Z wiekiem matki narcystyczne często
czynią dorosłe dzieci jedynymi odpowiedzialnymi za ich los osobami.
Dorosłe córki i synowie są odpowiedzialni nie tylko za fizyczny
byt ich matki, ale ich potrzeby psychiczne. Ona nie ma przyjaciół, pasji, zainteresowań, własnego życia (to nie przypadek). Liczy we wszystkim na Ciebie, jest infantylna i niedojrzała. Przy
tym narcystyczna matka nie zauważa, że masz swoją rodzinę,
szantażuje Cię, że bez Ciebie umrze, oskarża, że ją porzuciłaś.
Moja matka po śmierci ojca oczekiwała, że zajmę się nią, jak
bezradnym dzieckiem. Nie uważała za stosowne właściwie
gospodarować pieniędzmi – sądziła, że jej utrzymywanie jest
moim obowiązkiem (jej dochody wystarczały na przyzwoite
utrzymanie). Nie uważała za stosowne leczyć się, kiedy była
chora, bo chorowanie dawało jej więcej przywilejów i zwolnienie z
dbania o swoje sprawy. Parę lat wcześniej doznała urazu, którego
pełne wyleczenie, w rozsądnym czasie i by uniknąć nawrotów w przyszłości, można było osiągnąć jedynie operacją.
Zaoferowałam jej, że sfinansuję jej operację w prywatnym
szpitalu, w komfortowych warunkach. Nie zgodziła się. Częściowa
niesprawność, która trwała jeszcze przez kolejny rok, była dla
niej wygodnym źródłem jeszcze większego uprzywilejowania. Kiedy zmarł mój ojciec, spodziewała się, że rzucę wszystko, by robić
jej zakupy, sprzątać jej w domu, choć nie była bynajmniej
niedołężną staruszką, tylko zdrową i sprawną kobietą, krótko po
sześćdziesiątce. Nie liczyła się z tym, że przede wszystkim mam
zobowiązanie wobec własnej rodziny (jedno moje dziecko jest
niepełnosprawne i wymaga stałej opieki), że mogę mieć własne
plany, chęci i zamierzenia. Wszystko to było nieistotne wobec jej
oczekiwań. Nie była to kwestia żałoby czy szoku, wskutek którego
niektórzy ludzie czasowo tracą zdolność dbania o siebie. To był
stały sposób jej działania, który się tylko zwrócił w moją
stronę po śmierci ojca. Do tego oczekiwała, że chociaż nasz
związek był bardzo luźny i od lat nie angażowałam jej w swoje
osobiste sprawy, ani ona mnie w swoje, teraz zacznę wobec niej
spełniać rolę jaką wypełniał ojciec. Stanę się jej cierpliwą
powierniczką, słuchaczką dbającą o jej komfort i pocieszenie.
Niestety, z narcyzą działa to w jedną stronę. Kiedy ona Cię
potrzebuje, spodziewaj się nawału coraz bardziej natarczywych i
agresywnych telefonów, smsów, listów itd. Spodziewaj się
wyrzutów i pretensji, że nie rzucasz wszystkiego. A kiedy Ty jej potrzebujesz? Cisza, zero odzewu, brak czasu i inne plany, czasem
nawet obraza (jak śmiesz czegoś od niej potrzebować). Ta asymetria
to jedna z najbardziej charakterystycznych cech związku z
narcystyczną osobą. Kiedyś matka zarzuciła mnie pretensjami, że
nie dzwonię codziennie zapytać, jak się czuje. Kiedy zapytałam ją, kiedy to ona ostatnio zadzwoniła, by zapytać
jak się czuję, była święcie oburzona. Cóż, było to okrągłe
zero przez ostatnie dziesięć lat. Ale jej się należy, a ja mam
roszczenia ;).
Narcyzy mają olbrzymie wymagania od
swoich dzieci i przekonanie, że są one zobowiązane wobec nich
dozgonnie. Zobowiązanie to ich zdaniem ma charakter totalny i
obejmuje podporządkowanie się jej woli we wszystkich dziedzinach
życia oraz systematyczne przedkładanie jej potrzeb i planów ponad
swoje. Za sam fakt, że ta kobieta Cię urodziła, będziesz płacić
najwyższą cenę do końca życia. Narcyza uważa za naturalną
kolej rzeczy, że poświęcisz wszystko dla niej, choć ona nie robi
dla Ciebie nic. Przychodzisz na świat z potężnym długiem, którego
nie da się spłacić. Bo narcyza wciąż chce więcej i więcej.
Niektóre córki i synowie narcystycznych matek, dla świętego
spokoju, próbują spełniać wszelkie wymagania narcyzy. Nigdy
jednak nie zdołają zaspokoić jej nienasyconego apetytu.
Narcystyczna matka czy ojciec zawsze znajdzie powód do
niezadowolenia ze swojego dziecka. To emocjonalna czarna dziura - im więcej jej dajesz, tym bardziej Cię wciąga. Wydostanie się ze strefy wpływów narcystycznej matki jest niemal tak trudne, jak wydostanie się z czarnej dziury, ale możliwe.
Inni ludzie są dla narcyzy tylko
lustrem. Odbija się w ich oczach, podziwia wyłącznie swój
wizerunek. Nie widzi za tą taflą ludzi, dziwi się, że mają
oni jakieś uczucia. Bo czy ktoś widział, żeby lustro miało
serce, cierpiało, było zranione czy pragnęło miłości?
Wspaniały blog, a komentarzy brak. Rozumiem, że ten blog to rodzaj terapii. Moja Narcyza zmarła na raka 10 lat temu, po tym jak 5 lat wcześniej udało mi się wypaść z jej orbity i przeprowadzić 4.000 km od niej. Szantażowała chorobą i wychodowała raka wątroby, zapijając obficie swoją depresję po utracie swojego złotego dziecka i kozła ofiarnego w jednym. Teraz mam podobną teściową, a po przeczytaniu niektórych z artykułów na Twoim blogu zaczynam się zastanawiać, czy moja najbliższa rodzina nie staje się toksyczna: widzę mojego męża w roli Narcyza, a siebie w roli przyzwalającej matki... Mam nadzieję, że czas i najblizsi wyleczą Twoje rany. Moje się zablizniły po śmierci matki, ale na tym nie koniec, bo świat jest pełen Narcyzów... Zawsze pojawi się jakiś chętny żeby zająć wolne miejsce w naszym życiu.
OdpowiedzUsuńWitaj eMKo. Dziękuję za pierwszy komentarz i słowa uznania. Blog spotyka się z żywą reakcją, dostaję mnóstwo maili, ale czytelniczki nieco obawiają się pisać publicznie widoczne komentarze.
OdpowiedzUsuńOgromnie współczuję tego, przez co przeszłaś. I cieszę się, że Twoje rany już się zagoiły - niestety nie dla wszystkich śmierć matki jest wyzwoleniem. Piszesz o swoich obawach, że narcystyczny schemat się powtarza. To niewykluczone, właśnie pracuję nad postem o narcystycznym dziedzictwie - czy my, córki tego też nie mamy i jak z tym walczyć? Niemniej, jak już kiedyś napisałam na blogu, jeśli ktoś się w ogóle zastanawia nad swoim życiem, to znaczy, że nie jest klasyczną narcyzą. Narcyzy nie mają autorefleksji. Nie można także wykluczyć, że przez swe doświadczenia dostrzegasz narcyzm tam, gdzie niekoniecznie on jest w pełnej formie - taka historia życia uczy wrażliwości na pewne sygnały. Tak czy inaczej, wkrótce więcej na ten temat.