niedziela, 24 kwietnia 2016

Religijna narcystyczna matka

Jest pewien rodzaj narcystycznych rodziców, którzy są bardzo perfidni, a przy tym całkowicie bezkarni. To religijni aktywiści. Przewodniczące kółek parafialnych, organizatorki kościelnych wydarzeń charytatywnych i inne osoby aktywnie uczestniczące w życiu religijnym. Jednak nie dla własnej duchowości  i polepszenia świata, ale dla zaspokojenia własnych chorych potrzeb: ważności, wyjątkowości i uprawnienia do kontrolowania innych ludzi. Te kobiety i mężczyźni kreują się na przywódców moralnych i duchowych. Samozwańczo ogłaszają się nimi na bazie głębokiej wiary we własną wyjątkowość. Brzmi znajomo, prawda?

W religii bynajmniej nie interesuje ich aspekt miłości bliźniego, miłosierdzia czy wybaczenia - tylko kontrolująca i karząca część boskiej natury. Co więcej, one nie uważają się za sługi Boże - raczej za boskie namiestniczki na Ziemi. Kogoś ważniejszego od innych. Wyjątkowego, o nieskazitelnej moralności, kogoś, kogo nie można oceniać, weryfikować jego prawdomówności, rozliczać z pieniędzy. Wręcz samego Boga. I ta wyższa istota, za którą uważa się narcyza- religijna aktywistka, ma prawo oceniać innych. Ocenia ich surowo, krytykuje, zrównuje z ziemią. Pluje jadem i zieje nienawiścią. Wyklucza ze społeczności, pozbawia środków. Dokonuje wszelkiej podłości. Ale jej wolno, bo jak wmówiła sobie i wszystkim dookoła - to ona reprezentuje karząca rękę boską i w jej mniemaniu osoba naznaczona przez nią jako grzesznik jest sama winna wszelkiemu okrucieństwu, które ją spotyka ze strony narcyzy-religijnej aktywistki.

Narcyzy tego typu zwykle tworzą sobie kółka adoracji, kręgi uwielbienia, w których cała uwaga i podziw skupione są na niej. Czasem to coś w typie kółka różańcowego, czasem organizacja niby charytatywna. Jednak prawdziwym celem takiej organizacji kierowanej przez narcyzę nie jest modlitwa, skupienie czy praktykowanie religii poprzez pobożne uczynki tylko dostarczanie jej narcystycznego zasilania: szczególnej uwagi, podziwu, admiracji. Oraz władzy nad innymi. Jeśli narcyza zbiera dary dla biednych w organizacji kościelnej, to głównie po to, by przy tej okazji zaprezentować się w glorii i chwale osoby szlachetnej i poświęcającej się dla innych.

W swoim kółku adoracji narcyza rządzi żelazną ręką, domaga się bezwzględnego posłuszeństwa i insygniów swej władzy. Przewodniczy zebraniom, innych nie dopuszcza do głosu. Sekuje wszystkich, którzy ośmielają się mieć inne zdanie. Będzie żądała specjalnego krzesła podczas zebrań, wyróżnionego miejsca w kościelnych ławach. Na spotkaniach z duszpasterzem bywa, że nie daje mu dojść do głosu, a jeśli to typ współpracujący z nią, wszystko będzie trzeba załatwiać z nim, zabiegając o jej względy.

Pobożność narcyza traktuje całkowicie fasadowo. Liczy się to, jak prezentuje się na zewnątrz. To właśnie ta dewotka, która poświeci kilkaset godzin na haftowanie sztandaru kościelnego i ani jednej godziny na pomoc swoim własnym dzieciom. Ta, która będzie forsować wymyśloną przez siebie kwiatową dekorację kościoła terroryzując wszystkich, by poddali się jej wizji. Ta, która zorganizuje szumne przyjęcie charytatywne w luksusowej oprawie, na którym będzie gwiazdą i wyda na nie dziesięć razy więcej parafialnych pieniędzy niż zdołano zebrać podczas kwesty na tym przyjęciu. Bo forma jest dla niej tysiąckrotnie ważniejsza od treści. Tylko blichtr może dodać blasku jej - boskiej istocie. Narcyza uprawia też bałwochwalstwo - większą cześć oddaje biskupowi niż Bogu.

