Pamiętaj, że to jest dorosła kobieta, odpowiedzialna za siebie. To jej zadanie zaplanować sobie starość tak, by mieć opiekę. Jeśli przez lata niszczyła swoją najbliższą rodzinę, naturalną konsekwencją jej decyzji będzie to, że zostanie na starość sama. Każdy człowiek dokonuje wyborów w swoim życiu i nie może oczekiwać, że to inni ludzie poniosą tego konsekwencje.
Moje osobiste zdanie jest takie: Twoje zobowiązanie wobec matki jest równe temu, co ona dała Tobie w wymiarze opiekuńczym, kiedy Ty byłaś mała. Kiedy byłam dzieckiem, nie chodziłam głodna czy brudna, miałam przybory szkolne, własny kąt czy ubrania (co prawda kiepskie w porównaniu z tym, co matka kupowała dla siebie, ale zawsze). Minimum egzystencji. Moja matka nie pielęgnowała mnie w chorobie (obwiniała mnie, że choruje, co miało niszczyć jej życie), szczerze nienawidziła opiekuńczych obowiązków (np. kąpania czy czesania włosów dziecku), zawsze się brzydziła i nadal się brzydzi całej tej fizjologii związanej z opieką nad chorymi. Nie gotowała, nie sprzątała, nie robiła zakupów. Nie przytulała mnie, nie rozmawiała ze mną, nie wspierała mnie, nie brała pod uwagę żadnych moich potrzeb poza zupełnie podstawowymi. Biła mnie, poniżała, ośmieszała. Co więc jestem jej winna? Tyle samo, ile ona mi dała dobrego. I to nie jest forma zemsty, jak ona na pewno by pomyślała. Nie będę jej przecież biła. Dam jej tyle, ile dostałam od niej. Skrzywdziła mnie, moje dzieci, mojego męża, mojego ojca, który może żyłby dużo dłużej, gdyby nie poświęcał całej energii i uwagi na zaspokajanie jej potrzeb. Nie jest warta żadnego mojego wysiłku poza minimum. Nie zasłużyła na to.
Moja matka jeszcze nie jest ani bardzo stara, ani niedołężna. Kiedy tak się stanie, podejmę ostateczną decyzję, dzisiaj myślę, że zapłacę za jej dom opieki (ale nigdy nie dam jej do ręki ani grosza), jeśli jej własne dochody na to nie pozwolą. By miała gdzie mieszkać, co jeść i podstawową opiekę. Tyle jej chcę dać z własnej woli. Jest raczej mało prawdopodobne, by tego potrzebowała, bo ojciec pominął mnie w testamencie i matka ma dość majątku, by samodzielnie zapłacić za swoją opiekę. Ale nie wykluczam tego. Uważam, że w pierwszej kolejności winna zwrócić się do znajomych, którym zawsze poświęcała sto razy więcej uwagi i troski, niż mnie i mojej rodzinie. Moja matka ma też młodszą o kilkanaście lat siostrę - która była dla niej o wiele ważniejsza niż ja kiedykolwiek. Moi rodzice regularnie do nich jeździli zagranicę. Mój ojciec np. wykonywał u nich prace budowlane, w czasie kiedy odmawiali nam jakiejkolwiek pomocy, tłumacząc się, że dziadek jest zbyt słabowity, by wyjść ze śpiącym niemowlęciem na dwie godziny na spacer, żebym mogła się przespać raz na tydzień. Jak byłam po operacji, matka zorganizowała sobie rozrywkowy wyjazd z koleżankami, choć wiedziała, że nie będę w stanie sama zająć się swoimi dziećmi przez kilka dni, a mąż utknął zagranicą. Poratowały mnie płatna opiekunka i koleżanki. To jeden z dziesiątek przykładów. Teraz kolej przyjaciółek matki i jej siostry, by wzięły na siebie zobowiązania wobec niej, stosownie do pozycji w jej życiu, którą zajmowały przez dziesięciolecia. Już im szczerze współczuję, gdyż jestem pewna, że matka będzie jedną z tych zjadliwych, zgorzkniałych, nienawistnych staruszek, które mają pretensje do całego świata i nieustanne roszczenia oraz zatruwają wszystkich jadem swojej krytyki. Tych wrednych staruszek, które są starannie omijane na szpitalnych korytarzach przez besztane i krytykowane pielęgniarki, i których opiekunki, rzucające pracę z płaczem, zmieniają się jak w kalejdoskopie, bo żadna z tą złośliwą jędzą nie jest w stanie wytrzymać dłużej niż dwa tygodnie.
