O dziwo, dzieci przyjęły zerwanie kontaktów o wiele lepiej niż się spodziewałam. Najbardziej obawiałam się o synka, ale jemu wyraźnie ulżyło, że nie musiał już lawirować pomiędzy miłością do mnie i fałszywą lojalnością wobec babci. Miał wiele swoich obserwacji i nie patrzył już na babcię bezkrytycznie. Jego zaufanie do niej załamało się nieodwracalnie po tym, co mu zrobiła i po tym, czego był świadkiem. Wyjaśniałam mu wielokrotnie, że babcia nigdy nie powinna go stawiać w konflikcie lojalności, bo dzieci nie powinny wybierać miedzy osobami, które kochają - konflikty miedzy dorosłymi są ich sprawa, nie dziecka. Przekonałam go, że nie ponosi odpowiedzialności za nią, nie jest głupi ani gruby, co wmawiała mu babcia. Z wielką ulgą opowiedział mi o wszystkim, co się tam działo. Nieraz włos mi się jeżył na głowie, ale nie miałam do siebie wielkich pretensji, że to tak daleko zaszło. Nauczyłam się wymagać od siebie jak od człowieka, a nie perfekcyjnej maszyny, o czym jeszcze napiszę w postach o zdrowieniu po narcystycznej opresji. Synek też czasami smucił się, że nie będzie już tych przywilejów, jakie miał u babci, ale za nią samą nie tęsknił. Prawda jest taka, że to dziadek robił z nim to, co było fajne u dziadków, babcia tylko go psuła, a dzieci w gruncie rzeczy wcale nie lubią mieć roli szefa, bo tracą wtedy poczucie bezpieczeństwa. Czują się bezpieczne, gdy wiedzą, że czuwa nad nimi ktoś silny i mądry. Mocniej dzieci przeżywały żałobę po dziadku, ale mogły tyle wspominać i płakać, ile tylko potrzebowały, wspierałam je, uczciwie dzieląc się własnymi uczuciami: ja też straciłam oboje rodziców i też byłam smutna z powodu tak wielkiej straty. Opowiedziałam im wszystko o swoim dzieciństwie i o tym, czym się kierowałam pozwalając na kontakty babci z nimi, pomimo jej toksycznej postawy. I jak oceniłam, że to się nie udało. Najważniejsze, to uczciwie, w sposób stosowny do wieku poinformować dzieci, dlaczego nie będą spotykać się z babcią. Prawdę zaakceptują, bo prawda zawsze ostatecznie zwycięża. Tłumaczyłam sytuację dzieciom, przypominając obiektywnie to, co robiła babcia i pytając, co o tym myślą. Same wyciągnęły wnioski. Same mówiły, że ktoś, kto kocha i dba, tak nie postępuje. Dzieci naprawdę dużo widzą i rozumieją, nie są głupimi przedmiotami użycia, jak myślała o nich moja matka. Mój synek czuł się wprost obrażony, że ona go aż tak okłamuje, nie był głupcem, za jakiego ona go uważała. Dziś już bardzo rzadko wspomina o babci. Prawda jest taka, że jak się nie inwestuje miłości, czasu, uwagi i poświęcenia w prawdziwą więź, to ona po prostu nigdy nie powstaje. Mój syn odchorował to wszystko, jej agresję i próby zastraszenia (ostatnia w czasie jej ostatniej wizyty, wykorzystała, że mnie przy dziecku trzydzieści sekund nie było). Miewał stany lękowe (wszystkim babcia próbowała je zaszczepić, grożąc dzieciom szeptaną na ucho informacją, że teraz mama umrze jak dziadek, bo jest taka niedobra dla babci). Bał się, że babcia go porwie, coś złego mu zrobi, że mnie skrzywdzi. Potrzebował pomocy psychologa. Próbowała go tak strachem zniewolić jak mnie, kiedy byłam dzieckiem, na szczęście to się dopiero zaczęło i zdołałam to przerwać. Wrócił już do równowagi. Zrzucił też przekonanie, które zdążyła w nim wyrobić, że to on jest odpowiedzialny za nią - leniwą, dorosłą kobietę. Obiecałam mu, że nigdy nie będzie już musiał zostać z nią sam.
