory państwa totalitarnego, w którym oficjalna propaganda, siejąc nienawiść, mówi, że pragnie pokoju (pragniemy pokoju, więc wchodzimy w wyścig zbrojeń, by nasi wrogowie wiedzieli, że ich zabijemy). Kiedy, nękając niepokornych obywateli twierdzi, że to oni ją obrażają (ta demonstracja to obraza godności państwa). Ogranicza swobody obywateli, twierdząc, że robi to dla ich wolności (zakaz demonstracji dla jednych, by wolność demonstrowania mieli tylko ci popierani przez władzę), a także mnoży zagrożenia dla nich, upierając się, że robi to dla ich bezpieczeństwa (uzbrajanie bojówek, niby po to, by bronić przed zewnętrznymi zagrożeniami, ale naprawdę po to, by zastraszać własnych obywateli). Niewoli ich, odbierając im prawa, a oficjalnie wmawia, że to dla zwiększenia ich niezależności (likwiduje niezależność instytucji, rzekomo po to, by "zlikwidować układ, który nie dawał wolności" i zastąpić je swoimi ludźmi). Z narcyzami jest podobnie: pragną absolutnej władzy i pełnej kontroli, ale ubierają to w słowa rzekomej troski i dbania o Ciebie. Wtedy korzyść jest podwójna: Ty jesteś jej podporządkowana, a ona wychodzi na wspaniałą, godną podziwu, troskliwą matkę:

Robię to dla twojego dobra - kiedy Cię z premedytacją krzywdzi. Tak naprawdę ona mówi: robię tylko rzeczy dobre dla mnie. Dla ciebie dobre może być tylko to, co jest przede wszystkim korzystne dla mnie. Wiem lepiej, siedź cicho i rób, co ci każę.

Pogubiłaś się, ja ci pomogę - kiedy chce przejąć nad Tobą pełną kontrolę. Tak naprawdę znaczy to: nie masz nic do powiedzenia, jesteś głupia i nieudolna, ja decyduję.

Jesteś niezrównoważona, nie masz pojęcia co robisz - kiedy chce Ci odebrać wolność i prawo do decydowania o sobie. Częsty tekst u narcystycznych matek, które próbują wmawiać córkom choroby psychiczne i ubezwłasnowolnić je prawnie.

Przecież ty zginiesz beze mnie - kiedy ogranicza Twoją wolność i podkopuje Twoją wiarę w siebie. Tak naprawdę ona mówi: chcę, byś była całkowicie zależna ode mnie i posłuszna. Chcę, byś uwierzyła w to, że jesteś zerem, wtedy łatwiej zaakceptujesz, że traktuję cię jak zero. Przy takiej niezaradnej miernocie jak ty, ja będę wyglądała dużo lepiej.

Dwa przykłady z komentarzy moich Czytelniczek:

- chcę ci tylko pomóc
- martwię się tylko jak sobie poradzisz

Na koniec jeden z moich "ulubionych" tekstów:

Ty mnie w ogóle nie szanujesz!

Prawdziwe znaczenie: Jestem tak wielka, wspaniała, idealna i wzorcowa, że jakakolwiek, nawet najmniejsza krytyka czy różnica zdań ze mną jest ciężką obrazą ideału. Z ideałem się nie dyskutuje, jego się bezkrytycznie wielbi. Szacunek, jakiego żądam jest moim prawem, a nie przywilejem, którego mi udzielasz. Nie zamierzam zabiegać o twój szacunek, bo wtedy musiałabym przyznać, że jeszcze nie jestem doskonała i muszę coś poprawić. No i nie mogę przyznać, że czegoś od ciebie potrzebuję czy pragnę, od takiej miernoty jak ty. Dlatego żądam szacunku, a nie liczę, że go zdobędę, jak się postaram. Tobie żaden szacunek się nie należy, bo jesteś tylko moją sługą.

Więcej bardzo dobrych przykładów narcystycznego języka znajdziesz w komentarzach pod postem o trójkątnej komunikacji.

Czy chcesz może coś jeszcze do tego dodać?


niedziela, 12 lutego 2017

Język narcystyczny, część 1.

