piątek, 30 września 2016

Czarny Protest i Ogólnopolski Strajk Kobiet

Wybaczcie, drogie Czytelniczki i Czytelnicy, ale będzie dziś trochę prywaty. A właściwie nie prywaty, bo to już nie jest nasza prywatna sprawa. Tu idzie o życie kobiet polskich. O zdrowie. O samostanowienie i ludzką godność.

Posłowie skierowali do dalszych prac w Sejmie projekt całkowicie zakazujący aborcji w Polsce. Co w praktyce oznaczają zapisy tej ustawy?

  • Będziesz musiała urodzić dziecko z gwałtu.
  • Twoja zgwałcona córka także będzie musiała urodzić dziecko gwałciciela, nawet jeśli będzie miała 12 lat. Także w przypadku kazirodztwa.
  • Kobiety rzadziej będą więc zgłaszać gwałt, a zatem gwałt, już dziś słabo karany, stanie się praktycznie bezkarny.
  • Gwałcicielowi będą przysługiwały prawa rodzicielskie, jeśli kobieta urodzi. Oznacza to, że będzie zmuszona kontaktować się ze swoim oprawcą przez kolejne 18 lat.
  • Jeśli zgwałcona kobieta dokona aborcji, gwałciciel otrzyma karę więzienia niższą niż jego ofiara.
  • Będziesz musiała urodzić dziecko ciężko uszkodzone, niezdolne do życia i patrzeć jak umiera w cierpieniu.
  • Będziesz musiała urodzić dziecko upośledzone i wychowywać je, nawet jeśli nie stać Cię na to fizycznie, psychicznie i finansowo. Państwo przestanie się interesować losem Twoim i dziecka, jak tylko je urodzisz. Nie wesprze Cię w żaden sensowny sposób. Kiedy w rodzinie rodzi się dziecko niepełnosprawne, 80% ojców odchodzi. Państwo nie potrafi wyegzekwować nawet alimentów. Będziesz się zmagać z tym całe życie sama. Po Twojej śmierci, dziecko zostanie skazane na wegetację w DPS lub bezdomność. Piszę to jako matka dziecka niepełnosprawnego, które bardzo kocham, ale przekonałam się przez te wszystkie lata, że państwo ma nas w nosie.
  • Jeśli pojawią się komplikacje w trakcie porodu, lekarz wybierze życie płodu kosztem Twojego. Nie podejmie żadnych działań z obawy przed zaszkodzeniem płodowi. UMRZESZ.
  • Jeśli zajdziesz w ciążę pozamaciczną, lekarz nic nie zrobi dopóki nie dostaniesz gwałtownego krwotoku wewnętrznego. UMRZESZ.
  • Jeśli płód obumrze, lekarze jak najdłużej nie będą podejmować łyżeczkowania macicy. Płód zacznie rozkładać się w Twoim ciele, co wywoła sepsę. UMRZESZ, jak Savita Halappanavar.
  • Jeśli zachorujesz na raka w trakcie ciąży, nie otrzymasz leczenia z uwagi na ewentualne ryzyko dla płodu. UMRZESZ.
  • Jeśli dostaniesz stanu przedrzucawkowego (komplikacje nadciśnienia ciążowego), lekarze pozostawią Cię bez pomocy. UMRZESZ.
  • Nie będzie żadnych badań prenatalnych (bo są obarczone bardzo niewielkim, ale ryzykiem poronienia - żaden lekarz nie będzie ryzykował).
  • Nie będzie żadnego leczenia płodów w łonie matki, jeśli Twoje dziecko będzie miało np. wadę serca, zoperowane zostanie dopiero po urodzeniu, a może nie przeżyć nawet porodu. Operacja po urodzeniu wiąże się z dużo większym ryzykiem zgonu dziecka i komplikacji pozabiegowych niż dokonywana w łonie matki.
  • KAŻDE poronienie będzie z automatu przedmiotem śledztwa prokuratorskiego, z góry przyjmującego założenie, że mogła to być nielegalna aborcja. Będziesz od razu podejrzana o przestępstwo. Pójdziesz do więzienia tylko za to, że przytrafiło się Ci naturalne poronienie, jak Salwadorki. Przed oskarżeniem o celowe zaszkodzenie płodowi może Cię uchronić wyłącznie leżenie plackiem w szpitalu przez całą ciążę, bo nie wiadomo kto i przy użyciu jakich kryteriów ma decydować, czy poronienie jest naturalne, czy celowo wywołane.
  • ZAKAZANA zostanie antykoncepcja w formie wkładki wewnętrzmacicznej, bo projekt ten uznaje, że człowiekiem jest już dwukomórkowa zygota, a wkładka może unimożliwiać zagnieżdżenie się zapłodnionej komórki jajowej. Oznacza to, że zachodząc w ciążę, stajesz się jedynie opakowaniem na płód i tracisz prawo do swojego ciała. 

