poniedziałek, 12 grudnia 2016

Jak przeżyć Święta? - część 1.

Wracam po długiej przerwie, spowodowanej maratonem chorób, który przeszedł przez całą naszą rodzinę, nie oszczędzając nikogo. Spędziłam ponad dwa tygodnie w łóżku nie mając siły na nic, nadal nie jestem jeszcze w pełni zdrowa. Potem biegałam przy pozostałych chorych. Dostałam mnóstwo listów, na które dopiero teraz odpowiem, bardzo Cię za to przepraszam, jeśli jesteś wśród tych Czytelniczek, które nie doczekały się na odpowiedź ode mnie. Nie brakowało też "atrakcji" związanych z toczoną przez mnie sprawą o spadek po ojcu, w której moja matka uparcie nie chce dać mi tego, co mi się należy, zasypując mnie groźbami, szantażem emocjonalnym itd. Wymagało to ode mnie sporego zaangażowania w dowody, przemyślane pisma itd. Napiszę o tym więcej później, bo dla dobra sprawy (ona też może czytać ten blog) lepiej, bym zbyt wielu informacji na razie nie podawała. Jak dotąd matka stosuje na zmianę dwie taktyki typowe dla narcystycznych rodziców: taktykę zastraszania (wykorzystam wszystko co wiem, przeciwko tobie, doniosę na ciebie, zniszczę cię) oraz taktykę wzbudzania litości i poczucia winy za upominanie się o swoje (o ja biedna, nieszczęśliwa wdowa, a ty wyrodna córka, która chce okraść przymierającą głodem staruszkę). Znam już na wylot metody matki i muszę powiedzieć, że wywierają one na mnie niewielkie emocjonalne wrażenie. Nie boję się jej i nie mam żadnego poczucia winy. Czuję jedynie smutek związany z tym, że nawet tej ostatniej rzeczy, która mi się należy po ojcu, nie dostanę bez walki, w której ona posunie się do wszystkiego, co zdoła wymyślić. Smutek i głęboką odrazę do niej. Jestem pewna, że jeszcze (bardziej) obrzuci mnie błotem i oszczerstwami w dalszym toku. Kiedyś opiszę dokładnie tę sprawę, bo wiem, że niektóre Czytelniczki również nie dostają należnej im części spadku, bo narcystyczna matka uważa, że jest kimś lepszym co do zasady i chce wszystko zawłaszczyć dla siebie.

Ale nie o tym chciałabym dziś napisać. Zbliża się Boże Narodzenie i coraz częściej dostaję listy  z pytaniami, jak przeżyć Święta z narcystyczną matką i opresyjną rodziną. Jak odmówić brania w nich udziału albo udział ten ograniczyć.

Wiem też, że wiele z Was, drogie Czytelniczki, spędzi te Święta po raz pierwszy bez matki. Czy to wskutek własnej decyzji o Zero Kontaktu, czy też wskutek tego, że zostałaś wykreślona przez matkę, jak tylko odmówiłaś bycia jej niewolnicą. Często decyzja o zerwaniu kontaktów wiąże się z utratą kontaktu z ojcem i częścią rodziny pochodzenia. Czasami nawet całą rodziną, która stanie po stronie matki, nie pytając Ciebie nawet, co się wydarzyło. U mnie pozostała tylko jedna osoba z rodziny pochodzenia, z którą mogę spędzić Święta. Co do pozostałych, choć to przykre, jednak lepiej wiedzieć, z kim ma się do czynienia. Ktoś, kto jej uwierzył, nie konfrontując tego ze mną, nie jest człowiekiem, z którym chciałabym usiąść przy wigilijnym stole. I tak samo masz prawo pomyśleć tak o swoich krewnych, jeśli zerwali z Tobą kontakty. Pamiętaj, że to był ich wybór, nie Twój. 

