czwartek, 23 lutego 2017

"Wróżba. Wspomnienia dziewczynki" - Agneta Pleijel

Książką Agnety Pleijel zainteresowałam się po przeczytaniu tego wywiadu. Jestem ogromnie ciekawa doświadczeń innych kobiet, każde mnie czegoś uczy. Pomyślałam też, że historia wzięta z życia, lepiej niż jakiekolwiek teoretyczne wywody, pomoże uzmysłowić sobie, jakie są skutki dorastania w narcystycznej rodzinie. Chociaż pisałam już o tym. Powieść okazała się bardzo ciekawą lekturą. Subiektywną autobiografią w formie strumienia świadomości, w którym autorka wspomina swoje dzieciństwo i lata młodości. Pleijel, pisząca wcześniej fikcję (choć powiązaną z prawdziwymi wydarzeniami), we Wróżbie daje dojść do głosu dziewczynce, którą była. Jest to smutne, ale pełne trafnych spostrzeżeń i szczerych refleksji świadectwo życia w narcystycznej rodzinie. Jednak nie odbierające nadziei. Poza tym, to znakomita proza, mimo rwanej formy i licznych dygresji.

Fabuła nie jest tajemnicą, wiemy jak wszystko się skończy. Esencją jest doświadczenie wzrastania z narcystyczną matką, nieszczęśliwym ojcem i to, jaki wpływ ta rodzina wywiera na całe życie bohaterki, szczególnie rujnując jej życie miłosne. Sama Pleijel wspomina w wywiadzie, że oboje rodzice byli trochę narcystyczni, unika jednak oceniania ich w jednoznaczny sposób. Zastrzega, że wszystko to jest przefiltrowane przez jej subiektywną pamięć, naruszoną upływem czasu: oboje rodzice już nie żyją i nie mogą się bronić. Dostrzegam w tych zastrzeżeniach wzruszającą, ale i typową dla córek narcystycznych matek ostrożność, by nawet po śmierci matki w niczym jej nie uchybić. I jest to nie tylko skutek trenowania córki tak, by brała pod uwagę przede wszystkim perspektywę matki; jest to także wyraz dawania innym tego, czego się samemu nie dostało: uważności i delikatności. Autorka wyszła zatem cało z tej opresji: pozostała wrażliwym człowiekiem.

Ciekawe, że autorka pisze o Dziewczynce, a później młodej kobiecie będącej jej bohaterką, "ona", a innym razem "ja". W ten sposób, moim zdaniem, zwiększa dystans emocjonalny do bohaterki, w chwilach, które są dla niej szczególnie trudne. Ja też w takich momentach życia doznawałam pewnego rodzaju dysocjacji - patrzyłam na siebie trochę z boku, oddzielona od siebie, odcięta od uczuć.

Jej rodzice, to - jak wiele narcystycznych rodzin - żadna patologia. Wręcz przeciwnie. Stosunkowo zamożna i wykształcona elita społeczeństwa. Właściwie to w tej rodzinie nie dzieje się, przynajmniej do czasu, "nic takiego". Nic takiego, oprócz obojętności, zaabsorbowania wyłącznie swoim życiem, tchórzliwego konformizmu dla własnej wygody. Ojciec Dziewczynki, to naukowiec i profesor matematyki. Pochłonięty swoją pracą, ale także uciekający w nią od domowego piekiełka. Matka Dziewczynki jest pianistką. Niespełnioną, bo zajmującą się domem i trzema córkami. Szczerze nienawidzącą swoich domowych obowiązków i rodzicielstwa, wiecznie sfrustrowaną i nieszczęśliwą, obwiniającą za swoje nieszczęście męża, a przede wszystkim trzy córki. Bohaterka książki bardzo wcześnie orientuje się, jak bardzo mama jest nieszczęśliwa i czuje się temu winna. I jednocześnie - niewidzialna. Niedostrzegana przez matkę, wiecznie nieobecnego ojca zajętego karierą naukową, dwie młodsze siostry, wobec których jak wszystkie dzieci z narcystycznych rodzin przyjmuje postawę opiekuna. Bardzo samotna wśród rówieśników, z powodu częstych zmian miejsca zamieszkania, kiedy rodzina podąża za pracą ojca. Dziewczynka nie znajduje oparcia także w surowych dziadkach: profesorze uniwersyteckim, przy którym jej ojciec staje się zrzędliwy, ani przy babci od strony matki, która jej, jako najstarszej, każe świecić przykładem, odbierając jej prawo do dzieciństwa. W domu dziadków nie ma ciepła ani okazywania uczuć:
Słowa są jak kry. Nie dlatego, że są zimne, ale ponieważ nikt nie przejmuje się wodą między kawałkami lodu. To, co niewypowiedzianie, zaostrza się. 