NIE ZGADZAM SIĘ NA TO. 

Jutro całą rodziną wybieramy się na demonstrację "Żarty się skończyły". Wzięłam udział w Czarnym Proteście. Przystępuję również do poniedziałkowego Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Tego dnia zamykamy rodzinną firmę. Pracownicy dostają płatny dzień wolny. Nie zawiozę dzieci do szkoły, nie zrobię prania, nie zrobię zakupów. Zrobi to mój mąż, który się solidaryzuje z naszym strajkiem. Wyjdę na ulicę i będę głośno krzyczeć w obronie naszej wolności i godności. Do czego i Ciebie chcę zachęcić. 

Kobieta to nie jest maszyna do rodzenia. Kobieta to nie przedmiot użycia. Kobieta to nie opakowanie na dziecko. KOBIETA TO CZŁOWIEK. I ma niezbywalne prawo do życia. I prawo do samostanowienia. 

Jeśli uważnie czytałaś mojego bloga, wiesz, że moja matka miała trzy aborcje i często sugerowała, że nie chciała mieć dzieci. Mimo to, nie życzę sobie drastycznego ograniczania praw kobiet do przerywania ciąży. Nie jestem jedną z fanatyczek, która swoje osobiste traumy przekłada na narzucane wszystkim ludziom prawa. Kobiety mają święte prawo do decyzji o własnym życiu i własnym ciele. Jako osoba, która doznała ciężkiej opresji w swoim życiu, nie pozwolę, by opresjonowano kobiety.

DOŚĆ TEGO SZALEŃSTWA!


niedziela, 18 września 2016

Cierpliwości :)

Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, przepraszam, że tak długo milczę na blogu i/lub tak długo czekasz na odpowiedź na swój list.

Kilka tygodni temu ukazała się polska wersja książki, którą czytałam po angielsku, pisałam już o niej w rekomendacjach. To Nigdy dość dobra, dr Karyl McBride. Książkę zamówiłam i wkrótce zapoznam się z jej polską wersją. Ale jej intensywna reklama spowodowała wiele dyskusji i sprawiła, że niektóre kobiety, które się odnalazły na jej kartach, zaczęły szukać informacji na ten temat w internecie. I tak trafiły do mojego bloga. Ty może także się tak tutaj znalazłaś. Ogromnie mnie cieszy to powodzenie (im więcej wiedzy na temat narcystycznej opresji, tym lepiej), ale i nieco mnie przerasta: dzienna liczba wizyt na blogu idzie w tysiące, a listów w skrzynce zbliża się do setki. Ogromnie mi przykro, że nie jestem w stanie odpisać na wszystkie na bieżąco - mam pracę, rodzinę, dzieci i doba staje się za krótka. Ale proszę o cierpliwość. Odpiszę na wszystkie.

Każdą historię czytam starannie i nieraz płakać mi się chce... Przy wielu historiach moje osobiste straty wydają się drobną niedogodnością. Tyle nigdy nie dostrzeżonej, nie ukaranej krzywdy, gotuje się we mnie wściekłość na sprawczynie tej przemocy. Trudno do odpowiedzi na taki list usiąść gdzieś między powrotem z pracy, a zawiezieniem dziecka do dentysty. Taki list zasługuje na uwagę i skupienie. Dziękuję ogromnie za zaufanie.