Dziś myślę, że gdyby doszły mnie słuchy, że matka popadła w nędzę nie ze swojej winy i naprawdę potrzebuje opieki, a nie ma nikogo, najpierw bym sprawdziła za czyimś pośrednictwem, czy tak jest naprawdę, bo wiem, że jest nałogową kłamczuchą i manipulantką. Jeśli to by się potwierdziło, zorganizowałabym dla niej i opłaciła opiekę, ale nigdy nie spotkałabym się z nią osobiście i nie podjęłabym żadnej opieki osobistej nad nią. Zero kontaktu obowiązuje do końca życia. Sporo zależy tutaj jeszcze od jej dalszej postawy. Jeśli nie da mi spokoju, jeśli będzie próbowała mnie ciągać po sądach czy formalnie fałszywie mnie oskarżać, nie dostanie ode mnie zupełnie nic i jej los będzie mnie obchodził mniej niż los obcych ludzi. Zresztą nawet w sensie formalnym, gdyby mnie matka pozwała o alimenty na siebie, osobę o takich "osiągnięciach" względem dzieci można uznać za niegodną alimentacji.
Jeśli Twoje zdanie jest takie, że nie zamierzasz nic zrobić dla swojej toksycznej matki do końca jej życia - też masz takie prawo. Nikt z boku nie jest w stanie ocenić jak bardzo skrzywdziła Cię Twoja narcystyczna matka i co masz prawo czuć do niej. Ludzie lubią oceniać innych na podstawie skrawków informacji, lubią wygłaszać tyrady o zobowiązaniach (najchętniej zobowiązaniach innych, nigdy swoich), twierdzić mogą, że przeszłość nie ma znaczenia wobec tego, że ta osoba jest teraz potrzebująca. Ale Ty też byłaś potrzebująca jak byłaś bezradnym dzieckiem i wtedy jakoś nikt się nad Tobą nie litował i nie wzywał Twojej matki do wypełnienia zobowiązań rodzicielskich. Przetrwałaś dzięki wewnętrznej sile i czasem pomocy z zewnątrz (sama miałam szczęście do ludzi, pokochało mnie też kilku dobrych mężczyzn), ale nie miałaś wyboru, kiedy byłaś dzieckiem, byłaś skazana na jej łaskę, a raczej niełaskę. Ona zaś, zanim stała się niedołężną staruszką miała całe swoje dorosłe życie i wszelkie możliwości, by zapewnić sobie odpowiednią starość - czy to poprzez oszczędzanie czy poprzez dobre stosunki z rodziną, która z własnej woli będzie się nią opiekować. Nie Ty jesteś odpowiedzialna, jeśli tego nie zrobiła. Ty nie miałaś wyboru, a ona tak. Tutaj tkwi cała różnica.