Sposób myślenia narcyz odbija się w języku, jakiego używają. Język ten odzwierciedla ich stan umysłu, obraz siebie i świata, oraz rodzaj stosunków łączących je ze światem. Jak pamiętasz, w swoim mniemaniu są wyjątkowymi istotami, lepszymi od innych, poza zasadami i prawami. Są naturalnym centrum wszechświata, czują się uprawnione do wygodniejszego życia, przywilejów, lepszego traktowania. Oraz całkowicie zwolnione z odpowiedzialności za swoje czyny. Ich córki za to mają ponosić wszystkie konsekwencje ich wyborów. O innych narcyzy myślą jak o rzeczach, do używania dla swoich korzyści. Sposób mówienia, ton, gest, spojrzenia, wszystko to narcyza stosuje, by manipulować innymi ludźmi dla własnej korzyści. Spróbuję Ci przybliżyć charakterystykę tego języka oraz pokazać, jak należy go rozumieć, by się przed nim bronić. Nie tylko Twoja matka realizuje ten sposób komunikowania, spotykasz innych narcyzów w swoim życiu. Nawet jeśli masz Zero Kontaktu z matką, będzie Ci łatwiej przeciwstawiać się manipulacjom wszystkich zaburzonych ludzi.

Język narcystyczny ma kilka fukcji, wszystkie służą załatwianiu interesów narcyzy i ochronie jej ego. Pierwsza to typowa bezpośrednia przemoc werbalna. Ma ona na celu zniszczenie Twojego poczucia własnej wartości, co czyni Cię łatwą ofiarą jej nadużyć, dodatkowo pozwala narcyzie czuć się kimś lepszym od Ciebie. Każda z nas doskonale zna repertuar wyrażeń swojej matki tego rodzaju: Jesteś do niczego/Nic z ciebie nie będzie/Jesteś beznadziejną matką/Dziwię się, że mąż cię nie rzuci/Na pewno nigdy nie znajdziesz faceta. Charakterystyczne jest to, że są to arbitralne stwierdzenia obejmujące całość Twojej osoby, obejmujące również przeszłość i przyszłość. To oczywiste kłamstwa, bo nikt nie może przewidzieć, co się wydarzy w przyszłości, ani tak jednostronnie Cię oceniać. Wszystkie tego rodzaju teksty są bolesne i okrutne, jednak nie ukrywają prawdziwych uczuć i intencji narcyzy. Są przez to, paradoksalnie, mniej groźne. O wiele bardziej niebezpieczne są te wypowiedzi narcyzy, które są zawoalowaną manipulacją, bo trudniej się przed nimi obronić.

Kilka przykładów dewaluujących wypowiedzi matek, z komentarzy moich Czytelniczek:

- nigdy niczego nie zrobisz porządnie
- do niczego się nie nadajesz
- jesteś śmierdzącym leniem
- [z drwiącym uśmieszkiem] o, a ja myślałam, że jesteś inteligentna
- dzieci i ryby głosu nie mają
- nie pyskuj!
- co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie
- masz sie mnie słuchać!
- nie mów do mnie takim tonem!
- jesteś źle wychowana! [przyznaję, że ten zarzut wywołał u mnie śmiech, za co oczywiście oberwałam]
- masz dwie lewe ręce
- zostaw, ty nic nie umiesz
- ależ ty jesteś beznadziejnie głupia!
- jesteś taka sama jak twój ojciec
- tu zawsze musisz być mądrzejsza jak ładniejsza

Druga funkcja języka narcystycznego to projekcja. Pewnie nie od razu uwierzysz, ale narcyzy dość często mówią... prawdę o sobie. Ale nie wtedy, kiedy mówią o sobie. Tylko kiedy mówią o Tobie. Wszystko, co Ci zarzucają, o co Cię oskarżają, co Ci przypisują, jest dokładnie tym, co same robią, myślą i planują. To jest mechanizm psychologicznej projekcji, który pozwala im zachować samozadowolenie i komfort psychiczny, pomimo niecnych postępków i podłych uczuć, jakie wobec Ciebie żywią. Po prostu wypierają je ze swojej świadomości, przypisując je Tobie. Wystarczy posłuchać, co narcyza mówi o Twoich planach na przyszłość wobec niej (w jej mniemaniu), abyś dowiedziała się, co planuje wobec Ciebie.
Na przykład moja matka, krótko po śmierci ojca, dramatycznym tonem oznajmiła: Teraz to na pewno mnie porzucisz, bo już Ci nie jestem potrzebna! Nie minęło kilka tygodni, jak sama mnie porzuciła. Nie byłam jej już potrzebna, bo ojciec umarł. Albo kiedy powiedziałam jej, że może się kontaktować z moim synkiem wyłącznie w mojej obecności, wykrzyczała Choćbyś nie wiem jak chciała, nigdy nie zdołasz zniszczyć naszej specjalnej więzi! Wtedy moje przekonanie, że jej celem było zniszczenie mojej więzi z synem, zmieniło się w pewność. Przez lata zarzucała mi, że jestem zazdrosna, choć tak naprawdę sama potwornie zazdrościła mi miłości dzieci, męża, wykształcenia, a nawet majątku czy urody. Miała długie listy rozbuchanych oczekiwań i żądań wobec mnie i innych ludzi (po śmierci ojca miałam ją pocieszać, ubierać, jeździć z nią na zakupy, kosić trawę na jej działce, prasować jej ubrania, gotować jej obiady, płacić jej rachunki itd.). Ale to o mnie mówiła bez przerwy: Jesteś roszczeniowa. Itd. itp. Słuchaj więc jej tyrad na Twój temat, jeśli chcesz wiedzieć, co czuje czy myśli.

