Dla nas, córek i synów narcystycznych matek, często nie jest to radosny dzień. A przynajmniej - nie w pełni. Tego dnia często wylewamy łzy nad matką, jakiej nigdy nie miałyśmy. Mój ból jest już dużo mniejszy niż kiedyś, odzywa się tylko od czasu do czasu. Jednak niedawno obejrzałam to:
I gorzko zapłakałam. W tym filmie jest kochająca, opiekuńcza, uważna mama, o której mogłam tylko pomarzyć. Czy moja mama urodziłaby samotnie dziecko? Czy odeszłaby z domu rodzinnego wiedząc, że jej macierzyństwo jest nieakceptowane? Czy wychowałaby mnie z miłością i poświęceniem, zastanawiając się jeszcze, czy zrobiła wszystko, co trzeba? Nigdy. Ta piosenka wzrusza mnie także dlatego, że najmłodsze z moich dzieci wchodzi już w wiek dojrzewania. Uświadamiam więc sobie, że zbliża się dzień, w którym moje dzieci dorosną i pójdą w świat. Cieszę się, że dorastają, ale i boję się tej chwili myśląc o tym, czy będzie im dobrze w życiu. Wierzę jednak, że moje dzieci będą ufne i mocne na starcie, dlatego płaczę nad dziewczyną, którą byłam, kiedy poszłam w świat. Mojej matce tylko ulżyło, kiedy się mnie pozbyła z domu.
W naszej kulturze miłość matczyna jest święta. Nasza kultura nie dopuszcza tej oczywistej prawdy, że nie każda kobieta nadaje się na matkę. I że nie każda matka jest miła, dobra i wspierająca. Mit dobrej matki, która musi kochać dziecko jest tak silny, że jeśli matka źle Cię traktuje, przeciętny człowiek bez takich doświadczeń będzie się zastanawiał, co z Tobą jest nie tak. Choć to ona jest niezdolna do miłości i choćby jej się trafił ideał, nigdy go nie będzie kochała. Ci ludzie wciąż tłumaczą, że matka na pewno kochała Cię najlepiej jak potrafiła i że dała z siebie wszystko. I że na pewno miała dobre intencje. Wiemy jaka jest prawda. Nie miała dobrych intencji, nie dała z siebie prawie nic. Faktycznie, kochała nas najlepiej jak potrafiła, czyli wcale. Bo nie jest zdolna do miłości. Ale była zdolna do przyzwoitości, na którą nigdy się nie zdobyła.
W Dniu Matki musimy się zmierzyć z oczekiwaniami naszych narcystycznych matek i oczekiwaniami społeczeństwa. Jak mamy składać życzenia i wręczać kwiaty matkom, które nas nieustannie zdradzały, niszczyły i podkopywały? Jakie ufetowanie należy się matce, która nas krytykowała, wyzywała, szarpała, biła, ciągnęła za włosy przez całe dzieciństwo? Która nas upokarzała, celowo oszpecała i poniżała? Jaki kwiat należałoby wręczyć matce, która nastawiała nasze rodzeństwo przeciwko nam, rujnowała naszą każdą uroczystość, rozbijała swoimi intrygami i agresywnym zachowaniem rodzinne spotkania? Matce, która kłamała na nasz temat, obmawiała nas i plotkowała o naszych sekretach? Jaki prezent należy się matce, która nawet kiedy dorosłyśmy, próbuje nas kontrolować, ustawiać nam życie, spiskuje za naszymi plecami, próbuje zepsuć naszą własną rodzinę i ukraść nam dzieci?
ŻADEN.