Najpierw napiszę o sytuacji spędzania Świąt bez rodziny pochodzenia, bo w tym mam już pewne doświadczenie (to moje kolejne Święta bez matki). Warto podejść do tego, jak do pewnej zmiany w życiu, trochę podobnej do dorastania. Kiedy byłaś dzieckiem, w pewnym momencie przestałaś wierzyć w Świętego Mikołaja, święta straciły nieco na swojej magii, ale nadal miały wiele zalet. Teraz jest trochę podobnie - wreszcie dorosłaś i wyzwoliłaś się na dobre z oczekiwania, że będziesz miała kochającą mamę i wspierającą rodzinę. Ale to nie znaczy, że nie możesz się już cieszyć Bożym Narodzeniem. Na pewno będzie w tym smutek, podobny do tego, jaki czułaś w pierwszą Wigilię (a może i w wiele kolejnych), kiedy zmarła Twoja babcia czy zabrakło kogoś lub czegoś ważnego. Jeśli już przeżyłaś żałobę po matce, smutek w tym szczególnym momencie może wracać, jeszcze nawet przez kilka lat. Nie walcz z tym smutkiem i pozwól mu wybrzmieć do końca. Ale też korzystaj ze swej wolności.

Jak zorganizować takie Boże Narodzenie? Przede wszystkim warto ustanowić nowe tradycje w miejsce starych. Człowiek jest istotą społeczną, potrzebuje pewnej powtarzalności w życiu i rytuałów, potrzebują ich też Twoje dzieci. Staraj się więc znaleźć nowe zwyczaje, które można zaprowadzić w rodzinie, którą założyłaś. U mnie takim zwyczajem, który zaczął się jeszcze w czasach, gdy utrzymywałam Mały Kontakt z matką, jest pieczenie pierniczków z kuzynką, w jeden z grudniowych weekendów. Razem z dziećmi stroimy dom na początku grudnia, w weekendy robimy dekoracje na choinkę. W samą Wigilię spotykamy się przy stole w skromnym gronie - tylko my i kuzynka. Ale to jest inna Wigilia niż ta, jaka była w moim domu rodzinnym. Bez napięcia i stresu, szalonej gonitwy obowiązkowych potraw i zdawkowych życzeń, bo już barszcz stygnie. Jemy nieśpiesznie, bez telewizora (który był obowiązkowy u moich rodziców), przy świecach. Kolację, na którą szykujemy tylko te ze świątecznych potraw, które naprawdę lubimy. Nie za dużo, bo w moim domu rodzinnym zawsze gotowało się jak dla pułku wojska, a potem wyrzucało. Jeśli masz ochotę gotować, zrób to, równie dobrze możesz kupić też coś gotowego. Po kolacji rozpakowujemy prezenty, przenosimy się na kanapy wokół kominka. Jemy ciasta, pijemy kawę i grzane wino. A przy dobrych warunkach idziemy do ogrodu poobserwować niebo przez teleskop albo na spacer obejrzeć dekoracje świąteczne w naszej wsi. Czasami na Pasterkę, jeśli zapowiadają się fajne występy. Cieszymy się prezentami, dzieci się bawią. Ktoś siada przy fortepianie i - kto ma ochotę - śpiewa kolędy. To następna nasza nowa tradycja. Następnego ranka długo śpimy. Potem jemy nieśpieszne śniadanie w szlafrokach. Potem mamy czas wolny, aż do obiadu. Czasem idziemy na spacer do pobliskiego lasu, czasem siedzimy z nosami w książkach. Na obiad przychodzą goście - rodzina mojego męża. Znowu spędzamy miło czas. W drugi dzień Świąt, często zwiedzamy żłóbki w kościołach i pięknie rozświetlone pobliskie miasto. To także nasza nowa tradycja. Popołudniu oglądamy wspólnie filmy dla całej rodziny. Gramy w planszówki. Między Świętami a Nowym Rokiem spotykamy się z przyjaciółmi, dzieci odwiedzają koledzy i koleżanki. To jest nasz czas wypoczynku i nadrabiania zaległości czytelniczych i hobbystycznych. To tylko pewien przykład, Ty możesz spędzić czas zupełnie inaczej. Na przykład na plaży w egzotycznym kraju albo w górskim pensjonacie. Na nartach albo gdzieś w leśnej głuszy. Rób to, co lubisz i na co masz ochotę, a nie robiłaś tego ze względu na ryzyko awantury ze strony matki. Możesz spędzić Święta całkiem sama, czytając książki na kanapie. Albo iść do kogoś z dalszej rodziny lub przyjaciół.