Parę miesięcy później matka znowu się odezwała żądając kontaktów z wnukiem i grożąc sądem. Odmówiliśmy jej jednym zdaniem, w sposób jaki doradził nasz prawnik. Wtedy przysłała kolejnego maila, w którym oświadczyła, że wobec znęcania się nad dziećmi przeze mnie (!) składa doniesienie do władz, opieki społecznej, policji itd. W mailu tym barwnie opisywała swoje zachowanie wobec mnie w dzieciństwie i mojego synka (bicie, szarpanie, wyzwiska, poniżanie), jako moje zachowanie wobec niego. Typowe dla narcyzów oskarżanie ofiary o to, co się jej samemu zrobiło i odwracanie kota ogonem. Bardzo się tym mailem zdenerwowałam, głównie tym, że ktoś mógłby ją wziąć na poważnie, a jeśli potraktują te brednie na serio, może to odbić się na dzieciach - niszcząc ich poczucie bezpieczeństwa, które już u mojego synka było mocno zaburzone jej manipulacjami. Prawnik jednak szybko mnie uspokoił. Nie odpowiedziałam już na tego maila ani żadnego innego później (z wyjątkiem kolejnego żądania kontaktów z wnukiem po paru miesiącach - tutaj znowu jednym zdaniem). Matka zasypywała mnie wyrzutami, oskarżeniami i groźbami podjęcia kroków prawnych na przemian z pseudopojednawczymi tekstami o "wybaczeniu" i "leczącej mocy czasu". Jednak było to ujęte bezosobowo, aby było jasne, że to nie ona prosi o przebaczenie, tylko mi go łaskawie może udzielić, a ja powinnam jej przebaczyć (choć nie żałuje i nie przeprasza mnie), "dla dobra rodziny". Typowy dla narcyz szantaż emocjonalny i unikanie odpowiedzialności za swoje czyny i słowa. Ja znowu byłam niedobra, bo nie chciałam jej prosić o przebaczenie i pogodzić rodziny. Nigdzie nie padło, że odwołuje, to co napisała, przyznaje się do kłamstwa, prosi o wybaczenie. Nie, to nadal było obraźliwe i na jej zasadach. Nawet jeśli byłoby inaczej, klamka już zapadła. Zero Kontaktu.
Minęło wiele miesięcy, nadal nas stalkuje od czasu do czasu, konsekwentnie nie reagujemy. Nie poszła do władz ze skargą na moje rzekome przestępstwa (a może poszła, ale nie wiem, czy potrafiła chociaż podać adres szkoły, do której dzieci chodzą, nie mówiąc już o braku choćby cienia jakiegokolwiek dowodu), nie poszła do sądu. Myślę, że wie, że nie ma szans z tymi kłamstwami. Myślę, że wie, że w sądzie nie zostanie na niej sucha nitka. Myślę, że wie, że wyjdzie na jaw, kim ona jest. Trochę może szkoda, że nie poszła do sądu, bo chciałabym mieć to rozstrzygnięte raz na zawsze. Bo może nadal to zrobić. Ale nie boje się, jestem przygotowana. Wiem, że to będzie skrajnie nieprzyjemne, ale przetrwam. Jeśli dojdzie do takiej sprawy, wyślę powiadomienie o terminie i miejscu rozprawy wszystkim jej przyjaciołom i sąsiadom. Część, szczególnie wredne plotkary (innych przyjaciółek ona nie ma) chętnie przyjdą na taką gratkę, a potem się rozniesie. Niech usłyszą prawdę o niej. Ja nie mam nic do ukrycia. Już się nie wstydzę mówić prawdy o swojej toksycznej rodzinie pochodzenia. Narcyza najbardziej na świecie boi się prawdy, tego, że ludzie zobaczą kim naprawdę jest. I to jest główny powód, dla którego mnie nie pozwała, bo sam fakt, że ostatecznie przegra to za mało - mogłaby mi z przyjemnością napsuć krwi ciągając mnie po sądach, ale wie że ludzie się przy tej okazji dowiedzą prawdy o niej. Także po paru innych faktach, o których nie będę tutaj pisać, bo rozsądniej jest je zachować na wypadek procesu (ona też może tutaj trafić).