Kiedy byłam dzieckiem, to był nerwowy dla mnie czas. Moja matka miała wielkie oczekiwania, musiał być prezent, kwiaty i laurka. Bardzo się denerwowałam, czy jej się spodoba. Mam wrażenie, że im bardziej w głębi ducha czuła, że jest beznadziejną matką, tym większej fety oczekiwała. Narcyzy lubią zewnętrzne oznaki swojego wysokiego statusu. Zawsze to musiał być show - żeby wszyscy widzieli, jaka jest super. Najważniejsze było bycie w centrum uwagi i sprzedawanie ludziom obrazka cudownej rodzinki. Dodajmy, że bywało, że matka zapominała o moich urodzinach. A jeśli nawet moje urodziny były obchodzone, to ona była ich bohaterką, nie ja. Natomiast nie daj Boże, żebym ja zapomniała o Dniu Matki albo nie dość go uhonorowała. Prezenty, które jej dawałam, nigdy nie były dość dobre. Pamiętam jak kupiłam jej kiedyś talerzyki deserowe za sporą kwotę (dla mnie - miałam bardzo skromne kieszonkowe i to dopiero w liceum) . Były to ponure lata 80-te, w sklepach niczego nie było i nagle rzucili te talerzyki - pamiętam je dokładnie, były ładne. Nie spodobały jej się. Świętowanie to była kolejna dobra okazja, by mnie skrytykować i odrzucić. Mówiła dziękuję i zaczynała wymieniać niedociągnięcia mojej laurki - krzywe serce czy kwiatki w nieodpowiednim kolorze. Albo rzucała moją laurkę gdzieś w kąt, jak śmiecia. Cokolwiek zrobiłam, było źle. A mnie wzruszają kulfony z błędami ortograficznymi z laurek moich dzieci czy narysowane przez nie moje portrety, na których moje włosy wyglądają jak miotła, a nos jak widelec.
Kiedy dorosłam, zaczęłam się buntować. Czułam, jak kamień rośnie mi w żołądku na myśl o tym, że będę musiała jej złożyć życzenia. Konieczność dotykania jej budziła mój fizyczny opór. Przez ostatnie lata przed przejściem na Zero Kontaktu udało mi się ograniczyć Dzień Matki do zdawkowych życzeń przez telefon lub e-mail. Ale to i tak nadal był gwałt na samej sobie. Brałam udział w jej żałosnym przedstawieniu. Robiłam to, bo chciałam, żeby moje dzieci miały babcię, ale to marne usprawiedliwienie na to, że zdradzałam siebie. A jaką wiadomość wysyłałam jej, kiedy do niej dzwoniłam albo wysyłałam jej e-maila z kartką? Ano taką, że chociaż postępujesz podle i traktujesz mnie gorzej niż źle, i tak będę ci za to dziękować. Nie powtarzaj mojego błędu. Uszanuj uczucia człowieka, którym jesteś. Dzisiaj obchodzę już drugi Dzień Matki bez kontaktu z nią. Jestem bardzo szczęśliwa, że nie zmuszam się już do niczego. Niemniej wciąż w tym dniu odczuwam nieco smutku i zazdrości wobec tych, którzy mają kochające mamy.
Jak sobie radzić z tym dniem? Przede wszystkim rozważ, czy chcesz składać matce życzenia i jakiego rodzaju. Jeśli utrzymujesz Mały Kontakt, możesz ograniczyć się do zdawkowego Wszystkiego najlepszego. Jeśli wiesz, że jej oczekiwania będą większe, zastanów się, czy jest coś, za co mogłabyś matce podziękować. W moim przypadku byłoby to, że w dzieciństwie byłam najedzona, czysta i mogłam się uczyć (aczkolwiek tylko do liceum, na studiach musiałam się już sama utrzymywać). Albo to, że nauczyła mnie szyć na maszynie. Wybierz sobie to, co sama chcesz powiedzieć, tak by zminimalizować swój dyskomfort i zachować choć resztę poczucia, że to Twoja decyzja. Nie dziw się, że Tobie się wszystko w środku przewraca, a ona promienieje - bo Ty jesteś żywym człowiekiem, który zdaje sobie sprawę z prawdziwych uczuć, a dla niej liczy się fasada i pozory. A najbardziej zachęcam, byś właśnie w tym dniu zrobiła sobie Dzień Córki i przestała brać udział w tym pełnym hipokryzji spektaklu, w którym udajesz, że jesteś jej wdzięczna, a ona udaje, że Cię kocha.
