wtorek, 12 grudnia 2017

Nadchodzi Boże Narodzenie

A wraz z nim pytania i dylematy - jak je spędzić, jak się obronić przed matką, co robić, gdy wszyscy z Twojej rodziny pochodzenia odwrócili się od Ciebie po przejściu na Zero Kontaktu? Przypominam moje, wciąż aktualne posty na te tematy sprzed roku:

Jak przeżyć Święta - część 1

Jak przeżyć Święta - część 2

Jeśli masz jakieś rady na ten temat, proszę, podziel się z nami w komentarzu.


Wkrótce nowy post o narcystycznej teściowej - myślę, że też będzie na czasie.

22 komentarze:

  1. to moje drugie swieta bez rodzicow w Holandii. Rok temu matka uciekla do siebie dzien przed Wigilia.Zreszta co roku w swieta przyjezdzala i uciekala obrazona i pakowala walizki a ja musialam ja przepraszac i blagac zeby zostala.
    Rok temu nie przeprosilam i matka nie wrocila.
    Przez ten rok , dzieku paru listom od Ciebie , na dzien dzisiejszy juz sie podnioslam psychicznie i tak jak piszesz bede obchodzic te Swieta jako dorosla osoba bez sw.Mikolaja.Bez zawisci, bez komentarzy, bez zlosliwosci, bez podstepu.
    Najwazniejsza moja rada - nie dac sie nostalgii, mojej matki nic juz nie zmieni, Swieta tez nie, wiec trzymajcie sie dziewczyny- ale nie dajcie oglupic swiatecznym reklamom, tak zwanej magii bozegonarodzenia.Zadna magia nie zmieni ani przeszlosci ani waszej matki.
    Ja w tym roku zamiast wydawac kupe kasy na prezenty dla rodzicow( nic nie bylo doceniane), wyslalam paczke dla rodziny ze strony Listy do sw.Mikolaja.
    Pewnie ze mi czasem smutno , ale do wszystkiego da sie przyzwyczaic.Trzymajcie sie dziewczyny i oslodzcie sobie Swieta makowcem !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, Twoje świadectwo wiele znaczy dla tych osób, dla których to jest pierwszy raz. Gratuluję Ci odwagi i wytrwałości. Wesołych Świąt :).

      Usuń
    2. Moje swieta 2017 skonczylo Sie haha what mojej tesciowej 25grudnia.Uciekla od nas oskarzajac ze jej nie chcemy pomoc bo ona taka chora I ruszac Sie niemoze..a na drugi dzien...spakowala walichy I autem pojechala w sniexycy do innego stanu.mieszkamy w USA.Teraz jeszcze Sie odgraza tesciowa ktory pidobno napadla na Nia wraz ze mna I moim mezem w ten czas Swiat.Zabrala mu kase I wszystko co material.Zostal goly.Pomoglusmy mu powstac any prace znalazlam I byl niezalezny.No I wnuki...ja zabralam jej oczywiscie.Dzieci byly zdezorientowane.Byly proby przekupstwa I nastawiania przeciw dziadkow.Idziemy z mezem na terapie.zero kontaktu z Nia.Nie pisze I nie dzwonie.To samo z siostra meza ktora zachowuje Sie podobnie.
      Super post.Boli ale wazniejsze sa moje dzieci.

      Usuń
  2. Donma, dziekuje. Czy planujesz cos napisac o tym, jak rozmawiac z dziecmi o ich narcystycznych dziadkach i babciach po Zero Kontaktu? Male dzieci kochaja dziadkow bezkrytycznie a my jeszcze dbalismy o to, aby trudne relacje doroslych nie odbieraly im dziadkow...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już o tym pisałam w postach oznaczonych etykietą "narcystyczna babcia".

      Usuń
    2. https://narcystycznirodzice.blogspot.com/2016/03/narcystyczna-babcia-czesc-6-i-ostatnia.html

      Usuń
    3. https://narcystycznirodzice.blogspot.com/2016/02/narcystyczna-babcia-czesc-2.html

      Usuń
  3. Witam. Dopiero dzisiaj dotarłam do Twojego bloga i czytam, czytam, czytam. Dziękuję za te wszystkie wpisy.
    Super napisane, łatwo, miło i przyjemnie - jeśli tak można napisać o poruszanym tutaj temacie - się czyta.
    Obydwoje z mężem (drugim - pierwszy narcyz i psychopata) mamy narcystyczne matki więc temat znam bardzo dobrze.