Czytelniczko, proszę, nie wątp w swoje uczucia, nie myśl, że Cię lekceważę. Sama jako córka narcystycznej matki, kiedy ktoś długo mi nie odpowiada, mam tendencje do myślenia, że mnie ignoruje, że to co napisałam jest słabe czy bezwartościowe i po co w ogóle komuś tym głowę zawracam. Jeśli i takie myśli Ci przychodzą to głowy, wiedz, że to nieprawda. Jestem po Twojej stronie, proszę jeszcze tylko o chwilę cierpliwości. Uściski i zabieram się do listów :-).


poniedziałek, 5 września 2016

Zdrowienie po narcystycznej opresji - część 6. Odbudowa tożsamości.

Wracam na bloga po długiej przerwie, która miała pewien związek z tym, o czym dziś napiszę. Jestem obecnie, przynajmniej jedną nogą, na etapie zdrowienia, na którym odzyskuje się równowagę.

6. ODBUDOWA

To moment, kiedy w sercu jesteś już pogodzona z tym, że nie masz i nigdy nie będziesz miała normalnej, kochającej matki. Opłakałaś już ten fakt. Gniew się wypalił. Pora teraz rozejrzeć się w krajobrazie, jaki pozostał w Twoim życiu po odejściu od toksycznej matki - i odbudować siebie. Teraz Ty jesteś swoją najważniejszą opiekunką i uczysz się dbać o swoją podopieczną. Czyli siebie. Spośród wielu zmian, których dla siebie trzeba dokonać, bardzo ważne jest odzyskanie tożsamości.

Jedną z najgorszych rzeczy, które robią narcystyczne matki, jest obok odbierania poczucia własnej wartości, niszczenie tożsamości córki. W zdrowych rodzinach, z normalnymi rodzicami, dziecko z wiekiem staje się coraz bardziej niezależne, a szczególnie intensywnie proces ten przebiega w okresie dorastania. Nastolatek poszukuje swojej tożsamości - próbuje nowych rzeczy, pasji, strojów, poglądów czy chociażby przynależności do różnych grup społecznych. W normalnej rodzinie patrzy się ze spokojem na te poszukiwania i eksperymenty, póki pozostają w granicach zdrowego rozsądku. I subtelnie się je wspiera. Nastolatki bywają też bardzo krytyczne wobec rodziców, ale to tylko pewien przejściowy etap niezbędny dla ich oddzielenia się od rodziców. Zdrowy emocjonalnie rodzic nie przejmuje się zanadto tą krytyką i znosi ją bez dramatów. Kiedy zaś młody człowiek znajdzie swoje miejsce w świecie, staje się pewną swojej wartości, dobrze osadzoną w rzeczywistości dorosłą osobą, śmiało i z wiarą w siebie wchodzącą w interakcje społeczne, zdolną bronić swoich praw i swojego zdania. Ma poczucie autonomii, jest pełen inicjatywy i wiary, że wszystko pójdzie, jak trzeba. Umie wyznaczać sobie cele (bo wie, co dla niego ważne) i do nich dążyć.

Ale w narcystycznej rodzinie nikt nie ma prawa być inny niż narcystyczny rodzic. Dziecko jest jego własnością, przedmiotem, który ma mu służyć. Przedmiot zaś musi być dokładnie taki, jak sobie życzy jego właściciel. Narcystyczna matka odbiera wyodrębnianie się osobowości dziecka jako atak na siebie, a najlżejszą różnicę zdań jako ciężką obrazę. Dostaje szału, kiedy córka się nie ubiera, nie zachowuje i nie spędza czasu tak, jak matka sobie życzy. Każdy wybór córki ma być identyczny z jej wyborami i świadczyć o jej wielkości. Najlepiej, jeśli córka wybierze drogę życiową wybraną przez matkę i odniesie na niej odpowiedni sukces, by splendor narcyza mogła wziąć na siebie. Jeśli matka lubi styl kobiecy, córka ma wyglądać kobieco. Jeśli matka uważa, że najważniejsze to być szczupłą, ma się głodzić. Jeśli narcystyczna matka ma ekstremalne poglądy polityczne, córka ma obowiązek je podzielać. Jeśli jest wierząca, córka ma prawie mieszkać w kościele. Każde odstępstwo od tożsamości wyznaczonej jej przez matkę, spotyka się z karą - od Cichych dni, przez Kampanię oszczerstw, do prawdziwej furii, z pobiciem czy wyrzuceniem córki z domu włącznie. Towarzyszy temu stały krytycyzm - wszystko co podoba się córce, czym się interesuje, jest zdaniem matki głupie, brzydkie i bezwartościowe. Wszystko, co ona wybierze, jest beznadziejne. Po latach takiego traktowania córka boi się wyrazić swoje zdanie na jakikolwiek temat. Boi się je w ogóle mieć, nawet wyłącznie w swojej głowie. Gdzieś przeczytałam, że 6 na 10 dziewczynek przestaje robić to, co kocha (np. sport czy taniec), bo źle się czuje ze swoim ciałem. Założę się, że co najmniej dwie na tych sześć dziewczynek to ofiary narcystycznej matki, która wmawiała im, że są za brzydkie czy za grube na tańce, do niczego nigdy nie dojdą w sporcie i że na pewno nie dadzą sobie rady z wymaganiami tej dziedziny. Te dziewczynki już nigdy nie zbudują tożsamości na swojej pasji.