Kilka matczynych projekcji wypowiedzianych do moich Czytelniczek:
- harda jesteś
- zawsze tylko myślisz o sobie
- ty mnie może i kochasz, ale mnie nie lubisz. nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam
- ty mnie nienawidzisz
- jesteś skończoną egoistką
- nigdy mi nie pomagasz

Projekcja i przemoc mają na celu głównie ochronę ego narcyzy, przekonania, że jest ona wspaniała i nieskazitelna (a ty zła i pełna paskudnych intencji). Jeszcze groźniejszą funkcją języka narcystycznego jest zręczne zmuszanie Cię do bezwzględnego posłuszeństwa - na kilka sposobów.

Pierwszy to wywołanie poczucia winy, poprzez użalanie się nad sobą i domaganie się wypełnienia zobowiązania, które rzekomo masz wobec niej. Takim słownym manipulacjom na ogół towarzyszy mina cierpiętnicy, teatralne wzdychanie, dramatyczne gesty i pełne wyrzutu spojrzenia. Czasem krzyki, płacze i histerie.

Na przykład - matka chciała, bym z nią pojechała na weekend na jej, odległa o kilkadziesiąt kilometrów, działkę letniskową i zrobiła tam wszystkie prace, które trzeba zrobić na początku sezonu. Odmówiłam, bo miałam zaplanowane od dawna duże spotkanie, którego byłam organizatorką. Dodatkowo mam dzieci, własny dom i własny ogród do ogarnięcia, co zajmuje mi mnóstwo czasu. Oto wypowiedź mojej matki: To już nie na moje zdrowie, a przecież to wszystko będzie twoje. Myślałam, że zaopiekujesz się spuścizną twojego ojca, tata na pewno w grobie się przewraca, jak widzi jakie to wszystko jest zarośnięte!  
Rozbierzmy tę wypowiedź na czynniki pierwsze.
To już nie na moje zdrowie! - chciała, bym się czuła winna, że ona zdrowie na tej pracy straci i bym czuła się odpowiedzialna za skutki jej decyzji, jaką było zatrzymanie działki, która nie jest do obsłużenia przez jedną osobę.
przecież to wszystko będzie twoje  - chciała wywołać fałszywą nadzieję, że kiedyś działka będzie moja, po to, by wyłudzić w ten sposób moje świadczenia dla niej. Pikanterii dodaje temu fakt, że żądała, że zajmę się działką, którą odziedziczyła tylko ona, bo ojciec pominął mnie w testamencie (!). Wreszcie, sam fakt, że tak o tym pomyślała, obrazuje jej sposób rozumienia związków międzyludzkich: jako handlowej transakcji. Ponieważ sama robi coś dla innych tylko wtedy, gdy spodziewa się "zapłaty", przez myśl nawet jej nie przeszło, że mogłabym to zrobić z innej motywacji niż chęć zadbania o moje przyszłe dziedzictwo.
Myślałam, że zaopiekujesz się spuścizną twojego ojca, tata na pewno w grobie się przewraca - chciała wywołać we mnie poczucie winy i zobowiązania wobec zmarłego ojca, którego kochałam. Chciała, bym się poczuła okrutna i bez serca. A ponieważ zmarły nie mógł niczemu zaprzeczyć, ochoczo się na niego powoływała, w niemal wszystkich sprawach, by zmuszać mnie do posłuszeństwa. Wiem, że ojciec kochał tę działkę, ale to nie oznacza, że jestem zobowiązania o nią dbać. Uważam, że najrozsądniej byłoby ją sprzedać, bo rzeczywiście zajmowanie się nią w pojedynkę jest ciężkie. A skoro matka nie chce jej sprzedawać, niech się nią sama zajmuje, ponosząc konsekwencje swojego wyboru.