Jedyną osobą w rodzinie bohaterki, która dokonuje prawdziwie własnego życiowego wyboru i podąża za miłością, jest jej ciotka Ricki, siostra ojca. I choć to wyzwolenie przychodzi dla niej późno, ta postać jest dla Dziewczynki kołem ratunkowym, który pozwala jej trwać. Dziewczynka chwyta ten przekaz wolności jak zabiedzona roślinka promienie słońca. Ciotka, jako jedyna z rodziny, zdaje się ją dostrzegać:
Traktuje ją jak równą sobie, co sprawia, że dziewczynka jest zaskoczona i wdzięczna. 

Ojciec Dziewczynki to typowy przyzwalający ojciec. Dziewczynka czuje jego miłość, ale widzi, że ojciec nigdy wprost nie przeciwstawia się żonie. Pełen poczucia winy za jej "nieszczęście" w postaci trzech córek i konieczności prowadzenia domu, po powrocie z pracy zmywa, sprząta, stara się zająć dziećmi. Ma z nimi niezły kontakt. Jednak staje gdzieś w połowie drogi, w pół kroku, pół decyzji. Nie potrafi ani ich obronić przed obojętną, obwiniającą matką, ani nie potrafi jednoznacznie wyrwać się z takiego życia i porzucić żony. Pełen dystansu do niej, w głębi ducha niechęci, pretensji, nie próbuje niczego załatwić, tylko ucieka. Najpierw do pracy, potem do kochanki. Dzieci zostają same.

Matka kocha muzykę, ale Dziewczynka nie jest muzykalna. Ale to niejedyny powód do niezadowolenia z córki. Matka  nigdy nie jest zadowolona z Dziewczynki. Nieustanna krytyka ją rani:
Kiedy to się zdarza, czuje się rozbita. Niekochana. Skóra jest jakby rozdarta. Kocha mamę. Bardzo ją kocha, ale boi się jej. Mama łatwo się denerwuje. 

Kiedy matka zabiera ją na koncert, Dziewczynka ze wszystkich sił stara się nie zawieść jej oczekiwań, choć muzyka jej się nie podoba, kryje więc swoje uczucia. Ta postawa zostaje jej na długie lata.
Postanawia się cieszyć. (...) Nie bardzo jej się udaje, wtedy wymyśla papierową laleczkę. Papierową laleczkę można rozbierać i ubierać, jak się chce. Udaje, że jest papierową laleczką. (...) Jesteś najlepsza mamą na świecie, wykrzykuje papierowa laleczka z przekonaniem. 

Dziewczynka czuje się winna wszystkim nieszczęściom matki:
A gdy w następnej chwili mama wzdycha i mówi, że jej życie ucieka, dziewczynkę ściska poczucie winy, jak spinacz do bielizny. (...) Myśli tylko o sobie. Tak mówi mama i ma rację. 

Dziewczynka, samotna i niekochana, zazdrości innym dzieciom, które mają miłość rodziców:
Nienawidzi Annemarie za to, że tak się jej kadzi i się do niej podlizuje. Na nią nikt nie chucha.(...) Przynależność; myśli stojąc obok; znowu struna zazdrości. 
Popłakuje w środku. Nazbyt często. (...) Nie ma pojęcia, skąd ten smutek, który rzuca się na nią. 

Dziewczynka, często zmieniając miejsce zamieszkania wraz z nowymi kontraktami ojca, wciąż wchodzi w nowe środowiska, do nowych szkół, próbuje zdobyć swoje miejsce. Gdy z wielkim trudem zdobywa koleżanki, znowu musi się przeprowadzić. W rezultacie staje się nikim, bez własnego zdania i właściwości:
Wpasować się, nadać. Być zaakceptowaną. (...) ale grozi jej bezkształt. 
(...) Czuje znajome ukłucie wyobcowania, dręczące uczucie, że ciągle zmuszona jest obserwować siebie oczami innych. 