I nie jest prawdą, że przeszłość nie ma znaczenia. Mówienie czegoś takiego jest gwałtem na uczuciach osoby, którą ta przeszłość dotknęła - to jakby powiedzieć jej, że jest nieważna, jej uczucia nieistotne, a wszystko co przeżyła zostało anulowane wyłącznie z powodu upływu czasu. Kiedyś pracowałam w ośrodku dziennej opieki dla osób z chorobą Alzheimera. Było tam małżeństwo, mąż był już poważnie chory, a żona nie chciała podejmować nad nim pełnoetatowej opieki, na co naciskał personel ośrodka. Fizycznie dałaby jej radę, ale jej małżeństwo było pełne ambiwalentnych uczuć. W przeszłości jej mąż regularnie i niespecjalnie się ukrywając wielokrotnie ją zdradzał, publicznie poniżał, znęcał się nad nią psychicznie. Mimo to, nie opuściła go, choć był dla niej krzywdzicielem, pomagała mu, kiedy z tamtego mężczyzny już nic nie zostało. A kiedy zachorował, wszyscy oczekiwali, że zapomni całkiem o tym, co on jej zrobił i zajmie się nim z poświęceniem, którego on nie był godny. Byłam jedyną osobą wśród personelu, która ją rozumiała i nie potępiała. W końcu, po wielu rozmowach udało nam się ustalić z nią, jaki jest poziom opieki i poświęcenia, który ona sama, z własnego wyboru chce dać mężowi. Było to i tak całkiem sporo, jak na to, co ją z jego strony spotkało, więcej niż humanitaryzm nakazywał. I to jest kluczowe - własny wybór. Ty też musisz przystąpić do rozmowy sama ze sobą: co dla Ciebie jest ważne, co chcesz dać, co wybierasz, ile dajesz. Ważne, żeby to było dobrowolne, żeby to była Twoja własna decyzja. Tylko wtedy nie będzie to kolejnym wymuszonym zobowiązaniem i gwałtem na Twojej dorosłej tożsamości.
Rozumem także, jeśli chcesz dać swojej narcystycznej matce więcej niż ja uważam za słuszne. To, że Twoja matka Cię nigdy nie kochała, nie znaczy, że Ty jej nie możesz kochać czy chcieć dbać o nią. To Twoja decyzja, tylko dobrze ją rozważ. Przeczytałam na tym blogu o decyzji autorki, by zapłacić zaległości mieszkaniowe swojej matki. Nie wiem, co ja bym zrobiła na jej miejscu. Najprawdopodobniej bym rozważyła jaki był udział mojej matki w tym i pozwoliła jej ponieść konsekwencje, jeśli doszłabym do wniosku, że popadła w długi z własnej winy. A może zapłaciłabym powstałą zaległość, ale zapowiedziała jasno, że od teraz tylko ona jest za to odpowiedzialna. Jedno, co jest ważne, to ustalić, czy kieruję się starym poczuciem winy czy nadmiernym braniem odpowiedzialności za matkę, które jest narcystyczną opresją czy naprawdę własną decyzją. W tym pomaga psychoterapia albo chociaż poradzenie się drugiej osoby. Wyobraź sobie też taką sytuację jakby dotyczyła Twojej przyjaciółki. Co byś jej doradziła? Trudno jest podejmować własne decyzje czy opierać się na naprawdę własnym systemie wartości, póki nie przejdziesz większości etapów zdrowienia po narcystycznej opresji, o czym jeszcze będę pisać. Ważne jest także, by rozważyć jakie będą konsekwencje tej decyzji dla Ciebie i czy będziesz umiała postawić granice swojej pomocy dla matki. Być może matka autorki wyciągnęła wnioski i skorzystawszy z pomocy dbała o swoje rachunki i już nie było tematu. Albo odkładała odpowiednią kwotę na czarną godzinę utraty pracy. Ale bywa różnie - taka jednorazowa pomoc może stać się dla Ciebie nowym, niekończącym się zobowiązaniem, bo ile razy matka wpadnie w kłopoty, tyle razy będzie uważała, że osobą, która musi je rozwiązać jesteś właśnie Ty. I np. będzie wydawała nierozważnie pieniądze, bo będzie wiedziała, że zniewolona córka zawsze zapłaci za czynsz, więc już nie musi się nim kłopotać.