Ilekroć zatem matka czegoś od Ciebie chce i szantażuje Cię tekstami w rodzaju Jestem taka schorowana/biedna/zmęczona/samotna/nie mogę patrzeć na te niewyremontowane ściany/serce mnie boli, że to nie jest zrobione, zastanów się, czy to, czego ona nie chce się podjąć i czego wymaga Ciebie, to był jej wybór, czy Twój? Jeśli jej, niech sama ponosi tego konsekwencje. Nie jesteś jej nic winna.

Inną odmianą tej manipulacji jest wywoływanie poczucia winy, kiedy nie zajmujesz się narcyzą, tak jak ona sobie tego życzy i zaspokajasz swoje potrzeby. Wtedy usłyszysz od matki: Jestem taka samotna/stara/schorowana, a ty mnie zostawiasz samą w święta/niedzielę, nie chcesz dla biednej mamy znaleźć czasu na małe zakupy/nigdy do mnie nie dzwonisz. Tak naprawdę ona mówi Ci: rzuć wszystko i zajmij się mną. Jestem najważniejszą osobą w twoim życiu, nie śmiej mieć swoich planów. Nie będziesz miała innych bogiń przede mną. Narcystyczna matka jest jak czarna dziura - im więcej energii i czasu jej poświęcasz, tym bardziej Cię pochłania i tym więcej żąda. Nieraz "dla świętego spokoju" jej ulegasz, ale ona nigdy nie będzie zaspokojona.

Kilka przykładów wpędzających w poczucie winy wypowiedzi matki, z komentarzy moich Czytelniczek:

- wyhodowałam potwora na własnej piersi
- jesteś skończoną egoistką
- oczywiście nie zrobiłaś tego, o co cię prosiłam? [bez sprawdzenia, czy to zrobiłam, czy nie]
- niby robisz, to co mówię, ale przecież widzę, że myślisz inaczej. zawsze myślisz na odwrót, żeby zrobić mi na złość!
- zostawiłaś schorowaną starą matkę na pastwę losu (59 lat, zdrowa, stała praca w przychodni jako chirurg ogólny)
- dopiero teraz dzwonisz, później już nie mogłaś? [kiedy mieszkałam już z mężem i wieczorem wykonywałam obowiązkowy codzienny telefon do niej]
wariant: no, łaskawie raczyłaś zadzwonić!
- nigdy mi nie pomagasz
- przez ciebie nie zrobiłam kariery, a mogłam zostać ordynatorem
- przez ciebie nie mogłam być z tym, którego kocham
- jak możesz
- co znowu
- czyli wszystko moja wina tak?
- już nie mam siły, wszytko robię dla ciebie
- za stara jestem już na to
- ja nie zapominam
- sprawiłaś mi ogromną ranę, która nie chce się zagoić nie wiem czy kiedyś się całkiem zagoi
- nie wiem kiedy mi przejdzie
- nie rozumiem twojego zachowania, jak mogłaś tak zrobić, tak mnie potraktować
- tyle ci daję, tak bardzo się poświęcam a ty tak mi się odwdzięczasz
- czuję się jak bankomat, nikt nie myśli o moich uczuciach, starej zmęczonej kobiety, styranej życiem, tylko moje pieniądze chcesz

Celem takich wypowiedzi jest nie tylko zmuszenie do posłuszeństwa, ale także zniszczenie Twojego poczucia własnej wartości. Przytoczę tutaj częściowo komentarz Czytelniczki mojego bloga, który doskonale obrazuje, o co chodzi i jakie uczucia wywołuje w nas, córkach, tego rodzaju manipulacja:

Chciałam napisać listę określeń, którymi bombardowała mnie matka, robiąc przy tym skrzywioną twarz w geście poniżenia, wstrętu, nienawiści. (...)Te komentarze sprawiały, że czułam się głupia, nienormalna, walnięta, chora, beznadziejna, żałosna, śmieszna, podła, okrutna i bez serca.(...)

Myślę, że gorsze od tych słów było zachowanie, wyraz twarzy, ton głosu, spojrzenie, dystans, naprzemiennie z histerią i łzami i krzykami cierpiętnicy, którą tak potwornie zraniłam.. To było najokrutniejsze. Powodowało mieszankę wybuchową emocji. Początkowo złość na nią, pomieszanie, zagubienie, aż po ogromne poczucie winy i okrutną złość i nienawiść na siebie, aż po myśli samobójcze, poczucie braku wartości, bycia nikim.


C. D. N.