Kiedy Dziewczynka choruje na szkarlatynę, kilka tygodni spędza w szpitalnej izolatce. Czuje się, jakby była zupełnie nieważna i nikt nie zauważył jej braku. Znajduje sposób na to, by nie narażać się rodzicom:
Pobyt w szpitalu uświadamia jej, że świetnie sobie bez niej radzą. Czyżby jej nie chcieli? Dziecko, które z jakiegoś powody wystawiło się na odrzucenie, staje się przymilne. 

Dziewczynka obserwuje i jest w pełni świadoma konfliktów między rodzicami, już jako kilkuletnie dziecko. Widzi manipulacje i demonstracje matki, która przy użyciu poczucia winy steruje ojcem. Widzi jego wściekłość i rozgoryczenie. Ale i brak jednoznacznej decyzji, by coś zmienić.
Mama demonstruję albo absorbuje. Tata nic nie mówi.(...) powiększa się żyła na jego skroni. To znaczy, że jest zły.  

Dziewczynka czuje się odpowiedzialna za wszystkich dorosłych. W chwilach napięć robi wszystko, nawet pajacuje, byle tylko odsunąć zagrożenie konfliktem i ratować swoją rozpadającą się rodzinę.
Wszyscy powinni się kochać. Jeśli nie, ona pęknie na pół. 
(...) Nie po raz pierwszy rozumie, że dorośli przemilczają nieprzyjemne sprawy. 

Małżeństwo rodziców Dziewczynka porównuje do szybkowaru. Tłumione emocje muszą znaleźć ujście, bo wszystko eksploduje. Ale długo nie znajdują. Podczas kłótni rodziców, Dziewczynka próbuje dojść, które z nich ma rację. Rozsądzić, naprawić, gorączkowo ratować. Kiedy nie potrafi zdecydować, czuje, że to wszystko jej wina. Czasem jej się zdaje, że jest jedyną, która widzi, co się dzieje w jej rodzinie, że tata ma kochankę. Kochanką jest najbliższa przyjaciółka matki, ale matka woli udawać, że nic nie wie, albo, co gorsze, naprawdę nic nie wie, bo nigdy nie dostrzegała nikogo, oprócz siebie samej. Wszyscy inni widzą rodzinę jako normalną, a nawet momentami sielankową. I to też sprawia, że Dziewczynka jest coraz bardziej samotna.

Dziewczynka ma wymyśloną przyjaciółkę. Wyobrażoną, wygłodzoną istotę, którą karmi resztkami jedzenia ze swojego domu. Docenia jej towarzystwo. To lepsze towarzystwo niż żadne. Ta wygłodzona dziewczyna to ona sama, w ten sposób nieporadna nastolatka symbolicznie próbuje zaopiekować się sobą.

Dziewczynka, niekochana, wszędzie dostrzega brak miłości. Jej serce łamią samobójstwa obcych ludzi, zamarznięty bezdomny na ulicy, coraz bardziej widoczny rozpad małżeństwa rodziców. Staje się na zawsze szczególnie wrażliwa na innych opuszczonych ludzi. Widzę w Dziewczynce dużo siebie.

Dziewczynka zaczyna dorastać. Wpływ rodziny na jej życie uczuciowe jest druzgocący. Jej reakcją na pierwszy zawód miłosny jest postanowienie, jakie wiele z nas, córek narcystycznych matek podejmuje:
(...) Nigdy więcej miłości. Jedyne wyjście: stać się niedostępną. Nie można po prostu zniknąć w otchłani. Trzeba utworzyć linię demarkacyjną wobec tego, co jest chorobą, która sprawia, że człowiek całkiem traci kontrolę. 
(...) Przyznać się do miłości to to samo, co być porzuconym. 