Córka narcystycznej matki coraz ostrożniej poszukuje swojej tożsamości, a z czasem przestaje w ogóle podejmować jakiekolwiek próby w tym kierunku, z obawy przed reakcją matki. Tożsamość nie powstaje, w czasie, w którym powinno to mieć miejsce, albo powstaje tożsamość fałszywa lub niestabilna. Narcyza sama nie ma własnej tożsamości, bywa więc, że miota się po życiu, a córka razem z nią, bo jeśli ona zmienia coś, w jej przekonaniu córka też musi. Jeśli np.  postanowi przejść na dietę bezglutenową czy jeździć na pielgrzymki, wszyscy w domu też muszą to robić, czy im się to podoba, czy nie.

Efekt jest taki, że córka nawet jako dorosła osoba, kiedy już od dawna nie mieszka z matką, nie próbuje realizować swoich pomysłów, zaspokajać swoich potrzeb. Nie wie nawet, jakie one są. Robi wszystko to, co trzeba, co musi, czego wymaga od niej otoczenie, ale nic dla siebie. Nie ma kontaktu ze swoim prawdziwym JA. Jej prawdziwe JA zostało zagłuszone, albo wykorzystane przez narcyzę do jej celów. Matka używała nieustannej krytyki, by JA córki stało się "bezwartościowe" i podatne na zawstydzenie, poczucie winy i inne manipulacje. Powolne jej we wszystkim. Narcyza je odrzuciła, odmawiając mu prawa do istnienia i samostanowienia albo zastępując fałszywą tożsamością służącą jej celom. Więcej tutaj o skutkach dorastania w narcystycznej rodzinie.

Dlatego większość z nas, córek i synów narcystycznych matek, często dopiero w momencie rozstania z matką zadaje sobie pytanie: Kim ja jestem? I jak odzyskać swoje JA? Z własnego doświadczenia mogę się podzielić paroma wskazówkami.