Wreszcie nie masz przymusu spędzania czasu z ludźmi, których nie lubisz, którzy Ciebie ani nie kochają, ani nie szanują. Nie ma fałszywej troski, z którą "kochająca" mamusia pyta, czemu nie masz jeszcze drugiego dziecka, ani cioci, która nie zapomni zauważyć, że przytyłaś. Nie ma hipokryzji, w której wszyscy sobie słodzimy i udajemy kochającą rodzinkę, pozując do fałszywych zdjęć. Konieczność świątecznych spotkań i dzielenia się opłatkiem z praktycznie obcą mi osobą, jaką zawsze była moja matka i babka od strony matki (też narcyza) napawała mnie wręcz fizycznym wstrętem. Święta zawsze wiązały się z przepracowaniem, bo nikt oprócz mnie nie nie uważał za stosowne poczynić przygotowań, a matka wysługiwała się mną do tego stopnia, że zaproszona do niej na Wigilię, musiałam wszystko przygotować sama, tyle, ile ona chciała i tylko to, co ona chciała. To ja, kiedy zbliżały się Święta starałam się łagodzić jej fochy i obrazy, bo stałam się jedyną osobą, odpowiedzialną by trzymać tę rodzinę w kupie. Ona często celowo tuż przed Świętami się obrażała, żebym była zmuszona ją przepraszać (choć to ona mnie skrzywdziła) albo zachowywała się szczególnie agresywnie, forsując swoje zdanie, wiedząc, że będę to musiała przełknąć, żeby spędzić razem Święta. To ja dbałam o atmosferę, przywoziłam samochodem swoich rodziców do siebie (kiedy oboje byli zdrowi i mieli dwa samochody). Gotowałam dla wszystkich spędzając trzy dni w kuchni, robiłam zakupy, drżałam, czy wybrane przeze mnie z dużą starannością prezenty się jej spodobają (nigdy to się nie udało - każda okazja do krytyki czy skrzywionej miny dla narcyzy jest dobra). Teraz jestem wolna od tego i bardzo mnie to cieszy.

Wreszcie sama możesz wybrać, z kim spędzisz te Święta. Przypomnij sobie o dalszej rodzinie, jeśli bliższa Cię odrzuciła. Może jakaś cioteczna babcia, daleka kuzynka, którą lubiłaś, jak byłyście dziećmi. Jeśli nie rodzina, to może masz kogoś wśród przyjaciół, który nie spędza Świąt z rodziną. Rozejrzyj się dookoła - może któryś z sąsiadów, samotni starsi ludzie, których dzieci i wnuki mieszkają daleko. Zaproś ich na Wigilię - prawdopodobnie ogromnie się ucieszą i bardzo mile spędzicie czas. To jest także okazja dla Twoich dzieci do pozytywnych kontaktów ze starszym pokoleniem, jeśli nie mają dziadków poza Twoją narcystyczną rodziną pochodzenia. Może w ten sposób znajdziesz dla nich przyszywaną babcię lub dziadka. Dobrym pomysłem jest też wolontariat na rzecz osób samotnych i chorych. Nic tak nie leczy z własnej chandry, jak zobaczenie, że nie jesteś sama na świecie, i że są ludzie znajdujący się w jeszcze gorszej sytuacji. A same Święta spędź tak jak lubisz. W Świętach chodzi o spotkanie z bliskimi i odpoczynek. I ci bliscy to niekoniecznie musi być rodzina. Przez lata przekonałam się, że moją prawdziwa rodziną, oprócz tej, którą sama założyłam, są przyjaciele. To przyjaciółki mnie wspierały, gdy okazało się, że moje dziecko będzie niepełnosprawne do końca życia. To matki moich przyjaciół mnie przytulały, kiedy było mi źle. To moje przyjaciółki, córki kochających matek, nauczyły mnie kochać moje dzieci i zaspokajać ich potrzeby. To one czuwały przy mnie, gdy byłam po operacji, a matka jak zawsze miała inne plany. To jest moja i Twoja prawdziwa rodzina.