Narcyza tego typu chowa się za religią przed odpowiedzialnością za swoje czyny. Jeśli kogoś skrzywdzi, szybko obwołuje go grzesznikiem, potępia, oczernia i przekonuje wszystkich, że sam jest sobie winien. Swoją ofiarę i otoczenie przekonuje, że to nie tyle ona się na nią gniewa, ale sam Pan Bóg. Jak wygłasza swoje racje, całkiem serio wierzy, że to Bóg przez nią przemawia. I że to Bóg Ciebie, jej ofiarę, odrzucił czy uważa za zero. Bez mrugnięcia okiem kłamie. Złapana przez współparafian na gorącym uczynku (np. zdefraudowania pieniędzy), będzie twierdziła, że jest niewinna, a zarzuty to spisek sił wrogich kościołowi, albo nawet wprost, że podszept Szatana. Jest praktycznie nietykalna. Żadna krzywda czy podłość nie zmusi jej otoczenia do reakcji - przecież to święta kobieta.

Narcyza - aktywistka religijna widzi źdźbło w cudzym oku, a nie widzi belki w swoim. Im bardziej sama jest osobą grzeszną, tym bardziej surowo i okrutnie ocenia innych ludzi. Działa tutaj częsty w zaburzeniu narcystycznym mechanizm projekcji - np. chciwa narcystyczna matka będzie szczególnie potępiała u ludzi grzech chciwości. Przykład z życia: narcyza, która za młodu miała kilka aborcji (w pokoleniu urodzonym w latach 1940-1960 to się zdarzało dość często) dziś jest najbardziej zajadłą przeciwniczką aborcji. Jej córka przeciera oczy ze zdumienia widząc matkę w szeregu dewotek odsądzających od czci i wiary kobiety dokonujące aborcji. Bo ona słyszała od matki regularnie, że miała trzy aborcje i żałuje, że nie miała czwartej (i tak własnie moja Czytelniczka przyszła na świat - jako niechciane dziecko, z nieprzerwanej na czas ciąży). Narcyza, rozgrzeszywszy się samowolnie z własnych przewinień, nie będzie wybaczała innym. Nikomu i nigdy. Typowa dla narcyz chęć obarczania innych odpowiedzialnością za swoje czyny skłania je do żądania, by to inni zapłacili za jej grzechy z młodości. Chce sobie w ten sposób kupić zbawienie, bo religijność to dla niej tylko transakcja. Inny przykład, mojego Czytelnika: jego narcystyczna matka w młodości nieustannie zdradzała męża (ojca Czytelnika), wciągając w romans swojego dużo młodszego kuzyna. Chłopak ten, żyjący w ciągłym poczuciu winy i niepewności (matka nie zdecydowała się zostawić męża) popełnił w końcu samobójstwo. Matka, by zmazać swoją winę, zmieniła się w pewnym momencie życia w zajadła dewotkę. By wykupić przebaczenie w niebie próbowała... zmusić syna do wstąpienia do seminarium duchownego. Wszelkimi sposobami. Kiedy się opierał, w końcu wykrzyczała, że to jego obowiązek, bo inaczej matka pójdzie do piekła.

Jeśli jesteś córką takiej narcyzy, w Twoim wychowaniu religijnym będzie ona nieustannie używała manipulacji: wybierze ze Słowa Bożego to, co jej pasuje, by Cię poniżać, karać, wpędzać w poczucie winy. Przekręci Jego słowa. Zanim skończysz 10 lat, możesz być przekonana, że jesteś najgorszą grzesznicą na świecie, Bóg tylko czeka na każde Twoje potknięcie, a po śmierci z pewnością czekają Cię męki piekielne. Narcyza z rozmysłem używa zastraszenia i przymusu - bo dla niej nie jest ważne, byś była prawdziwie wierząca, ale byś była posłuszna. I karnie się prezentowała  na zewnątrz jako chrześcijańskie dziecko, dodając jej splendoru. A dzięki wpędzaniu Cię w poczucie winy będzie Cię mogła lepiej kontrolować. Cokolwiek jej się nie spodoba w Twoich wyborach, zrobi z tego grzech śmiertelny, używając boskiego autorytetu by Cię spacyfikować.