To, co jej się potem przydarza, to nic nie znaczące miłostki, w których nic nie czuje i dzięki temu zachowuje poczucie kontroli. Dziewczynka nie wierzy, że ktoś mógłby pokochać ją, istotę, której nie kocha nawet własna matka. Gardzi tymi, którzy okazują jej miłość i dobroć:
Jeśli miałaby być szczera, poszła z nim, bo wydawał się bezpieczny. Bo wiedziała, że go nie chce, co daje jej przewagę. To powtórzy się z innymi. Nie chce zbliżyć się do miłości. Jest zbyt niebezpieczna. (...) Ale z nim także zrywa. Może właśnie dlatego, że jest im dobrze. (...) Wydało jej się to nie do zniesienia. Może był zbyt stały w uczuciach. Zbyt godny zaufania. Zbyt troskliwy. Po prostu za dobry. (...)Pociąga ją to, co wyniszczone. Rozpad. Tam czuje się jak w domu (...) Nikt jej nie kocha. Nawet ona sama.

Dziewczynka nakrywa ojca z kochanką na gorącym uczynku. Dorośli zachowują się, jakby nic się nie stało, tym samym zmuszając Dziewczynkę do milczenia na temat tego, czego była świadkiem. Dziewczynka cierpi katusze, rozdarta w konflikcie lojalności między matką i ojcem, czując, że jeśli będzie lojalna wobec ojca, oszuka matkę, a jeśli powie matce, to ona będzie winna rozpadowi małżeństwa rodziców. Za naturalne przyjmuje osobistą odpowiedzialność za dorosłych.

Pierwszy pozytywny przełom w jej życiu zdarza się, kiedy ciotka Ricki, siostra ojca, nieoczekiwanie znika podczas zagranicznej wycieczki. I tytułowa Wróżba zaczyna się wypełniać. Dziewczynka widzi w swoim życiu pierwszą kobietę, która będąc już dorosła, zaczyna się zachowywać jak dorosła - urywa się swojemu kontrolującemu ojcu i idzie za głosem serca. Ulega pasji i przygodzie, nie kontroluje się. Zachowuje w sercu swoją tajemnicę.

Tymczasem ojciec decyduje się porzucić rodzinę, wyprowadza się, ale o niczym nie rozmawia z córkami. Samotnie muszą sobie radzić z nową sytuacją. Ojciec nie chce się ostatecznie zdecydować, nie dąży do rozwodu, ani nie wiąże się otwarcie z kochanką. Ta sytuacja trwa lata. Uczy Dziewczynkę lawirowania między rodzicami - matką, która domaga się bezwzględnej lojalności, żąda potępienia ojca. Matka uważa, że winny jest jedynie ojciec, który ją porzucił i nie poczuwa się do żadnego udziału w tym, co się stało. Grając niewinną ofiarę męża, którego latami dręczyła swoim "unieszczęśliwieniem", domaga się od córki, by go jednoznacznie odrzuciła. I ojcem, który jako jedyny okazywał Dziewczynce trochę szczerego zainteresowania, ale niczego nie wyjaśnia, trwa w zawieszeniu i uważa, że nad tym, co się wydarzyło, należy przejść do porządku dziennego (jak nad wszystkimi emocjami w jego tłumiącej uczucia rodzinie pochodzenia). Dziewczynka, zabiegając o oboje, uczy się, że ona i jej prawa nie istnieją, a jedyną jej życiową rolą jest zadowalanie innych. Nie dająca się pogodzić sprzeczność uczuć wobec rodziców i domaganie się przez matkę oceny i wyboru, pozostawia ją na całe lata pozbawioną granic i odciętą od swoich uczuć i potrzeb.
Ambiwalencja to pragnienie dwóch rzeczy jednocześnie. (...) Wciąż się martwić, żeby kogoś nie zranić. A przez to nie móc stworzyć własnych konturów. Lini demarkacyjnej wobec innych. (...) Ambiwalencja jest w niej coraz głębsza. Aż staje się głęboka jak Rów Mariański. 
Rzeczywistość mamy to kamień, ciężar i bezsporność (...) W mamie nie ma miejsca na nic poza nią samą. 

Matka jest tak zraniona, że zupełnie nie zauważa, co czuje Dziewczynka. Skoro narcystyczna matka cierpi, cierpieć musi również jej córka:
Byłam wściekła na mamę. Broniłam taty w walce z nią. Właściwie to nie jego broniłam, ale siebie. Nie chciałam być wciągnięta. Nie chciałam. 