Najgorsze, co możesz w tej sytuacji zrobić, to dać się namówić na jakąś specjalną fetę poza domem. Dojdzie wtedy do sytuacji, że na Twoje własne życzenie, za Twoje własne pieniądze, będziesz przeżywała jej opresyjne zachowanie w miejscu publicznym. Dookoła będą szczęśliwe rodziny i tym bardziej odczujesz kontrast między tym, co powinno być, a tym co naprawdę jest, w Twojej rodzinie pochodzenia. Będziesz musiała uśmiechać się i robić dobrą minę do złej gry, kiedy matka będzie jak zwykle Cię krytykować, poniżać czy odrzucać. Będziesz zła nie tylko na nią, ale i na siebie, że postawiłaś się w takiej sytuacji licząc na coś, co wiesz, że nigdy się nie zdarzy - miły posiłek w serdecznej atmosferze. Albert Einstein powiedział: Obłęd: powtarzać w kółko tą samą czynność oczekując innych rezultatów. Weź sobie to do serca. Nawet jeśli zakładasz, że raz w roku możesz się przemęczyć, to na pewno uświadamiasz już sobie, że szkody psychiczne, które z tego wynosisz, trwają o wiele dłużej niż jeden dzień. Dostrzeż też, że celebrowanie Dnia Matki to dar dla niej, nie Twój obowiązek. Jako matka staram się zrobić co do mnie należy jak najlepiej i nie oczekuję jakiejś nadzwyczajnej wdzięczności, choć oczywiście jej przejawy są bardzo miłe. Jednak sądzę, że wraz z dorastaniem moich dzieci ten zwyczaj powinien przemijać - kiedy moje córki zostaną matkami, Dzień Matki będzie już ich dniem, nie moim.
Jeśli nie utrzymujesz kontaktów z matką, możesz mieć problem z presją społeczną - koleżanki dookoła będą wspominały o tym, jak zamierzają spędzić ten dzień, mówiły o prezentach, mogą zapytać o Twoją matkę. Zachęcam do mówienia prawdy. Jeśli ktoś mnie o to pyta, odpowiadam po prostu, że nie obchodzę tego święta z matką, bo nie mam matki, którą mogłabym nim uhonorować. To zwykle wystarcza. Pamiętaj, nie musisz się tłumaczyć. Może się zdarzyć, że dalsza rodzina czy Skrzydlate Małpy Twojej matki nasilą naciski na Ciebie, mówiąc coś w rodzaju Mogłabyś się z nią wreszcie pogodzić, w końcu to Dzień Matki! Odpowiedz im krótko, że podjęłaś już decyzję i jest ona w tym dniu taka sama, jaka była wczoraj. Może się też u Ciebie pojawić po raz kolejny poczucie winy, że kontakty z matką wyglądają źle albo nie ma ich wcale. Po raz kolejny przypomnij sobie wtedy, że to nie Ty podjęłaś decyzję, żeby zrobić wszystko, by zniszczyć tę relację. To ona ją podjęła. Ty zrobiłaś co mogłaś, by to zmienić. Aż w końcu odeszłaś, bo zdecydowałaś, że nie zamierzasz dłużej być jej ofiarą. Postąpiłaś odważnie i słusznie. Jeśli dręczy Cię poczucie winy, to znak, że jeszcze nie opuściło Cię przekonanie, które narcyza Ci całymi latami wpajała: że cokolwiek dzieje się złego, to jest Twoja wina i że to Ty jesteś wyłącznie odpowiedzialna za ten stan rzeczy. Nie martw się, to poczucie przeminie, im dłużej nie będziesz jej widywać, tym będzie słabsze. Bo dotrze do Ciebie rzeczywistość - że jesteś fajnym człowiekiem, dobrym, wrażliwym, mądrym. Kimś, kogo Twoja matka nigdy nie dostrzegała.