    Serdecznie pozdrawiam.
    Izumi

    OdpowiedzUsuń
  4. Grudniowe święta były kolejnymi, które spędziłam z dala od rodziców i były wspaniałe, bo spokojne. Ja i kot, plan taki jaki mi pasował, gotowanie tego co chciałam i kiedy chciałam, w dresie, bez napinki, krzyków, awantur i histerii matki, że się nie domyśliłam, żeby jej zaproponować, żeby poszła odpocząć (podczas gdy ona siedziała i nic nie robiła, mogła iść odpoczywać kiedy chciała, całą robotę odwalałam zawsze ja, bo naiwnie kiedyś myślałam, że skoro ona nie lubi gotować, a ja i owszem, to przynajmniej będzie spokój. Nie było.)
    Święta to zawsze był szczególnie newralgiczny okres, bo zawsze miały być idealne, bez znaczenia jakim sposobem ten rzekomy ideał był osiągany. Zawsze były awantury, że sałatka pokrojona w nie taką kostkę, że sernik ucierany nie w te stronę, że wszystko na jej głowie, że pierogi lepione za wolno itp. Ciagle źle, nie tak jak ona by zrobiła, nigdy dość dobrze. Nigdy nie usłyszałam podziękowań za przygotowania, no bo w matki mniemaniu to wyłącznie ona przygotowywała święta. W tym wszystkim ojciec strategicznie znikał z domu, bo chciał mieć spokój, nie obchodziło go kompletnie jak matka mnie traktuje.
    Wiele razy proponowałam, żebyśmy na święta wyjeżdżali, skorzystali z oferty pensjonatów czy hoteli i ominęli przygotowania skoro są tak dla mamy męczące i wyczerpujące (w jej mniemaniu). Nie ma mowy, święta miały być w domu.
    Olśnienie przyszło jak wybrałam się na wycieczkę zagraniczną, której jedyny dostępny termin obejmował właśnie święta. To były najlepsze święta. Z obcymi, zrelaksowany mi urlopowo ludźmi, mnóstwem śmiechu, radości z próbowania nowych potraw itp. Nikt nie histeryzował, nie czepiał się innych. Czyli się da, czyli nie muszę przez to przechodzić.
    Od tego czasu albo szukałam wyjazdu, albo organizowałam sobie jednoosobowy wyjazd z plecakiem na drugi koniec świata, albo zapraszałam rodziców do mnie (nie mieszkałam już wtedy w rodzinnym mieście), co eliminowało dużą część narzekań matki.
    Teraz mieszkam za granicą i mam super wymówki, że chcę poznać lokalne obyczaje, albo moja ulubiona-bilety za drogie. Oczywiście nie o pieniądze chodzi, ale to jest argument, który trafia do matki, bo ona sama jest straszną sknerą.
    Kontakt ograniczyłam do minimum. Zadzwoniłam złożyć rodzicom życzenia noworoczne (niestety dałam się wrobić ojcu, który na zmianę jest przyzwalający, albo latająca małpą) i już musiałam wysłuchać jak to ona ma nerwicę przez sytuację w domu, jak to nie ma żadnych przyjaciół w rodzinie i takie tam. Życzyłam jej szczęśliwego nowego roku i zakończyłam rozmowę.
    Po raz pierwszy nie poczułam się winna temu, że nie próbowałam pomóc. Po raz pierwszy poczułam się tak lekko. Czyli się da.
    Szczęśliwego Nowego Roku Dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę :). Można brać z Ciebie przykład. Wszystkiego dobrego :).