Jest tutaj jeszcze jedna pułapka, którą genialnie zastawiła na swoje córki (moją matkę i jej siostrę) moja narcystyczna babka i jest dość typowa dla niedołężniejących narcyz. Otóż, jak babcia w końcu stała się niedołężna i nieuleczalnie chora, odmawiała wszelkiej pomocy poza osobistą pomocą swoich córek i wnuków. Chociaż jedna mieszkała zagranicą, a druga akurat miała ciężko chorego męża. Nie chciała się zgodzić na dom opieki czy hospicjum (kiedy była umierająca), nie chciała się zgodzić nawet na dochodzącą pielęgniarkę czy opiekunkę społeczną. Chciała zmusić córki, by któraś wzięła ją do siebie, a skoro tego nie robiły, wolała mieszkać sama z mężem staruszkiem i jechać po swoich córkach i wnukach, ile razy się u niej pojawiły, by pomóc: były złe, niedobre, niekochające, zostawiły biedną staruszkę samą sobie bez opieki, itd. itp. Wymagała, by wszyscy rzucili swoje życie i zajmowali się wyłącznie nią, nie zwracając uwagi na żadne życiowe ograniczenia potomstwa. Żadne pośrednie rozwiązania, które pozwalałyby poszerzyć opiekę nad nią ponad to, co mogły dać jej córki i wnuki nie wchodziły w grę. Pielęgniarki odmawiały już przychodzenia do niej, bo je obrażała albo nie otwierała im drzwi. Matka załatwiała jej opiekunkę społeczną, a babka dzwoniła do opieki i mówiła, że z niej rezygnuje. Babce nie chodziło o to, by mieć opiekę, ale by swoje córki kontrolować, szantażować, wpędzać w poczucie winy i poniżać, jak czyniła to przez całe życie. Postawiła do końca na swoim, bo żadna z córek nie potrafiła się jej przeciwstawić. To, ja, niekochana wnuczka, dziecko niekochanej córki musiałam pomóc w organizacji pogrzebu, a mój ojciec (sam śmiertelnie chory) powiadamiał rodzinę. Babka się wysłużyła swoją córką, a matka wysłużyła się mną i ojcem. Nie daj się w to wrobić. Gdyby to moja matka tak się zachowywała, postawiłabym sprawę jasno: albo idzie do domu opieki lub przyjmuje pomoc pielęgniarki albo zostaje sama ze swoim wyborem.
A co, jeśli zechcesz jednak osobiście się nią opiekować? W zmaganiach z opieką nad niedołężną narcyzą, jeśli utrzymujesz z nią emocjonalny Mały Kontakt ważne jest odróżnienie spraw ważnych od małych. To nie jest czas, kiedy możesz jeszcze czegoś swoją narcystyczną matkę nauczyć na przyszłość. W małych sprawach może warto dać jej postawić na swoim. W dużych sprawach - np. jeśli odmawia przyjmowania leków bo "lekarz ją traktuje bez szacunku" (choć to ona go obraża), efektywnym sposobem może okazać się przedstawianie jej wszystkich spornych spraw w kontekście jej własnego interesu. Np. można powiedzieć, że jeśli nie będzie brała lekarstw, ten nie szanujący jej lekarz będzie bywał tu częściej, a kto wie, czy inny nie będzie jeszcze gorszy. Jeśli narcyza obraża pielęgniarki, nie ma większego sensu przemawianie do jej przyzwoitości czy wyobrażeń na temat uczuć pielęgniarki. Lepiej jej powiedzieć, że jeśli będzie dla nich miła, to zawsze chętnie zrobią to, o co je prosi, w jej interesie leży być miłą. Zrobi to dla siebie, nie dla nich. Spróbuj wyznaczyć też granice złego traktowania ze strony matki, choć oczywiście masz tu ograniczone pole manewru: nie możesz nie zaglądać do niej przez dwa tygodnie, ale możesz wyjść z jej pokoju i nie wracać przez pół godziny, jeśli Cię obraziła. Wymagająca uwagi narcyza staje się jeszcze bardziej wymagająca, kiedy staje się niedołężna, największym wyzwaniem prawdopodobnie będzie odmawianie bycia stale dyspozycyjną. Wyznacz powody (spisz to na kartce i zrób kopię dla siebie), dla których matka może Cię zawołać lub do Ciebie zadzwonić, a pozostałe muszą czekać do chwili, kiedy zajrzysz do niej. Trzymaj się tego twardo, inaczej będziesz biegała do pokoju narcyzy kilkadziesiąt razy na godzinę, bo poprosi o gazetę, za chwilę o okulary, potem o szklankę wody, motek włóczki, inną gazetę, itd. itp. Jeśli wybrzydza na Twoje posiłki (zakładam, że dostaje u Ciebie normalne, pełnowartościowe jedzenie), nie gotuj jej czegoś innego w nadziei, że zje, tylko po prostu zabierz i nie dawaj nic aż do kolacji. Nie czuj się odpowiedzialna za to, że ona ma zjeść, to jej wybór.