Postaraj się ten dzień (w tym roku jest łatwiej, bo przypada w dzień wolny od pracy) spędzić na tym co lubisz, w towarzystwie kochającej rodziny czy przyjaciół. Jeśli nie masz nikogo takiego w pobliżu, idź na koncert, do kina albo na wycieczkę - rób to, na co masz ochotę. Jednak nie chodzi tutaj o to, by cały czas być zajętą i nie mieć kontaktu z bólem, który ten dzień w Tobie wywoła. Nie tędy droga. Im szybciej się z nim zmierzysz, tym będzie łatwiej. Możliwe, że pierwszy Dzień Matki po przejściu na Zero Kontaktu spędzisz płacząc. To dobry objaw i nie powstrzymuj tego. Ból i żałoba muszą wyjść na zewnątrz. Możesz też w ten dzień szczególnie o siebie zadbać - wyobraź sobie, że masz kochaną mamę i spędź mile z nią czas - idź na lody albo do restauracji. Kup sobie coś ładnego, na co normalnie sobie nie pozwalasz, jako prezent od swojej wewnętrznej dobrej mamy, którą możesz zastąpić tę, którą masz. Najlepiej jest stworzyć jakiś nowy rytuał na ten dzień, podobnie jak nowe tradycje np. na Boże Narodzenie. Możesz też iść na spacer, popatrzeć na niebo, poleżeć w trawie - kontakt z niezmienną Matką Naturą też koi ból. A może wolontariat, albo spotkanie z kimś miłym ze starszego pokolenia, jakąś ciocią albo samotnym sąsiadem? To, że nie masz już rodziców, nie znaczy, że musisz zrezygnować z pozytywnych kontaktów ze starszym pokoleniem. Możesz tak też znaleźć nową "babcię" dla swoich dzieci.
Dużo łatwiej jest, kiedy sama masz dzieci. One uświadomią Ci, że teraz to TY JESTEŚ MAMĄ. Narcystyczne matki mają tendencję do utrwalania obrazu swoich dorosłych córek jako małych i zależnych, więc ignorują fakt, że to Ty teraz pełnisz rolę matki. Chcą by wyłącznie ich macierzyństwo celebrować, Twoje ignorują albo uważają, że nadaje się tylko do skrytykowania. Dla mnie Dzień Matki to już nie jest symbol mojego zniewolenia i łamania własnych uczuć. Teraz to jest MÓJ DZIEŃ - dzień matki, jaką jestem i jaką mają moje dzieci. Matki, jakiej sama nie będę nigdy miała, ale ogromnie się cieszę, że mają ją moje dzieci. Niedoskonałej, ale kochającej i kochanej. Swój Dzień Matki spędzę ze swoimi dziećmi, przyjmując szczere życzenia, siedząc w ogrodzie (jeśli tylko nie lunie deszcz), przy talerzu ciasta, wśród przytulania, buziaków i radosnych spojrzeń dzieci.
Z okazji Dnia Matki napisałam też list do swojej matki - wkrótce będzie gotowy. Nie wyślę go, ale chce napisać prawdę i ją opublikować. Chcę, żeby świat to zobaczył. Ty też możesz to zrobić. Możesz napisać list do matki, za co jej nie dziękujesz i nie jesteś wdzięczna. Opublikuję go, jeśli się zgodzisz - proszę tylko, byś zmieniła szczegóły, które mogłyby sprawić, że mogłabyś zostać rozpoznana. Albo możesz go napisać wyłącznie do mojej wiadomości. Przeczytam go z uwagą. Należy się nam wreszcie prawo do własnego głosu.
Co mnie najbardziej w tym tekście uderzyło... fizyczna niechęć do matki. Nie potrafiłam nawet chwycić jej za rękę składając życzenia. Robiłam to, ale z odraza. Pocałunki, przytulanie - w ogóle nie wchodziły w grę. Długo siebie obwinialam o moje okrutne zachowanie. Czulam sie winna, że nie potrafię pocałować, przytulić, dotknąć własnej matki. Nie lubiłam nawet zapinac jej bransoletki, suwaka od sukienki, siedzieć obok niej, układać włosów, poprawiać kolnierzyka, pracować z nią w kuchni... i jednocześnie pogarda dla samej siebie, że tego nie lubię. Dzisiaj tego uczucia już nie ma. Wiem już, dlaczego tak bardzo wszystko się we mnie buntowalo. Na chwilę obecną jest " zero kontaktu" jednak zdarzają się sytuacje, kiedy spotykam mamę przypadkiem i nawet fizyczna jej bliskość powoduje u mnie reakcję trudną do opisania. Strach, panika. Nie wiem gdzie patrzeć, gdzie uciekać. Jeszcze większa odraza, wstręt. Robię wszystko żeby zniknąć z jej zasięgu i robię to w popłochu i panice. Później czuję się jakbym właśnie uciekła w ostaniej chwili z torów, tuż przed pedzacym pociągiem. Długo dochodzę do siebie. Ona nawet nic nie musi mówić - ja wyczuwam te jej brawurowa pewność siebie kiedy mnie widzi. Podniesiona głowa, zdecydowane ruchy, dynamiczny krok, zimne, pogardliwe spojrzenie i delikatny wymowny uśmiech, twarz mówiąca "brzydze się tobą" - całą sobą wykrzykuje mi kim dla niej jestem, nie mówiąc nic. Spuszczam wzrok, żeby tego nie "slyszec" i uciekam.