Jeśli jako dorosła osoba zdecydujesz się na Zero Kontaktu spodziewaj się daleko idących reperkusji. Przede wszystkim, narcyza nazwie Cię grzesznicą, bo przecież łamiesz IV Przykazanie Czcij ojca swego i matkę swoją. To może Cię szczególnie boleć, jeśli jesteś osobą religijną. Przyjrzyjmy się temu jednak. Czcić znaczy: szanować, traktować godnie. Nie znaczy to poddawać się czyjejś władzy we wszystkim, akceptować zło i niszczyć swoje życie, by tę osobę zadowolić. Czy szanowałaś swoją matkę? Tak, nawet dużo bardziej niż siebie. W Waszym związku tylko ona miała prawo do godności i szacunku. Przedkładałaś ją ponad siebie. Za to ona nigdy nie szanowała Ciebie. Ty zaś jesteś tak samo jak ona człowiekiem, pełnym przyrodzonej godności. Dzieckiem Bożym. Nigdzie w Biblii nie jest napisane, że czcić rodziców znaczy w nieskończoność znosić ich podłości, pozwalać im niszczyć swoje małżeństwo czy napastować dzieci. Nie utrzymując kontaktów z matką, która Cię przez całe lata ignorowała, lekceważyła i krzywdziła, nie łamiesz IV przykazania. Jestem przekonana, że zanim podjęłaś decyzję o Zero Kontaktu, rozważyłaś w swoim sumieniu, że już nic nie możesz zrobić dla poprawienia kontaktów z matką, co nie wymagałoby wyrzeczenia się swoich podstawowych praw.

Religijna narcystyczna matka nie tylko będzie Ci wmawiać, że łamiesz przykazania Boże, ale będzie szantażowała Cię rzekomą koniecznością przebaczenia. Narcyza Cię skrzywdzi, a potem będzie rozpowiadała, że jesteś zatwardziałą grzesznicą, bo nie chcesz jej wybaczyć. Ona nie prosi Cię o przebaczenie. Ona go bezwarunkowo żąda. Jej zdaniem musisz jej wybaczyć, czy Ci się to podoba czy nie - tylko dlatego, że jest Twoją matką, a Ty chrześcijanką. Tymczasem w Biblii jest jasno napisane, że Bóg wybacza grzesznikom. Ale wtedy, gdy żałują za popełnione grzechy i okazują skruchę. Twoja matka tego nie robi, a jednak domaga się przebaczenia. Nie przyznaje się, nie żałuje, nie przyjmuje na siebie pokuty ani nie próbuje Ci zadośćuczynić. Czy masz obowiązek jej przebaczyć? Nie. Masz taką opcję, ale tylko, jeśli uważasz to za słuszne i wtedy, kiedy będziesz do tego gotowa. Może nigdy nie będziesz gotowa. Osobiście nie wybaczyłam matce i nie zamierzam jej wybaczyć, przynajmniej w najbliższym czasie. Co nie oznacza, że jej nienawidzę. Widzę jej małość, jej głupotę, jej nieumiejętność nawiązania prawdziwej relacji i żal mi jej. Ale widzę też, że świadomie postępuje źle, brnie w zło, nie wyciąga żadnych wniosków z tego, co się dzieje. Myślę, że w głębi serca doskonale wie, że mnie skrzywdziła, że skrzywdziła moje dzieci, że postępuje źle. Jednak pycha i fałszywie pojęta miłość własna nie pozwala jej świadomie przyznać się do tego. To byłoby dla  niej utratą twarzy, a fasada to jedyne, co ona ceni. Nigdy się nie przyzna do winy. Zatem choć nie czuję do niej nienawiści, do samej śmierci (mojej lub jej) zamierzam się od niej trzymać z daleka. Nawet jeśli jej wybaczę.

Na koniec mam jedną dobrą wiadomość, jeśli jesteś osobą religijną. Jeśli nawet Twoja matka to narcystyczna psychopatka, a Twój ojciec to chrześcijanin, który nie przeciwstawił się złu, Ty masz jeszcze jednego Ojca. Tego Najwyższego, który kocha Cię bezwarunkowo i nigdy Cię nie opuści. Wiem, że myśl ta dla religijnych osób jest źródłem ufności i siły.

Kilka miejsc na ten temat wartych odwiedzenia:

OP Jacek Salij o trudnych rodzicach
Czcij syna swego i córkę swoją

Dużo na ten temat wraz z cytatami z Biblii: Christian Narcissistic Mother.

Warto zajrzeć też tutaj: Children of Christan Narcissist - pisane z perspektywy osoby, która straciła wiarę, bardzo trafnie ujmujące typowe zachowania religijnych narcyzów

A szczególne serdecznie polecam stronę: Luke 17:3 Ministries - o dysfunkcyjnej rodzinie pochodzenia w aspekcie religijnym i nie tylko.