Przede wszystkim, spróbuj zadawać sobie to pytanie - Kim ja jestem? Nie raz i nie dwa, ale każdego dnia, najlepiej o tej samej porze. Zapisz sobie odpowiedzi, by móc do nich później wrócić. Na początku będziesz opisywać siebie poprzez powinności wobec innych - bo taką ukształtowała Cię matka, jako osobę, której najważniejszym zadaniem jest służyć innym. Będziesz więc określać się jako żona, matka, właścicielka firmynauczycielka... ale spróbuj głębiej. Kim jesteś poza tymi rolami? Sama na przykład uznałam, że jestem... wegetarianką. Nigdy wcześniej nie potrafiłam dopuścić do siebie myśli, że od dawna nie chcę jeść mięsa, tyle, że bałam się reakcji otoczenia i nie dawałam sobie prawa, by powiedzieć: Tak, to jest tak ważne dla mnie, że od dziś z gotowaniem mięsnych potraw musicie radzić sobie sami. Nadal gotuję dla rodziny. Ale wegetariańskie potrawy i muszą się z tym pogodzić, część mięsną przejął mój mąż. A kim jesteś Ty? Społeczną aktywistką, artystką, myślicielką? Co jest dla Ciebie ważne? Polityka, sztuka, los zwierząt? To może być cokolwiek, co wydaje Ci się ważne, czemu chcesz poświęcić swój czas i uwagę. Sięgnij pamięcią do dzieciństwa i wczesnej młodości. Co lubiłaś robić? Spisz listę tych rzeczy - wszystkich, nawet najbardziej "obciachowych" (szczególnie tych "obciachowych" w opinii Twojej matki). Lubiłaś chodzić po drzewach? Jeść ziemniaki z ogniska? Pleść bransoletki z włóczki? A potem zastanów się, do której z tych aktywności chciałabyś wrócić? Może nie możesz już chodzić po płotach, ale może pragniesz pojechać na wędrówkę górską albo uprawiać rośliny. Liczy się tylko to, czy to jest przyjemne, dobre i ważne dla Ciebie samej. Odrzucamy myślenie w stylu narcystycznej matki - że coś jest wartościowe tylko wtedy, gdy można na tym zdobyć powszechne uznanie czy pieniądze. Sama na przykład wróciłam do rysunku i malarstwa, które zarzuciłam wiele lat temu. Między innymi, przez krytycyzm mojej matki. Nieważne, czy mam do tego talent. Po prostu lubię to robić i to jest wystarczający powód, by do tego wrócić. Zaczęłam się też uczyć kolejnego języka obcego - zupełnie nieprzydatnego z praktycznego punktu widzenia, ale po prostu lubię jego brzmienie. Zawsze chciałam to zrobić, ale przecież było tyle ważniejszych rzeczy, pilniejszych wydatków, dzieci musiały mieć zajęcia dodatkowe, a dla mnie już nie starczało czasu i pieniędzy. Wreszcie przyznałam sobie prawo, by to zrobić, bo odkryłam, że tego właśnie pragnę. Głos mojej matki, utrwalony w mojej głowie, mówił mi wcześniej, że to nie dość ważne w porównaniu ze sprawami innych.

A co Ty chciałabyś robić?

Początkowo może być Ci ciężko, ale spróbuj poznać siebie, tak, jakbyś poznawała drugiego człowieka. Spotykając się ze sobą tak, jakbyś to zrobiła, poznając nową przyjaciółkę. Idź więc ze sobą do kina, do zoo, na koncert czy kurs gotowania. Spróbuj nowych rzeczy, najlepiej w grupie, gdzie uwaga innych nie będzie się skupiała tylko na Tobie. Obserwuj swoje reakcje i uczucia. Czy Ci się podoba? Czy czujesz się dzięki temu lepiej? Czy masz ochotę na więcej?

Popatrz na siebie w lustrze przyjaznym okiem. Zauważ, co masz ładnego, fajnego, z czego jesteś zadowolona albo wprost dumna. Zapytaj siebie, w co chciałabyś się ubrać, kup sobie choć jedną ładną, niepraktyczną rzecz raz na pół roku. Prawdopodobnie, choć nie jest Ci ona niezbędna, sprawi Ci dużo radości. Zasługujesz, by zrobić sobie prezent od czasu do czasu. Ubieraj się w swoje najlepsze rzeczy nie tylko od wielkiego święta. Może chciałabyś coś zmienić, na przykład ściąć długie włosy, które masz od dziecka i których wymagała od Ciebie matka? Jeśli naprawdę tego chcesz, zrób to. To Twoje włosy, Twoje życie i świat się od tego nie zawali.

Daj sobie prawo do odpoczynku. Cokolwiek robisz, masz prawo do minimum godziny czasu dla siebie każdego dnia. Tylko mając czas na swobodne myślenie możesz dokonać większej autorefleksji. Skorzystasz na tym nie tylko Ty - także Twoja rodzina będzie szczęśliwsza, kiedy Ty będziesz bardziej spełniona i samoświadoma. Wszelkie problemy i konflikty będą na bieżąco ujawniane i rozwiązywane.