Kosztowało nas to wszystko mnóstwo nerwów. Bardzo żałuję, ze naraziłam dzieci na kontakt z nią, ale cieszę się, że w końcu podjęłam właściwą decyzję. Niektórzy nigdy się nie wyzwolą z takiej relacji, miałam szczęście, że obudziłam się wystarczająco wcześnie by uniknąć nieodwracalnych szkód dla moich dzieci. Dla mnie najbardziej oczywistym faktem w tym wszystkim jest to, że matka ani razu nie miała na celu prawdziwego dobra dziecka ani prawdziwej chęci szczerego kontaktu z nim, co zresztą zemściło się na niej w ten sposób, że dziecko bardzo szybko o niej zapomniało. Jeśli masz wątpliwości, rozważ każde zachowanie swojej narcystycznej matki w kategoriach dobra dziecka, a nie rozgrywki między Tobą i nią - wtedy sprawa stanie się oczywista. Gdyby jej na nim zależało, jako człowieku, gdyby naprawdę interesowały ją jego uczucia, pragnienia, potrzeby, nigdy by mu nie robiła takich rzeczy. Gdyby jej prawdziwym celem był kontakt z dzieckiem, próbowałaby porozumieć się z nami, a nie grozić i stawiać sprawy na ostrzu noża. To była tylko walka o władzę. Wymknęłam się jej, gdy dorosłam i dostrzegła ponownie swoją szansę, kiedy urodziło mi się dziecko słabsze od innych (zdrowe dzieci nigdy jej nie lubiły). Szansę, by opanować dziecko, oddzielić je ode mnie, uczynić swoim nowym niewolnikiem i źródłem narcystycznego zasilania. Może zadziwia Cię, że można z dziecka się naśmiewać czy je krytykować, a za chwilę deklarować wielką miłość i stawiać je na piedestale. To tzw. podwójne wiązanie. Sprzeczne komunikaty wywołują chaos i dezorientację u dziecka, a jego nieustannie karane, usilne próby pozytywnego odpowiedzenia na oczekiwania narcyzy i uzyskania jej akceptacji stopniowo zwiększają jej władzę nad nim, jego emocjami. Powstaje bardzo silny, negatywny związek ofiary takiej komunikacji z narcyzą. Co więcej, podwójne wiązane w dzieciństwie wpływa na ograniczenie zdolności ofiary do normalnego komunikowania się z innymi i tworzenia związków, tak jak opisałam to tutaj. Więcej na temat podwójnego wiązania tutaj i tutaj.
Jeśli jesteś córką narcystycznej matki, możesz być pewna, że Twoje dzieci będą miały narcystyczną babcię. Długo się łudziłam co do swojej matki. Sądziłam, że jak dorosnę, ona się zmieni. Pudło. Sądziłam, że bycie babcią ją zmieni. Klapa. Że mój przykład jako matki ją zmieni. Porażka. Koniec końców - sądziłam, że doświadczenie śmierci mojego ojca ją zmieni. Narcyzi nigdy się nie zmieniają. Dawałam jej tyle szans, na próżno. Dałam z siebie bardzo wiele (a nawet dużo za dużo), by mieć normalne stosunki rodzinne. Na próżno. Nie popełnij moich błędów, dając za dużo szans, ale też nie działaj pochopnie, bo gdyby Twoja matka zechciała iść do sądu rodzinnego by uzyskać kontakty z wnukami wbrew Twojej woli, musisz mieć dowody. Dokumentuj zachowanie babci (w dzisiejszych czasach łatwo o nagrania audio i filmy bez wiedzy filmowanego), porozumiewaj się z nią na piśmie i dopiero tak przygotowana egzekwuj swoją rodzicielską pieczę. Spotkaj się z prawnikiem, jak tylko nabierzesz podejrzeń, że matka zaczyna nadużywać Twoich dzieci i przygotuj się dobrze do odcięcia swoich dzieci od opresyjnej babci, tak, by nie mogła uzyskać nic w sądzie. Jest mało prawdopodobne, by to zrobiła, bo prawdziwym celem nie jest kontakt z dzieckiem (ten mogłaby łatwiej osiągnąć pokojowymi metodami), tylko kontrolowanie Ciebie, ale musisz być gotowa się z nią zmierzyć.