4 komentarze:

  1. Moja narcystycna matka zawsze surowo wymagała od nas przestrzegania prawa Bożego, ale co ciekawe nigdy sama nie chodziła co niedzieję do kościoła ani nie należała do żadnych grup modlitewnych (za to sama była córką religijnej narcystycznej matki czynnie uczestniczącej w życiu kościoła). Za to nas rozliczała z najdrobniejszych grzeszków. Najgorszym dla niej grzechem była czelność prowadzenia przyjemnego życia albo w ogóle pozwalania sobie na przyjmności a nawet na chwilę wytchnienia- zaraz spotykało się to z oskarżeniem o lenistwo i wszelkie najgorsze cechy. Największą nienawiść, chęć natychmiasotwego ukarania, bicie i wyzywanie od "kurew" powodowało spotkanie się z chłopcami. Nawet jeśli chodziło o etap trzymania się za rękę już były awantury o "puszczanie się", "przynoszenie wstydu" i "zebys mi tylko z brzuchem nie przeszła bo z donu wyrzucę". Dodam tylko, że nie było z mojej storny ani nikogo z rodzeństwa żadnego faktycznego naginania morlaności, szlajania się czy łajdaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam narcystyczną babkę, osobę bardzo prostą i w sumie prymitywną (piszę o tym, co gdyby była to wykształcona dama, jej wpływ byłby znacznie gorszy i dalekosiężny). Otóż lubiła ona biegać często do kościoła z różańcem w dłoni. Nie z pobożności - tylko by spotkać swoje koleżanki. Osoba ta (matka mojej matki) z którą niestety mieszkałam do jej śmierci, nie pamiętała nawet mojego imienia.

    Teraz, trzydzieści lat później, jej syn (typowe złote dziecko), walczy ze mną w sądzie o dom po swoich rodzicach. Według prawa dom ten rzeczywiście mu się w połowie należy, bez dwóch zdań. Problem w tym, że wielokrotnie w przeszłości odrzucił tę schedę, a dyspozycja jego rodziców (ustna) była zupełnie inna: cały dom dla córki (mojej matki). W październiku czeka mnie kolejna rozprawa. Mieszkam za granicą, nie mam ochoty kopać się z koniem - i widywać z wujem. Zarówno ja, jak i siostra, jesteśmy ofiarami narcyzmu w trzecim pokoleniu. Dodam jeszcze, że wnioski pisane przez wuja do sądu zawsze zawierają oskarżenia przeciwko nam (niedopełnienie obowiązków, przewlekanie postępowania, zaniedbanie majątku). Żaden z tych zarzutów niepoparty jest faktami, ba, fakty im przeczą; zawsze piszemy sprostowania do sądu, które to sędzia, ku naszej satysfakcji, włącza do akt i czyta podczas posiedzenia (a więc w obecności wuja). Jest to poniekąd źródło mojej satysfakcji, mały tryumf prawdy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam na temat religijnej narcyzy.Temat religii jest mi bardzo bliski.To właśnie w Bogu szukałam bliskości ,kiedy było źle w domu.Opis takiej narcyzy religijnej nie jest taki zły,u mojej matki przybrał formę snów,przeczuć,intuicji,przewidywania kataklizmów ,wypadków,ale często jest to wyobraźnia autorki.Często mam lęki,że źle pomyśli o mnie i coś mi się stanie albo komuś z mojej rodziny.
    Niedawno doszłam do wniosku ,że moja matka zajęła miejsce Boga i jest w niczym wyrocznia,przez co oczywiście łamię pierwsze przykazanie.
    Ciężko też jest rozróżnić co jest głosem Boga ,a co wpojonymi mi przez matkę przekonaniami o jej mocy,co głosem sumienia,a co wypaczonym poczuciem winy i kary.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja matka kiedyś wróciła z kościoła jak w u niej byłam akurat i coś nas (mnie i ojca) próbuje pouczać na podstawie tego co podobno usłyszała. Ja: ale Jezus przecież inaczej nauczał, ona: ale ksiądz tak powiedział to jest ważniejsze

    OdpowiedzUsuń

Z uwagi na tematykę bloga i konieczność chronienia jego Czytelniczek i Czytelników przed emocjonalnymi nadużyciami, wszystkie komentarze będą moderowane.