      Usuń
  5. Witaj, na FB opisuję moje historie z życia wzięte. Pamiętnik nocą pisany. Że mam narcystyczna matkę dowiedziałam się w wieku 50 lat. Od czterech lat zdrowieję. Nie utrzymuję kontaktu. Mimo jej smsmów z pogruszkami z wydziedziczeniem łącznie.
    dziś znalazłam Twój blog. Poczytam. Choć widzę, że nic nowego. Tak to po prostu jest. Chętnie pozostanę w kontakcie. Dobrze czuć, że nie tylko mnie to dotyka ... Pozdrawiam Iwona

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak można skontaktować się z Tobą? Emaile wracają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prawej stronie, pod Wyszukiwaniem, umieściłam formularz kontaktowy. Nie zapomnij proszę podać prawidłowego adresu, bym mogła odpisać. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Dziękuję. Próbowałam korzystać z adresu e-mail podanego w profilu.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, czy jak miala Pani sprawę w sadzie to były przeprowadzane mediacje?jeżeli tak to proszę o opisaniu jak to wyglądało i czego można się spodziewać po narcytsycznej matce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mediacje u nas były wcześniej, przed sprawą sądową, piszę o tym tutaj: https://narcystycznirodzice.blogspot.com/2016/03/narcystyczna-babcia-czesc-5.html i tutaj: http://narcystycznirodzice.blogspot.com/2016/01/czy-narcyzm-mozna-leczyc.html. Generalnie należy się spodziewać, że nie będzie żadnej chęci realnego kompromisu z jej strony, albo, że obieca wszystko, ale potem i tak zrobi swoje. Już przy pierwszych kontaktach złamie wszystkie ustalenia i będzie się zachowywała jak gdyby nigdy nic nie zostało ustalone. Można też odmówić mediacji, jeśli może Pani udowodnić przed sądem, że już wcześniej w ten czy inny sposób próbowała Pani porozumieć się z matką i te próby się nie powiodły ze względu na jej postawę. Jednak przez większość sędziów rodzinnych próba mediacji jest mile widziana, a jej niepowodzenie sprzyja udowodnieniu, że to matka ma złą wolę.

      Usuń
  9. Nie polecam próbować świąt bo one nic nie zmienią. Mam 26 lat od ponad roku jestem w terapii żeby uwolnić się od przeszłości. Przez pół roku nie miałam kontaktu z matką i siostrą. Zmiękłam w grudniu bo wzięła mnie atmosfera miłość,rodzina magia bla bla. Umówiłam przez telefon że przyjadę w samą wigilię przywiozę swoją sałatkę itd. Matka nie wiedziała że mieszkam z partnerem, ale jej religijnego spokoju zgodzilam się nocować w domu a on u siebie. Przyjechałam około 13 zastałam moją siostrę jej chłopaka i matkę w pełni prac (absurdalne ilości jedzenia, ciasta itd... zawsze wyrzucane, milion rodzajów wszystkiego) pierwsze co mnie uderzyło to brak materaca na moim łóżku. Nie powiedzieli mi od razu co się stało, zostałam wysłana do babci żeby ustawić stoły i wszystko przygotować w tak krótkim czasie i w odświętnym stroju... poszłam babcia oczywiście też narcyza przywitała mnie pretensjami kazała mi wziąć stary 50 letni materac z piwnicy... chcieli mnie poniżyć kiedy nie wytrzymałam zaczęłam płakać matka wystartowała że się dowiedziała co ja robię i jak mieszkam i że to obrzydliwe ale najgorsze jest to że jej nie powiedziałam i dowiedziała się od obcych. Koszmar się zaczął zostałam w efekcie zwyzywana przez siostrę że nie ma dla mnie po tym pół roku miejsca moje resztki ciuchów znalazły się w jej szafie,materac wzięła na studenckie mieszkanie jakbym umarła... cudem przetrwałam kolację w sztucznej atmosferze cała upłakana i poprosiłam chłopaka o ratunek uciekłam tuż po i już się nie pojawiłam. Psycholog ostrzegała żebym nie liczyła na zbyt wiele ale to co się stało przeszło najgorsze obawy. Po tej strasznej karze czy prowokacji o 1.00 w nocy po drugim dniu świąt matka wypisała całą serię okropnych smsów że zniszczyłam jej święta że nigdy nie wyżebra u.mnie miłości i szacunku i takie tam oczywiście zaprzeczyła rzeczywistości i udawała że czekał na mnie pokój nie wiem nawet jak w jej głowie się to rodzi nigdy nie miałam swojego pokoju...eh szkoda słów. Nie warto i nie spróbuję już więcej. Napisałam że czekam na przeprosiny i tyle oczywiście wiem że nigdy nie nadejdą