Zadawaj sobie przez cały dzień pytania o swoje preferencje. Zacznij od tego, że rano zapytaj siebie, jak się czujesz i na co dzisiaj masz ochotę. W co chcesz się ubrać. Co planujesz zrobić w pracy. Co zjeść na obiad. Jak spędzić wolny czas. Nie bierz pod uwagę, czy to realne, czy  masz na to czas, możliwości czy pieniądze – skup się tylko na tym pragnieniu. Czy je spełnisz, to osobna sprawa, ale trzeba je najpierw poznać. Niemniej staraj się je spełniać. Dla przykładu, zadając sobie pytanie: Na co masz teraz ochotę? odkryłam, że od dawna oglądam w weekendowe wieczory z mężem tylko takie filmy, jakie oboje lubimy, albo jakie on lubi, ale nigdy takie, jakie lubię tylko ja. A to dlatego, że mąż nie lubi dramatów. A ja właśnie miałam ochotę na dramat, albo nawet melodramat... Okazało się, że możemy obejrzeć co drugi raz coś, co lubię tylko ja. Mąż nie musi, może się zająć czymś innym w tym czasie, ale dotrzymuje mi często towarzystwa. Problem polegał nie na tym, że on mi nie pozwalał - to ja sama się cenzurowałam i odmawiałam sobie prawa do obejrzenia tego filmu, nigdy tego nawet nie zaproponowałam. Inny przykład - jechałam z dziećmi samochodem i słuchaliśmy muzyki. A ja akurat miałam ochotę na Suitę na orkiestrę jazzową Szostakowicza. Kiedyś bym sobie nie przyznała prawa do słuchania muzyki, jakiej lubię, ale skoro mogę słuchać muzyki tanecznej, którą lubią dzieci, one również mogą w czasie wspólnej podróży posłuchać tego, co ja lubię. A co to ma wspólnego z przerwą na blogu? Otóż w czasie wakacji dość długo miałam ochotę na wiele innych rzeczy, ale nie na pisanie bloga. To był święty czas dla mnie, kiedy mam dużo więcej wolnego niż normalnie i nie chciałam do niczego się zmuszać, bo codzienne życie ma dość powinności. Słuchałam więc tego głosu wewnętrznego, wiedząc, że na wszystko jest miejsce i czas, na blog też przyjdzie pora. Tobie także Twój wewnętrzny głos doradzi, co jest dla Ciebie dobre. Nie obawiaj się, że oznaczać to będzie, że zaniedbasz obowiązki, popadniesz w jakąś dekadencję. Prawdopodobnie, podobnie jak u mnie, większym problemem będzie to, że usłyszysz w głowie rozmaite głosy: powinnaś zrobić... nie wypada... nie marnuj czasu... itd. itp. Większość z nich pochodzi od krytycznej, narcystycznej matki. Kiedyś na przykład, w słoneczny dzień, koniecznie bym poszła na plażę. Ale dzisiaj wiem, że jeśli mam ochotę na lekturę w domu w tym czasie, po prostu ją wybiorę, bez wyrzutów sumienia, że powinnam korzystać ze słońca. Moja matka potrafiła rządzić nawet w takich sprawach.

Spróbuj pisać dziennik lub pamiętnik. Jeśli nie wiesz, jak zacząć, opisz po prostu w kilku zdaniach swój dzień - co się wydarzyło, co robiłaś. Później dodaj swoje uczucia - co czułaś podczas tych wydarzeń, jaka była Twoja reakcja. O czym myślisz teraz, na co masz ochotę, czego byś chciała. Początkowo będzie Ci się to wydawało sztuczne i trochę zawstydzające - przecież narcystyczna matka uczyła Cię, że jesteś niegodna uwagi. A domaganie się dostrzeżenia Twojej osoby, to bezczelność i powód do wstydu. Ale dziennik z czasem pomoże Ci uporządkować swoje myśli i uczucia, odkryć do czego zmierzasz i czego pragniesz. Ułatwi Ci też obronę przed manipulacjami, które mogą jeszcze Cię spotkać ze strony matki. Ludzki umysł ma tendencję do zapominania złych rzeczy i łagodzenia wspomnień. Generalnie to dobra rzecz, bo nas chroni, ale warto, byś nie zapomniała z czasem, kim jest Twoja matka. Kiedy spróbuje wciągnąć Cię z powrotem na swoją orbitę, łatwo sobie przypomnisz wszystko, zaglądając do swoich notatek i lepiej sobie poradzisz, bo zapisałaś jak sobie z tym poradzić już wcześniej. Każdego dnia staraj się dostrzec, co dobrego Cię spotkało - opisz najszczęśliwszy moment dnia. Zdziwisz się, ile ich będzie. Te notki powiedzą Ci też wiele o tym, co jest dla Ciebie najważniejsze. Wybierz porę dnia - dla niektórych to moment, kiedy dzieci idą spać, dla innych poranek, chwila, kiedy się zaczynamy ruszać, a umysł jest jeszcze świeży - może nawet warto wstać chwilę wcześniej. Dla tych osób polecam serwis Morning Pages. Osobiście zauważyłam, że o wiele lepiej sypiam, odkąd piszę pamiętnik - nie budzą mnie już natrętne myśli czy nierozwiązane sprawy.