Uważaj też na dwie pułapki. Pierwsza jest taka, że w Święta stajemy się szczególnie sentymentalne i podatne na chęć wybaczenia, dania jeszcze jednej szansy, itd. W połączeniu z żalem za utraconymi złudzeniami, może to spowodować, że Twoja wola pozostawiania w Zero Kontaktu osłabnie. Jeśli najdzie Cię taka myśl, żeby skontaktować się z matką, wyciągnij swój list do matki, pamiętnik, lub notatki na temat tego, co ona Ci uczyniła, które robiłaś podczas zdrowienia. Przypomnij sobie, jak wyglądały Święta przez wszystkie te lata. Naprawdę chcesz do tego wrócić? Te wspomnienia powinny odwieść Cię o od pomysłu dawania jej kolejnej szansy. Twoja matka przecież się nie zmieniła tylko dlatego, że akurat są Święta, prawda? Cuda się zdarzają tylko w książkach. Nie zapomnę Wigilii, kiedy byłam zaproszona do babki, a nagle zachorował mój synek. Matka tak się obraziła, że nie wzięłam gorączkującego dziecka i nie przyjechałam, że wracając od babki, wysłała ojca, by wręczył nam prezenty. Sama z nadętą miną stała za progiem, nie racząc nawet się z nami przywitać ani zapytać, jak wnuk się czuje. Pamiętam też inne Święta, kilka lat temu, kiedy rodzice pojechali do siostry mojej matki zagranicę, w tajemnicy przed babką (obie córki jej nie lubiły). Cieszyłam się z tego, do czasu, aż zadzwonił do mnie ojciec (matka się jak zawsze nim wysłużyła), że podobno babka złamała rękę, więc mam natychmiast do niej jechać i dowiedzieć się, co się stało. Milcząco założyli, że jak sami ją zostawili na Święta, to ja mam przejąć ich odpowiedzialność, rzucić wszystko i zająć się babką, mimo, że nikt mnie nie pytał o zgodę i jeszcze ją okłamywać, że nie wiem, gdzie jest jej córka. Odmówiłam, mówiąc, żeby sami do niej zadzwonili. Obraza była potworna. Okazało się, że jestem bez serca i zostawiłam staruszkę bez pomocy. Przecież to nie ja zostawiłam ją samą na Święta. To jej dwie córki, do których należy obowiązek opieki nad nią. Nie chcę więcej takich sytuacji i Ty na pewno też, prawda?

Druga pułapka jest taka, że matka może sobie przypomnieć, że jej wizerunek wyglądałby lepiej z kochającą rodzinką i przydałyby się jakieś zdjęcia z wnukami dla koleżanek albo na Facebooka. Może też jej się też nie chcieć po prostu niczym zajmować - więc przypomni sobie o wole roboczym do wykorzystywania, czyli o Tobie. Nawet jeśli już od wielu miesięcy milczała, prawdopodobnie przed Świętami znowu się odezwie. Pamiętaj, że w mniemaniu narcyzy, tylko ona ma prawo do decyzji, z kim chce spędzać Święta, nie Ty. A jak każdy, kto przez wiele lat kontrolował innych, doskonale wie, kiedy masz słabszy moment, by w Ciebie uderzyć i uzyskać to, czego chce. Może to być w różnym tonie. Na przykład, jak gdyby nigdy nic, jakby nic się między Wami nie wydarzyło, napisze do Ciebie smsa, że czeka z Wigilią o 16:00 albo z pytaniem, co kupić dzieciom pod choinkę. Normalnych ludzi poraża bezczelność takiego zachowania (ignorowanie tego co się wydarzyło i stawianie przed faktem dokonanym zamiast zapraszania i pytania, czy się zgadzasz ją widzieć). Ale nie ją. Ona robi co uważa za korzystne dla siebie i nie przejmuje się, jak inni się z tym czują. Ona po prostu w ogóle nie widzi w Tobie osoby, która może się czuć urażona, jesteś tylko narzędziem, po które sięga, kiedy jesteś akurat potrzebna. Liczą się tylko jej uczucia - więc jeśli zechce spędzić z Tobą Święta, uważa za oczywiste, że masz obowiązek do jej życzenia się zastosować.

C. D. N.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z uwagi na tematykę bloga i konieczność chronienia jego Czytelniczek i Czytelników przed emocjonalnymi nadużyciami, wszystkie komentarze będą moderowane.