Dziewczynka nie ma wsparcia również od dziadków. Oni także składają na nią, jeszcze nastolatkę, odpowiedzialność za matkę:
Moja kochana, duża wnuczko, tak bardzo martwię się o Twoją mamę. Musisz wziąć na siebie odpowiedzialność, od której uciekł Twój ojciec. (...) Liczę na Ciebie. Musisz zaopiekować się swoją mamą.  

Dziewczynka radzi sobie jak umie. Opiekuje się porzuconą matką jak dorosła dzieckiem, co stwarza pozory bliskości:
(...) Stara się być uprzejma wobec mamy. To jedyne, co może zrobić, dźwigać odpowiedzialności od której tata uciekł. 
(...) Odrzucenie przez mamę jest męką, ale bliskość jeszcze gorsza. Być może to ten rzadki moment, kiedy mama wreszcie ją dostrzega. Ale ona chce tylko uciec. Dokądkolwiek. Daleko. 

Ojciec również traktuje ją jak dorosłą i równą sobie:
W tym momencie czuje, że jej niedobrze. Zwierza jej się z czegoś, co jej się nie należy, z czego się nie powinno zwierzać przed dziewiętnastolatką. 

Matka zaczyna się nieco interesować życiem Dziewczynki. Jednak nie po to, by się wspólnie cieszyć z jej związku. Tylko po to, by ją kontrolować, poniżyć i wpędzić w poczucie winy.
Jeśli odpowie, w kolejnej sekundzie może się to obrócić przeciwko niej. 

Ale powoli, Dziewczynka, a właściwie już Kobieta zaczyna się buntować, początkowo destrukcyjnie. Nie będzie córką, jakiej pragnie matka. Będzie czymś dokładnie przeciwnym. W tym odrzuceniu matki nadal jest od niej zależna.
Zdajesz sobie sprawę, że kobieta, która przed zamążpójściem sypia z więcej niż dwoma jest kobietą upadłą? Boże, paraliż nagle pęka. Odnajduje swój głos. Co za bzdury. (...) Postanawia zostać kobietą upadłą Zamierza kochać się z dwudziestoma, pięćdziesięcioma, setką. Więcej.
(...) A jednak dziwne, że kiedy idzie do łóżka ze swoim chłopakiem, a potem z innymi, musi mocno ściskać uda, żeby nie pojawiła się między nimi twarz matki. (...) nieszczęśliwa. Pełna wyrzutów. 

Bohaterka próbuje się wyrwać z tego koszmaru. Wyjeżdża na kilka dni do Paryża, zostaje całe tygodnie, ma kochanka, szwenda się po ulicach i szuka siebie. W końcu nadciąga matka z karną ekspedycją, by zabrać ją do domu. Ale na próżno. Ona już na stałe nie wróci. Dziewczynka dorosła i postanawia wyjechać na studia.

Matka prosi:
Nie przeprowadzaj się. Proszę, kochana, nie zostawiaj mnie. Nie ty. 

Na szczęście, Dziewczynka, która jest już kobietą, odchodzi. Wie, że musi siebie ratować.

Agneto, ogromnie Ci współczuję. Nie wiem, jak potoczyły się Twoje dalsze losy. Ale jesteś zwyciężczynią. Wiele z nas odnajduje się w Twojej książce. Bardzo Ci dziękuję.


2 komentarze:

  1. Ciekawy artykuł i ta chęć poznania dalszych losów... :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Agneta wyszla za maz po 40-ce, za Polaka, Macieja Zarembe (tego od "Polskiego hydraulika"). Ma corke z wczesniejszego zwiazku (malzenstwa?). Nigdy nie interesowalam sie jej zyciem, czytalam swojego czasu jej ksiazke o Malinowskim. Czytam teraz, ze napisala potem kontynuacje Wrozby, o swoich relacjach z mezczyznami. Katastrofalnych, co bylo niestety do przewidzenia...

    OdpowiedzUsuń

Z uwagi na tematykę bloga i konieczność chronienia jego Czytelniczek i Czytelników przed emocjonalnymi nadużyciami, wszystkie komentarze będą moderowane.