Niektóre z nas w toku dorastania w narcystycznej opresji, nabywają tożsamość silną, ale całkowicie fałszywą. To zwykle albo konglomerat oczekiwań matki (np. grzeczna dziewczynka, która zawsze się na wszystko zgadza i jest perfekcyjna w każdym calu) albo wyraz sprzeciwu wobec tamtej sytuacji wyrażany wszędzie, tylko nie wobec matki (niedojrzała, wieczna buntowniczka wobec wszystkiego i wszystkich). Możemy też, by ukoić swój ból, wyrobić sobie tożsamość osoby, której to wszystko w ogóle nie rusza (cyniczna twardzielka), albo popaść w permanentne odcinanie się od rzeczywistości i uczuć (alkoholiczka/narkomanka/seksoholiczka). Wszystkie te tożsamości nie są prawdziwym JA, nawet te, które polegają na całkowitym przeciwieństwie tego, kim była matka. Jeśli to jest Twój przypadek, niezbędna może być pomoc terapeuty, gdyż opisane powyżej „domowe sposoby” mogą nie wystarczyć.

Przyglądaj się nowej sobie. Odkryjesz już po kilku miesiącach, że się zmieniłaś. U mnie np. zmieniło się to, że tam, gdzie kiedyś kłóciłam się i dyskutowałam, dziś odpuszczam i odchodzę, bo wiem, że pewien rodzaj ludzi nigdy się nie zmieni (wkrótce napiszę o innym narcyzach, których spotyka się poza domem rodzinnym). W innych przypadkach, gdzie kiedyś milczałam (bo uważałam, ze nic nie można pomóc albo, że to nie moja sprawa), dziś interweniuję - przede wszystkim w przypadkach przemocy wobec dzieci i kobiet. Czuję dziś swoją siłę - w końcu przetrwałam moje koszmarne dzieciństwo i uwolniłam się na zawsze od tego potwora, mojej matki. Ty też poczujesz swoją siłę i zaczniesz jej używać, by bronić siebie i innych.

Z czasem uświadomisz sobie, że przez większość swego życia miałaś jeden cel: zdobyć akceptację matki. Temu celowi służyły w znacznej mierze Twoje studia, kariera zawodowa, osiągnięcia rodzinne i osobiste. Liczyłaś na to, że jak przyniesiesz jej "prezent" w postaci perfekcyjnej Ciebie, to wreszcie Cię pokocha. Tymczasem jakikolwiek związek, jaki masz w życiu nie jest celem samym w sobie. Związek Ci towarzyszy w zmierzaniu do celu całego Twojego życia, który teraz zaczniesz poznawać. Po zrezygnowaniu ze stawiania sobie za cel osiągnięcia akceptacji matki lub pokoju z nią, uwolnią Ci się ogromne ilości energii. Sama tego doświadczyłam, podobnie jak wiele moich Czytelniczek. Przez ostatni rok prowadziłam o wiele szczęśliwsze i bardziej twórcze życie niż przez poprzednie 10 lat razem wzięte. Możesz spożytkować tę energię na to, co uważasz za słuszne. Możesz wrócić do podróży zwanej życiem, znowu wolna.