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jak się wyprowadziłam z domu to moi rodzice doslowdos na drugi dzień wyczyścili mi pokój, jakbym śmierdziała, jakbym umarła na trad. Wiedziałam że wysprzataja mój pokój ,tylko nie sądziłam ze tak szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak typowe zachowanie, że aż śmieszne w swej powtarzalności. W mieszkaniu rodziców nic nigdy nie było moje: ubrania, książki, zeszyty były rodziców, robili z nimi co chcieli, nie miałam pokoju, kąta dla siebie a nawet biurka czy łóżka. Przez całe życie z nimi czyli do 23 roku życia musiałam spać w jednym łóżku z matką, także gdy byłam na studiach. Kiedy chciałam wyprowadzić się na studia, choćby do akademika, matka z obrazą w głosie oznajmiła że nie ma na to pieniędzy, choć rodzice pieniądze zawsze mieli ale na własne, dość rozrywkowe i hulaszcze życie. Kiedy pewnego dnia kazali mi wyp...lać z mieszkania, wyprowadziłam się na drugi koniec Polski. Miałam nadzieję, że przemyślą, ochłoną bo powód ich zachowania był absurdalny - zwróciłam uwagę matce że brat, złote dziecko, zabrał mi bez pytania mój podręcznik. Nie był to wg mnie powód do wyrzucenia jedynej córki z domu. Po miesiącu od mojego wyjazdu okazało się, że wszystkie moje rzeczy popakowali i wywieźli do garażu a jedyną szafkę z moimi książkami zaanektował narcystyczny ojciec. Potem przyjechałam na święta licząc że się coś zmieni. Przywiozłam jedzenie. Oni wszyscy, rodzice włącznie z dwiema babkami i bratem udawali że jestem dla nich powietrzem. Nikt nie zaprosił mnie do Wigilijnego stołu, nikt nie złożył życzeń i udawali że mnie nie ma, poobrażani na mnie nie wiadomo o co - znalazłam pracę zaraz po obronie magisterki, miałam stancję, sama się utrzymywałam - nie sprawiałam nikomu problemów swoim istnieniem. Siedziałam w kuchni sama patrząc w okna świętujących ludzi, płacząc i jedząc zimne, własne jedzenie, bo nawet jak psu niczego nie zrzucili ze stołu. Nikt, dosłownie nikt nie zainteresował się mną przez cały wieczór, oni w salonie ja w kuchni. Po takich świętach definitywnie przeszły mi wszelkie sentymenty co do świąt. Żadna z babek nie wnikała, co się dzieje u "ukochanej wnuczki" przez następne 20 lat, jedna umarła a druga niedawno zażądała przez Latające Małpy widzenia przed śmiercią z wnukami...których nie ma i nigdy nie było. No ale ten detal nigdy jej nie obchodził. Nie przyszło jej do głowy, że życie niekoniecznie musi toczyć się po jej chorej myśli a brak choćby elementarnego poczucia bezpieczeństwa i brak dzieci jest wynikiem takiego a nie innego traktowania w rodzinie.

      Usuń
    2. Strasznie mi przykro. Ogromnie Ci współczuję. Ale święta możesz jeszcze mieć wspaniałe - ja mam z ludźmi, którzy są moją prawdziwą rodziną.

      Usuń
  11. Wspaniały blog! Ulga, że nie jestem sama i motywacja do działania. Uświadomienie, że im rodzić starszy tym moze byc trudniej. Sposoby na wiele bliskich mi sytuacji. Dziękuję Wam bardzo.

    OdpowiedzUsuń

Z uwagi na tematykę bloga i konieczność chronienia jego Czytelniczek i Czytelników przed emocjonalnymi nadużyciami, wszystkie komentarze będą moderowane.