Podziel się, proszę z nami swoim doświadczeniem z toksyczną babcią. Jeśli masz jakieś pytania, napisz do mnie lub umieść je w komentarzu. Chętnie pomogę w miarę swojego doświadczenia i możliwości. Kilka linków do sytuacji, w których ewidentnie rodzice mają prawo odciąć dzieci od dziadków:
Dziadkowie zerwane kontakty
Zerwać kontakty?
Czy zerwać kontakty z teściami?
Czy zerwanie kontaktu sprawi, że będzie mniej boleć?
Prawdopodobnie spotkasz się ze zdziwieniem lub nawet wprost potępieniem, że jak to nie pozwalasz swoim dzieciom spotykać się z babcią? Cóż, większości ludzi nie mieści się to w głowie, że babcia czy dziadek mogą celowo i z premedytacją krzywdzić dziecko i niszczyć jego więź z rodzicami, bo sami mają całkowicie przeciwne doświadczenia. Powiedz im prawdę. Że to furiatka, toksyczna jędza, okrutna egoistka. Była taka dla Ciebie, ale miałaś nadzieję, że się zmieni. Niestety zaczęła krzywdzić także Twoje dzieci. Prawda jest taka, że nikt nie zmienia zasadniczych zrębów swojej osobowości czy moralnych zasad w chwili, kiedy odwraca się od swojej córki, a zwraca ku wnukowi. To wciąż ta sama osoba. Zła, okrutna i bezwartościowa.
Najtrudniej jest wytłumaczyć innym dlaczego zabrania się kontoktów z babcią, która wybrała wnuka na złote dziecko. Przecież jest fantastyczną babcią, tyle robi dla dziecka, tak często dziecko u niej jest... Gdy nagle jako matka zdajesz sobie sprawe, że problemem nie jest to, że babcia pozwala na wszystko wbrew Twojej woli i mimo Twoim prośbom by stosowała pewne zasady. Że to jest objaw tego, że ona kradnie Ci dziecko. Perfidnie stawia je w konflikcie lojalności między Tobą a nią, celowo stara się być "fajniejsza od Ciebie" (brak zasad, późne chodzenie spać, niebezpieczne zabawy), celowo Ciebie poniża na oczach dziecka. Robi wszystko by dziecko myślało, że jest ponad zasadami i ponad innymi ludźmi, że jemu wszystko się należy. U mnie było to np pozwalanie by dziecko 2,3,4 letnie mówiło kto może być w pokoju a kto nie. Najwyżej punktowane u narcyzy było gdy dziecko mówiło mi, że ja mam wyjść z pokoju a ono będzie z babcią... Robienie wszystkiego by dziecko nie chciało wracać do domu albo mówienie za dziecko, że dziecko nie chce jeszcze wracać. Długo byłam ślepa i tego nie rozumiałam. Długo czułam się złą matką, gorszą, że moje dziecko woli babcię od matki...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci.
OdpowiedzUsuńMoja matka gdy zwróciłam jej uwage ze dziecko na nia pluje a ona nie dosc ze na to pozwala to jeszcze robi z tego fajna zabawe stwierdziła ze babcie sa od rozpieszczania. No rece opadaja. Jest skrajnie toksyczna, nie zalezy jej na wnukach ale na kontroli mojego zycia za ich pomocą. Dzwoni pyta co u wnuków i nie czekajac na odpowiedz zaczyna zale pretensje, wzbudzanie poczucia winy, przekrecanie faktów tak jak jej pasuja, odwracanie kota ogonem,A oststnio doszła nawet przemoc fizyczna, bo czuje ze traci grunt pod nogami. Odciałam ja w koncu od dzieci a tym samym od siebie i swojego zycia, ale ona i tak nie daje za wygrana.
OdpowiedzUsuńMoja matka nakarmiła parówką moje wegetariańskie, 3-letnie dziecko wbrew moim prośbom. Zrobiła moim dzieciom wielką krzywdę, gdy czasowo się do niej zwróciłam o pomoc i nawet zamieszkałam z nią około pół roku (dzieci mialy 7 i 9 lat). Można by o tym napisać książkę.
OdpowiedzUsuń