Przydatne może się okazać też korzystanie z metod behawioralnych. Normalnie metod takich używa się z dziećmi mającymi problemy z zachowaniem, ale bardzo starzy ludzie często dzieci przypominają. Mały przykład: jeśli matka przez określony, krótki czas będzie zachowywać zgodnie z zasadami (np. powstrzymywać się od wyzwisk czy wyrzutów przez cały dzień), zasłuży na jakąś specjalną nagrodę - np. upieczesz jej ulubione ciasto, albo spędzicie trochę czasu tak, jak ona lubi. Brzmi śmiesznie, ale zapewniam Cię, że przynosi skutki, choć nie są one trwałą zmianą. Pamiętaj, że Twoim obowiązkiem wobec narcystycznej matki, którą się osobiście opiekujesz jest fizyczna opieka nad nią, pomoc w ubieraniu, kąpieli, czy jedzeniu, podawanie lekarstw itd. Wszystko inne (np. ekstra spędzony przy jej łóżku czas np. na czytaniu jej książki czy zorganizowanie wizyty jej kuzynki) to przywileje, których spełnienie to wyłącznie Twoja dobra wola. Jeśli matka źle się zachowuje, uzależnij przywileje od poprawy jej zachowania.
Będziesz odczuwała nadzieję, że teraz, jak się opiekujesz matką jak wzorowa córka, ona wreszcie Cię doceni. Powstrzymaj takie oczekiwania, bo niewątpliwie spotka Cię zawód - narcyzi się nie zmieniają. Nie daj się wpędzić w poczucie winy, bo opieka nad matką to znakomita okazja dla niej, by Cię jeszcze zapamiętalej krytykować i obwiniać o wszystkie swoje nieszczęścia. Poczucie winy jest naturalnym elementem opieki nad każdym pacjentem nie rokującym nadziei na poprawę - często doświadcza się bezradności czy żalu, że nie można bardziej pomóc. Ale narcystyczna matka będzie jechała na Twoim poczuciu winy, by Cię kontrolować i poniżać.
Pamiętaj, że masz prawo do części swojego życia, staraj się zachować jak najwięcej ze swojego życia towarzyskiego, będziesz potrzebowała wsparcia innych ludzi. Możesz też skorzystać z pomocy psychologa. Może Ci się przydać też Technika szarego kamienia. Logiczne, nie emocjonalne odpowiedzi, zmiana swoich reakcji na jej zachowanie (jej zachowanie bardzo trudno zmienić). Niemniej jednak porady, by nie brać osobiście tego, co mówi narcyza uważam za nierealistyczne, to będzie bardzo bolesne doświadczenie, tak czy inaczej. Jeśli jesteś dorosłą córką narcyzy i opiekujesz się nią, podziel się z nami proszę swoim doświadczeniem.
A co kiedy nadchodzi ten dzień i wiadomość o agonii lub śmierci Twojej narcystycznej matki? O tym wkrótce.
Bardzo dobry tekst. I swietny material z you tube
OdpowiedzUsuńBardzo potrzebne są takie artykuły. Tak wiele osób ma tego typu problemy.Na ogół spotyka się z ,,dobrymi radami,,typu to przecież TWOJA MATKA.POZDRAWIAM.
OdpowiedzUsuń