OdpowiedzUsuńJak trafnie to opisujesz. Przez wiele lat czułam nie tylko wstręt do mojej matki, ale też paniczny lęk przed nią. Od czasu do czasu wciąż nawiedza mnie uczucie nieokreślonego lęku, choć już jej nie widuję. Dobrze wiem, co masz na myśli pisząc o tym, że ona nie musi nic mówić. Moja matka też miała dla mnie ten uśmieszek na twarzy, zimne spojrzenie i pogardę wyrażoną całym ciałem. Dziękuje Ci za szczerość w opisie swojej reakcji na spotkanie z nią. Wiele z nas czuje to samo.
UsuńTa piosenka... słyszałam ją już wcześniej i zawsze wywołała u mnie bardzo podobne uczucia, pewien rodzaj tęsknoty za nieosiągalnym. Ale przekaz dotarł do mnie w pełni, kiedy sama zostałam matką. Wtedy dopiero w pełni zrozumiałam przekaz i uderzył mnie kontrast między prawdziwie kochającą matką, a tą, która mnie wychowała. Zrozumiałam może, że taki wizerunek matki to nie musi być złudna hollywoodzka wizja. Kochająca matka, owszem, ma wady, jak każdy- ale mogłaby ze szczerego serca wypowiedzieć do dziecka słowa tej piosenki. Narcystyczna matka- niestety nie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się również z poprzednim komentarzem: o fizycznej niechęci. Oprócz wymienionych powyżej- niechęć do jej odbicia w bocznym lusterku w samochodzie, a nawet do dźwięku jej kroków na schodach. To chyba częste odczucia córek narcystycznych matek.
W moim przypadku nie było tak jednak zawsze. Jako dziecko i nawet jeszcze młoda nastolatka bardzo pragnęłam jej dotyku. Jednak im starsza byłam, tym częściej matka mnie odpychała. Czasami pod pretekstem tego, że jej niewygodnie, gniotę ją czy uciskam, innym razem wprost pytając z pogardą: "Co cię napadło?". Oduczyła mnie bliskości. Oczywiście wtedy też nie była usatysfakcjonowana. Usłyszalam, że nie jestem "miłym dzieckiem".
Rozumiem Cię. Jak moje dzieci się urodziły, porównywałam swoje dzieciństwo z ich dzieciństwem - a to bolało. Przez długie lata nie potrafiłam też spojrzeć matce w twarz - tak jakbym miała spojrzeć prosto w słońce, w oblicze okrutnego bóstwa, które mnie zaraz spali za podobną zuchwałość. Bałam się jej spojrzenia. Jak wracała z pracy, jej kroki na schodach wywoływały skurcz strachu w moim brzuchu i już od progu badałam, w jakim jest dziś nastroju. Niedawno porządkując stare ubrania znalazłam u siebie w domu jej kapcie - wyrzuciłam je, trzymając je w dwóch palcach, tak były mi wstrętne. Kiedy byłam dzieckiem matka mnie prawie nie dotykała. Brzydziła się fizyczności i brzydziła się mnie. Kiedy garnęłam się do niej, odpychała mnie, podobnie jak Twoja matka Ciebie. Kiedy dorosłam, przez długi czas byłam "niedotykalska" - mój pierwszy mąż narzekał, że dotykam go wyłącznie jak mam ochotę na seks - tak trudną rzeczą była dla mnie fizyczna bliskość. Czułam, że mnie dusi, uwiera, obnaża i czyni bezbronną, podatną na odrzucenie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOdkad odkrylam ten blog, ten artykul czytam co roku, zeby miec sile nie dac sie wmanipulowac w celebrowanie Dnia Matki z moja. Zaczynam wlasnie kolejne starcie.
OdpowiedzUsuń